Zaczęły się chłodniejsze dni, więc nieuchronnie zbliża się moja wzmożona, acz nierówna walka z niechęcią do balsamowania ciała. No nie lubię! Masła do ciała, balsamy, olejki są fantastyczne - uwielbiam je kupować, oglądać, lubię je mieć. Problem zaczyna się wtedy, gdy trzeba ich użyć. Zawsze mam sto powodów, dla których muszę tą czynność odłożyć na później, odłożyć na następny dzień, odłożyć na kiedyś tam.
Na szczęście znalazłam kilka balsamów, które nie zostawiają tłustej powłoki na skórze (główny powód mojej niechęci) a jednocześnie bardzo dobrze odżywiają, nawilżają i szybko się wchłaniają. Nawet do takich balsamów mam jednak długie zęby, lecz zdecydowanie chętniej po nie sięgam. Dwa z moich ulubionych smarowideł akurat mam na stanie, więc przedstawiam je poniżej, wraz z resztą mojej aktualnej, balsamowej ekipy.
1. Pat&Rub, hipoalergiczny balsam do ciała
Nie lubię p&r. Nie odpowiadają mi ich kosmetyki. Są bardzo wysokiej jakości, cenowo do zniesienia (przeważnie), jednak zupełnie niedostosowane do moich potrzeb i wymagań. Mam jedynie 2 produkty, które mnie urzekły i właśnie jednym z nich jest ten balsam.
Jedyne co mi w nim nie pasuje to zapach. Zbyt daleki od natury :), perfumeryjny. W działaniu jest naprawdę świetny - jeden z najlepiej nawilżających produktów do ciała jakie znam. Przepięknie dba o skórę, odżywia ją i wygładza, uelastycznia, super się wchłania. Niewielka warstwa jaką pozostawia na skórze nie jest męcząca ani tłusta - jest aksamitna. A najważniejsze jest to, że jego działanie jest długofalowe, efekty używania widoczne i odczuwalne są nie tylko do kolejnego prysznica, ale znacznie dłużej. Szybko też niweluje zniszczenia, spowodowane moimi unikami pielęgnacyjnymi.
Mogę śmiało powiedzieć, że balsam hipoalergiczny p&r należy do mojej wielkiej piątki balsamowej :).
Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Orbignya Oleifera Seed Oil, Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf Extract, Glycerin,Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract, Betaine, Butyrospermum Parkii (Shea Butter),Cetearyl Glucoside, Stearic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Hyaluronate, Parfum, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Sodium Phytate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, D-Panthenol, Parfum
2. Cztery pory roku - balsam ujędrniający
Skład przyjemny i czytelny nawet dla laików. Producent jest szczery do tego stopnia, że niedobre składniki sam pokolorował, by były widoczne :). Takie gesty robią na mnie wielkie wrażenie!
Sam balsam jednak już nie, aczkolwiek jest dobrej jakości i fajny do podtrzymania właściwej kondycji skóry. Nie wyprowadzi jej z przesuszu ani innych problemów, nie poprawi odżywienia i nawilżenia w sposób widoczny i odczuwalny. Jednak zadba o nią w sposób akceptowalny i nie pozwoli się jej zepsuć, jeśli będzie regularnie stosowany. Jest niedrogi, dobrze się wchłania, przyjemnie pachnie i miło używa. Nie pozostawia na skórze żadnej warstwy, za co ma u mnie duży plus. Fakt, że to nasza - polska produkcja, również jest miłym dodatkiem.
3. Wielkiej piątki balsamowej ciąg dalszy - migdałowe (zielone) masło do ciała Mineral Flowers.
Kocham to masło!
Poznałam je dzięki wyprzedażowej akcji sephory, organizowanej z powodu opuszczania polskiego rynku kosmetycznego przez tą niezmiernie fajną firmę izraelską. Obkupiłam się wówczas w ich produkty po uszy, a maseł miałam chyba 4 sztuki :) zielone było najfajniejsze. Ostatnio znalazłam je w tk maxx, co ucieszyło mnie niezmiernie!
Jest dość tłuste, ale na skórze zostaje wilgoć, nie smar. Według mnie pachnie bardzo fajnie, ale chyba nie potrafię być wobec niego obiektywna. Ma konsystencję masła - wiem jak odkrywcze jest to stwierdzenie biorąc pod uwagę nazwę produktu, ale nie potrafię jej lepiej opisać. Wspaniale odżywia i nawilża, zmiękcza skórę. Jest taka przyjemna w dotyku i rozświetlona.
Szkoda, że ich produkty nie znalazły w polskich klientach uznania wystarczającego do kontynuowania współpracy. Jeśli natknięcie się na ich produkty spróbujcie, bo warto.
Mineral Flowers - migdałowe masło do ciała (skład) |
4. Love2mix Organic - luksusowe masło do ciała organiczny owoc acai i czarny kawior.
Nazwa niezwykle zachęcająca i obiecująca :) na szczęście samo masło spełnia oczekiwania nią rozbudzone :).
Jest dość twarde i bardzo kruche. Lepiej nawilża niż odżywia, ale bardzo dobrze dba o skórę i fajnie ją wygładza. Wchłania się bez zarzutu i szybko. Zostawia lekką powłoczkę, ale nie klei się. Przyjemnie pachnie - elegancko i świeżo. Bardzo je lubię i cenię za działanie, mogę śmiało polecić. Jednak nieco lepsze jest w mojej opinii ich gęste masło macadamia i shea (silniej odżywia).
Aqua With Infusions Of Organic Acai Berry Extract, Organic Caviar Extract Stearic Acid, Glyceryl Stearate, Cetyl Palmitate, Isopropyl Palmitate, Theobroma Cacao Seed Butter, Glycerin, Panthenol, Potassium Hydroxide, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid, Parfum.
Trzymajcie kciuki za moją wytrwałość w stosowaniu balsamów - przydadzą mi się :).
Te balsamy i masła są tak strasznie fajne, że aż szkoda, żeby się marnowały nieużywane...
Mi się udało wyrobić nawyk wcierania balsamów po kąpieli i robię to praktycznie za każdym razem:) A gdy mam lenia używam mixu zrobionego z resztek żelów pod prysznic, olejków i półproduktów. W balsamach do ciała nie zwracam aż tak uwagi na skład, mają przede wszystkim ładnie pachnieć i nie wysuszać. Muszę rozejrzeć się za tym balsamem z 4 pór roku:)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na lenia :) muszę spróbować :)
UsuńCztery pory roku bywają w hipermarketach - jeśli zobaczysz jagodowy (nawilżający) to bierz, bo ponoć super :)