piątek, 11 października 2013

Henna - to jest to!

Znalazłam wolną chwilkę w przedostatni weekend września, szczęśliwie okazało się, że moja córka również dysponuje czasem i chęcią, więc strzeliłyśmy sobie obie hennę :). Jak robić bałaganić to hurtem…
Używałyśmy czystą hennę khadi – kolor red.

Trzeba liczyć się z tym, że kolor po farbowaniu zależy od koloru wyjściowego. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że ta sama farba u każdego da nieco inny efekt :) bardzo to lubię, to takie niechemiczne! Dodatkowo każde kolejne farbowanie tym samym kolorem pogłębia odcień.

Henna ma korzystne działanie na włosy, w przeciwieństwie do farb chemicznych. Zamiast je niszczyć - wzmacnia. Nie podrażnia też skóry głowy. Jeśli zrezygnujecie z farb chemicznych na rzecz farb ziołowych Wasze włosy zdecydowanie odżyją. Tak było w moim przypadku :). I nie musicie wcale chodzić z czerwonymi włosami. Fakt, czerwień przeważnie lekko przebija w mieszankach na bazie henny, ale można też uzyskać odcień kasztanowy, jasnobrązowy, czarny czy też kolor zimnej czekolady. Khadi ma gotowe mieszanki kolorystyczne, można też samemu pomieszać zioła i pobawić się kolorami. Ja często mieszam henna+amla (khadi) z indygo (mazidła) w proporcji 1:3 i uzyskuję ciemny brąz.
Żeby uniknąć przykrych niespodzianek kolorystycznych odczekajcie do całkowitego wypłukania farby chemicznej przed nałożeniem ziołowej - proponuję min. 2-3 miesiące, lub nawet odrobinę dłużej, jeśli kolor dobrze się Waszych włosów trzyma.

Przyznam szczerze, że nakładanie henny nie należy do moich ulubionych zajęć. Ale z henną Lusha męczyłam się do tego stopnia, że khadi doceniam za łatwość obsługi! Zresztą nie tylko za to. Khadi ma wysokiej jakości farby ziołowe. Są drobniutko zmielone, ich przygotowanie jest proste, szybkie, efekty kolorystyczne na najwyższym poziomie.
Jedno opakowanie henny to trochę za dużo na nas dwie – ja mam włosy do ramion, córka za łopatki. Rozrabiam jednak całe opakowanie, mrożąc resztkę papki. Zwykle wykorzystuję ją później robiąc mieszankę z indygo i amlą.
Farba została przygotowana wieczorem poprzedniego dnia poprzez rozrobienie ziółka ze świeżym sokiem z cytryn. Paciaja postała sobie przez noc, pod folią, przed nakładaniem dodałam jedynie trochę ciepłej wody celem osiągnięcia pożądanej konsystencji, czyli czegoś pomiędzy 18% śmietaną Piątnicy a jogurtem naturalnym Danone :). Oczywiście zbyt gęstą konsystencję można skorygować w trakcie nakładania poprzez dodanie wody. Ze zbyt rzadką może być kłopot… jeśli zostało nam jeszcze trochę proszku to ok, damy radę. Jeśli zużyjemy cały proszek i papka będzie za rzadka musimy z tym żyć i działać pomimo to.

Ja farbuję się przy użyciu Córki :). Siedzę na krześle, a ona się męczy. Nigdy nie próbowałam nakładać henny sama, boje się. Boje się nie tylko efektu, ale również spustoszenia w mieszkaniu...
Ale nie martwcie się o moje dziecko - potem jest zmiana ról i to ja jestem męczona :) uważam nawet, że to lekko niesprawiedliwe, ponieważ ona ma włosy znacznie dłuższe od moich :) zatem i moje męki trwają dłużej.


Przed rozpoczęciem farbowania pamiętajcie o:
- rękawiczkach, polecam lateksowe, te dołączone do farby nie odpowiadają mi zupełnie
- zabezpieczeniu skóry na twarzy, przy linii włosów, tłustszym kremem
- zabezpieczeniu szyi, ja owijam szyję złożonym ręcznikiem papierowym i spinam ścisło
- ramion, na ramiona kładę stary ręcznik lub pelerynę fryzjerską i również mocno spinam je pod szyją

Niestety nie byłam na tyle bystra, żeby zrobić zdjęcie gotowej do nałożenia mieszanki. Nie jest to zbyt oszałamiający widok, więc w sumie strata niewielka :). Na pocieszenie wstawiłam Wam zdjęcie pustego opakowania po zużytej hennie :) :).
Śliczne, prawda?


Hennę nakładam na świeżo umyte, wilgotne włosy. Zaleca się do mycia użycie szamponu bez silikonów (najlepiej naturalnego oczywiście!!) i nie należy nakładać odżywek. W tygodniu poprzedzającym farbowanie unikam olejowania i masek do włosów.
Mokre włosy dzielę przeważnie na 1-1,5 cm pasma wszerz głowy, spinając każde z nich na czubku. Zaczynam nakładanie od dołu - pokrywam dane pasmo korzystając z pędzla typowego do nanoszenia farb, odpinam kolejne, ponownie dokładnie pokrywam je papką i tak aż do grzywki :). Potem przyklepuje włosy powyżej karku, zawijam kilkoma kawałkami folii spożywczej, starając się aby były dość mocno pod nią ściśnięte. Na to czepek, ręcznik papierowy na szyję a stary bawełniany na ramiona i tak wystrojona chodzę opłotkami 2 godziny. Nie daj Boże jak ktoś się wtedy napatoczy…
Henna powinna zostać zmyta samą wodą i nie powinno się stosować szamponu przez dwa dni. Ja szczerze wyznam, że stosowałam się do tej zasady przez długi czas, obecnie jednak po dokładnym spłukaniu ziół samą wodą używam odrobinę szamponu. Ale tylko troszeczkę. Nakładam też odrobinę odżywki do spłukiwania, ale tylko dlatego, że bez niej nie włożyłam grzebienia we włosy, o ich rozczesaniu nie wspominając.
Czas, przez jaki henna utrzymuje się na włosach jest także indywidualny. Na początku trzymała się krócej, teraz jest to od 2 do nawet 2,5 miesięcy. Oczywiście zależy to również od tego, jakiej intensywności koloru oczekujemy. Mi trochę wypłukany nie przeszkadza, więc bywa, że farbuję włosy raz na 3, 4 miesiące, czasem nawet rzadziej.
Henna podsusza włosy. Warto więc w kilka dni po jej użyciu zadbać o dodatkowe nawilżenie włosów (maski, oleje) i nie zapominać o stosowaniu odżywek po każdym myciu.


Dorzucę jeszcze zdjęcie mojego obecnego koloru włosów, trzy tygodnie po farbowaniu henną khadi red.
W dzisiejszym, jesiennym słoneczku, wyglądają całkiem fajnie :) choć mój aparat nieco rozjaśnia.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz