czwartek, 2 stycznia 2014

Wielka Trzynastka roku 2013

Rok 2013 dobiegł końca, czas więc na jego kosmetyczne podsumowanie.
Porażki poznaliście TU.

Czas na bohaterów pozytywnych :).

Tytuł Wielkiej Trzynastki roku 2013 otrzymują:

Kremy make me bio: orange energy i beautiful face recenzja

Balsam piękności i bosko lekki krem herbfarmacy recenzja

Aloesowe mleczko nawilżające Verima recenzja

Lekki krem brzozowy i balsam do ciała Sylveco recenzja

Mydło alepia z olejem z nigelli recenzja

Kokosowa odżywka do włosów dr. organic recenzja

Szampon les argiles z glinką zieloną recenzja

Złoty scrub do twarzy organic therapy recenzja

Odnawiający scrub do ciała almond&honey firmy organic shop i limonkowy scrub do ciała organic therapy recenzja i recenzja

Jak widać miniony rok był szczególnie płodny pod względem świetnych smarowideł paszczowych.
Nie sugerujcie się pozycją kosmetyków na powyższej liście - nie dało się całości wcisnąć na pierwsze 3 miejsca, a zapewne wszystkie one zasługują na podium!

Wyróżnienia w kategorii the best off 2013 otrzymują:
Odżywki do włosów dr. organic (argan, oliwa) recenzja
Płyn do higieny intymnej Omnia recenzja
Płyn micelarny phenome recenzja
Szampon green people (oczyszczający) recenzja
Balsam do ciała pat&rub hipoalergiczny recenzja
Kozieradka do włosów recenzja

Oczywiście oprócz powyższych mam też hity ponadczasowe :), którym wierna jestem i kocham od dawna, jak chociażby:
Podkład mineralny lauress recenzja
Tradycyjne, czarne mydło afrykańskie (czyli moja kaszankarecenzja i recenzja
Mydła tradycyjne alepia recenzja
Peeling do skóry głowy phenome recenzja
Hydrolaty - saute i tuningowane recenzja i recenzja


Bez wahania mogę stwierdzić, że miniony rok był niezwykle obfity w kosmetyczne cudeńka. Pozostaje więc mieć nadzieję, że w roku 2014 dobra passa będzie trwać nadal :).


13 komentarzy:

  1. Też polubiłam w tym roku lekki krem brzozowy Sylveco, ale bardziej przypadł mi do gustu jest nagietkowy brat - działa prawdziwe cuda na mojej cerze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lekki nagietkowy na noc używałam, bo na dzień był dla mnie lekko za tłusty :). I u mnie też super się spisywał.
      Sylveco ma same hity - strasznie lubię ich balsam do ciała. Na stronie firmowej mają zakładkę włosową - mam nadzieję, że coś się tam w końcu pojawi :))))

      Usuń
    2. Moja skóra pije lekki nagietkowy, po pół minuty wchłania się do niemal matu. Skoro polecasz to wypróbuję ich balsam z przyjemnością :) Też zaglądam na ich zakładkę włosową z nadzieją, że coś tam dodadzą, szczególnie szampony :)

      Usuń
    3. Hihihihi :))) też na szampony czekam :)
      Mi balsam sylveco bardzo pomógł.
      I rumiankowy żel do mycia twarzy tez fajny :) moja córka bardzo go lubi.

      Usuń
  2. Kremy make me bio :D widze, że skradły Twoje serce! Dostałam dzisiaj paczuszkę i mnóstwo próbek- nie mogę się doczekać testów! Mydełko z róża bosko pachnie <3 a peeling jest sypki! i te urocze słoiczki...

    Świetne podsumowanie, oczywiście mam nowe rzeczy, które mnie kuszą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elusia, jak nic nas nie będzie kusiło to będzie znaczyło, że źle z nami :)))))))))))))))

      Usuń
    2. Tak, trzeba się pocieszać jak tylko się da :D :D

      Usuń
  3. Moim odkryciem roku 2013 jest również lekki krem brzozowy Sylveco. W końcu po wielu latach nie wiem co to trądzik i mogę z radością patrzeć w lustro. A wychodząc z domu wystarczy mi tylko trochę pudru mineralnego zamiast pól kilo tapety na twarzy. Brrr...
    Lubię ten krem na tyle, że używam już trzeciego opakowania. Tylko nurtuje mnie jedna myśl: zbliżam się powoli do 30 i boję się, że niebawem Sylveco może być niewystarczający, że moja skóra będzie bardziej wymagająca w kwestii odżywienia i ujędrnienia... Miałam również lekki krem rokitnikowy Sylveco, ale nie wspominam go dobrze. Używając go zaobserwowałam dziwne rozpulchnienie skóry, uwidaczniał rozszerzone pory, powodował większe błyszczenie, cera wyglądała na zmęczoną i szarą (takie same odczucia miała Zielony Koszyczek, pisała o tym na blogu). Kusi mnie jeszcze lekki krem nagietkowy, mam 2 próbki, może akurat dogada się z moją skórą, Opinie ma skrajnie różne...
    Balsam brzozowy także miło wspominam. Używając go na skórę bezpośrednio po depilacji jako jedyny nie powodował pieczenia, inne balsamy wprost wypalały skórę :( Z tego co wiem to producent zwiększył pojemność do 300 ml oraz wprowadził nowy wariant kojący, fajnie :) Myślę, że wrócę do niego kiedyś. Aktualnie używam Masła rozgrzewającego do ciała Pat&Rub oraz Masła Shea i Olejki Imbir i Paczula z Orientany.

    Rozpisałam się trochę ;) Więc dodam tylko, że 2013 r. mogę uznać za rok świadomej pielęgnacji naturalnej. Wcześniej to było takie trochę przypadkowe, raptem 2-3 rzeczy, podejścia do olei i hydrolatów z ZSK i BU. Nie było to do końca to, czego oczekiwałam, ale skierowało moją uwagę w stronę ekopielęgnacji, która rozwinęła skrzydła właśnie w 2013 r. Teraz praktycznie nie mam już czego szukać w drogeriach (no może Rossmann ma parę rzeczy wartych uwagi). Pozostaje mi tylko racjonalna walka z pokusą, aby wciąż wypróbowywać nowe kremy, masła, mydła, balsamy, żele, glinki itp itd Ehhhh :D

    Pozdrawiam,
    am85

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że pielęgnacja naturalna dopadła Cię w swoje szpony na dobre :)))))
      Hydrolaty są fajne, ale warto je wzbogacić.
      Zamówiłam wczoraj ten nowy balsam sylveco kojący o zapachu mięty - zobaczymy co to za cudo :).

      Usuń
  4. Lekki brzozowy też bardzo lubię, choć według mnie lekko śmierdoli, na szczęście parę chwil jedynie ;) Pokochałam też na nowo minerały, tym razem Lily Lolo, ich podkład wygląda na mnie jak druga skóra, w dodatku nie sciera się ani nadmiernie błyszczy przez cały dzień. Czuję się uzależniona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekkiego brzozowego chyba ciężko nie kochać.
      Znalezienie idealnie dopasowanych minerałów to fantastyczna sprawa! Ja swoje też znalazłam :)))))

      Usuń
  5. Lekki krem i balsam Sylveco też mam w ulubieńcach:)

    OdpowiedzUsuń