sobota, 26 sierpnia 2017

Co mnie uwiera w blogowych obyczajach

Prowadząc bloga siłą rzeczy spędzam dużo czasu na wielu innych blogach. Każdy autor ma swoje zasady, przyzwyczajenia, nawyki. Niektóre fajne i godne naśladowania, inne niekoniecznie. Dzisiaj wymienię takie właśnie nielubiane przeze mnie praktyki blogowe. Zaznaczam, że są to moje bardzo subiektywne odczucia i nie musicie się z nimi zgadzać. Nie mam też na myśli konkretnych blogów, to takie "wspomnienia" z paru lat odwiedzania różnych stron.


1. Brak odpowiedzi na komentarze.
Bardzo mi to przeszkadza. Uważam, że dialog to podstawowa siła napędowa bloga i nie robię wpisów u kogoś dla samego wpisu. Miłe byłoby pozostawienie pod moim komentarzem chociażby uśmieszku – wiem, że autor przeczytał mój wpis, a przecież po to go umieszczałam. A najbardziej przykro mi w sytuacjach, kiedy autor odpowiada tylko wybranym a mnie pomija...
Przyznam, że jeśli ktoś notorycznie mnie olewa i nie odpowiada na moje komentarze, przestaje je na danym blogu umieszczać. 

2. Błędy ortograficzne i stylistyczne.
Męczę się bardzo czytając wpis nafaszerowany błędami. Wiem, że nie każdy jest filologiem, ale przy obecnych możliwościach automatyczne wyłapanie podstawowych błędów w tekście jest tak małym wysiłkiem, że można chociaż spróbować. Jasnym jest, że błędów nie zawsze da się uniknąć, ale niektóre wyrazy są tak oszpecone, że muszę je parę przeczytać, żeby zrozumieć co znaczą. Ja zapewne też robię błędy, ale naprawdę bardzo staram się ich unikać. Przestałam odwiedzać parę blogów, na których tych starań nie mogłam się dopatrzeć nawet w najmniejszym stopniu.

3. Interesowne komentarze.
Jak płachta na byka działają na mnie dopiski w komentarzach typu „zaobserwuję jak Ty mnie zaobserwujesz”. Nie uznaję sztucznego nabijania obserwatorów i drażnią mnie tego typu propozycję, bo od razu pachną tym właśnie procederem. Zostawiłaś komentarz więc zapewne wejdę na Twoje konto w disqusie – jeśli masz podlinkowany tam adres bloga to go bez problemu znajdę i zdecyduję, czy chcę być stałym czytelnikiem.

4. Promowanie rozdań drogeryjnych.
Drażnią mnie komentarze linkujące rozdania kosmetyków drogeryjnych, których od wielu lat nie używam. Uważam takie zachowanie za dość dużą ignorancję wobec mnie i mojego bloga. Skoro bowiem weszłaś na mojego bloga to mogłaś przeczytać chociaż podtytuł „przejdź na naturalną stronę kosmetycznej mocy”, wyraźnie chyba sugerujący, że stosuję pielęgnację naturalną. To jak zaproszenie wegetarianina na promocję hamburgerów wołowych w mcdonaldzie!

5. Krytykowanie za wydawanie pieniędzy.
Niemiłe w moim mniemaniu są komentarze „nigdy nie kupiłabym tak drogiego kosmetyku!”, „tyle pieniędzy za tonik?”.
Czuje się krytykowana za to, że kupuję drogie kosmetyki – jest to niekulturalne. Stwierdzenie, że kosmetyk jest drogi, lub według kogoś kogoś za drogi, bez towarzyszącego mu ładunku emocjonalnego ;) i podtekstów w moim kierunku, mi nie przeszkadza. Sama zresztą czasem odnoszę się do cen produktów u innych ale bez komentowania zasadności tegoż zakupu. Natomiast zawoalowane sugestie o nieodpowiedzialnym szastaniu kasą i karcenie mnie za to nie podoba mi się. Moja kasa, mogę sobie nią szastać do woli. Nikt nie ma prawa mnie za to krytykować i podważać mojej ekonomicznej poczytalności z tego powodu.

6. Wyścig w ilości pisanych komentarzy.
Nerwowo reaguję na pozostawienie komentarza, z którego jasno wynika, że jego autorka nie czytała mojego wpisu, albo czytała najwyżej co 5 słowo. Nie rozumiem po co komentować tekst, którego nie miało ochoty się przeczytać? Są jakieś nowe zawody z fajnymi nagrodami w kategorii „ilość napisanych komentarzy do nieczytanych postów”?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ale sobie ulżyłam! Czasami trzeba.
Ponieważ mnie powyższe rzeczy uwierają, sama staram się ich unikać. Zapewne nie zawsze mi się to udaje. Na pewno ja też mam denerwujące innych przyzwyczajenia i zachowania :D. Jest okazja do „dania mi w pysk”, więc śmiało :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz