sobota, 21 września 2013

Być jak gwiazda hollywood!


Oczywiście scrub hollywoodzki (produkcji rosyjskiej zresztą :) ) gwiazdy ze mnie nie zrobił. A szkoda!
Jest to jednak scrub spełniający moje marzenia i wymagania, które w zasadzie nie są mocno wyszukane, ale jakimś cudem trudne do połączenia i zamknięcia w jednym słoiczku.

 
Lubię mocne peelingi. 
Wbrew pozorom nie jest wcale łatwo na taki trafić, bo nawet jeśli znalazłam peeling gruboziarnisty, w którym pokładałam nadzieję, okazywało się, że drobinki (choć duże) nie są ani wystarczająco ostre, ani trwałe na tyle, aby skutecznie zdzierać.

Nie lubię rysowania skóry.
To, że peeling ma być mocny nie oznacza wszakże, że chcę po jego użyciu wyglądać jak po goleniu nóg obierakiem do ziemniaków... Ostre peelingi - tak. Uszkodzenia skóry w trakcie jego stosowania - nie.

Nie lubię peelingów tłustych.
Większość jest na bazie olejów, najczęściej po prostu ścierające drobinki pływają w oleju...... FUJ!
Tłusta warstwa, jaką pozostawiają na mojej skórze kosmetyki wszelakie, doprowadza mnie do szału i w zdecydowany sposób zwiększa rachunki za wodę.No nienawidzę być tłusta!
Ale nie oznacza to, że nie toleruję żadnej warstwy - toleruję, a jakże :) ale warstwę bardziej nawilżającą, aksamitną i nieśliską.

Lubię długi masaż.
Przeważnie drobinki dość szybko się rozpuszczają i skracają przyjemność masażu do minimum. Szkoda.


Po długich poszukiwaniach i kilku porażkach, trafiłam na hollywoodzki scrub rosyjskiej formy Organic Therapy (do kupienia w sklepie kalina, bioarp, oraz paru innych z rosyjskim arsenałem kosmetycznym).
Oprócz tego, że spełnia moje wszystkie zachcianki peelingowe, to jeszcze pięknie pachnie świeżą limonką. Ma świetną, lekko gumową konsystencję. Początkowo ma troszkę kiepską przyczepność, ale po chwili masażu jego konsystencja zmienia się w kremową a przyczepność jest naprawdę świetna. Drobinki są trwałe, mocne, konkretnie zdzierają bez rysowania skóry. Ciało po zabiegu jest gładkie, aksamitne, cudne w dotyku i wcale nie tłuste!! Scrub pozostawia fajną, przyjemną powłoczkę, którą uwielbiam :)
A do tego wszystkiego scrub jest wydajny i ma dużą, półlitrową pojemność, przy niezbyt wygórowanej cenie.
No nie wiem czego można chcieć więcej.




Skład:
Sucrose, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Panthenol, Organic Citrus Aurantifolia Fruit Extract, Organic Vitis Vinifera Seed Oil, Pinus Sibirica Shell Powder, Parfum, CI 77289, CI 24890.

5 komentarzy:

  1. Scrub jest boski, jeszcze raz bardzo dziękuję za próbkę. Ale Ty i bez niego lśnisz jak gwiazda :D więc właściwie Ci niepotrzebny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaa :)))
      Budyniowy fajniej pachnie :)
      Rosyjskie scruby są wyjątkowo udane.

      Usuń
  2. Ja bardzo lubię peeliengi z Organic Shop, bosko pachną i mają dość ostre cukrowe drobinki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja te z organic shop też bardzo lubię, wyjątkowo udane te rosyjskie zdzieraki :).

      Usuń