sobota, 23 listopada 2013

Twarzowe glinki :)

Oczywiście nie są na tyle twarzowe, by pokazywać się w nich ludziom :) no chyba, że chcecie poprawić humor rodzinie albo znajomym...

Glinki lubię i bardzo cenię. Moja paszcza również za nimi przepada.
Choć mam już swoich ulubieńców chętnie testuję nowe.
Ostatnio uzupełniłam zapasy glinkowe (wcale nie wymagające uzupełnienia) i zakupiłam:
- błękitna glinka z wyciągiem z żeń-szenia
- naturado, glinka zielona w paście

Moje ostatnie glinkowe odkrycie.
Tybetańska glinka błękitna z wyciągiem z żeń-szenia.




Po pierwsze konsystencja gotowej pasty - całkiem inna od typowych glinek. Maska po wymieszaniu z hydrolatem lub wodą pozbawiona jest suchości właściwej dla tego rodzaju produktów. Jest niesamowicie kremowa! Pierwszy raz mam sypką glinkę, która po rozrobieniu staje się kremem :). Nawet nie dodawałam oleju, jak mam to w zwyczaju.


Po drugie zapach - przepiękny. Jak łąka po wiosennym deszczyku. Wodno-zielony, leciutko kwiatowy i niesamowicie świeży. Bez wahania kupiłabym takie perfumy! 
Specjalnie rozrobiłam ją z wodą, zamiast z hydrolatem, żeby nie zakłócać zapachu glinki. Dobry kwadrans wąchałam zawartość miseczki zanim jej użyłam :). 
Przeważnie glinka pachnie ziemią i ma tępą konsystencję. W tym przypadku zupełna odwrotność i pełen zachwyt!
Co do działania również bardzo mi ono odpowiada. Na pierwszy plan wysuwa się działanie odżywcze i oczyszczające. Glinka ładnie też zamyka pory i wygładza twarz. Skóra jest bardziej zwarta, sprawia wrażenie gęstszej. Po kilku minutach od nałożenia czuję wzmagające się pieczenie skóry - martwiłam się, że mnie podrażni, ale nic takiego się nie zdarzyło. Twarz nie była nawet zaczerwieniona. Zmyłam ją wodą i przez godzinę nie nakładałam kremu ani toniku - skóra nie była sucha ani ściągnięta. A przypominam, że nie dodałam oleju :).
Oczywiście używałam jej też w standardowy dla siebie sposób (czyli z hydrolatem i olejem) i oprócz tego, że działanie było odpowiednio skorygowane poprzez dodane składniki, to zapach wciąż był powalający.
Na pewno kupię ją ponownie i na pewno dokupię inne glinki z tej serii - zieloną z ekstraktem z zielonej herbaty i białą z ekstraktem z bambusa :).



Zielona glinka firmy Naturado w paście to żadna nowość dla znawców tematu :).
Stosuję ją w formie 15 minutowej maseczki albo jako produkt do mycia twarzy, zamiast żelu lub mydła.
Oczyszcza dokładnie i dogłębnie, poprawia kondycję skóry i bardzo ładnie ją wygładza. Jeśli stosuję ją jako maseczkę to zawsze przed zmyciem robię krótki masaż twarzy - wprawdzie zawiera niezbyt wiele drobinek i są one delikatne, ale można zauważyć lekki efekt peelingu po takim zabiegu. Ma świetną, kremową i wilgotną konsystencję, nie zasycha na twarzy zbyt szybko i nie powoduje uczucia wysuszenia po zmyciu.
Pachnie marcepanem - strasznie to lubię!
Bardzo dobry, skuteczny i wygodny produkt. Duża pojemność (300ml), wydajność i atrakcyjna cena. Warto. Naprawdę warto.


Post na życzenie Beeets, którą pozdrawiam :).

2 komentarze:

  1. Glinki z lawendowej szafy są boskie - uzależniłam się od nich! Polecam zwłaszcza różową egipską glinkę, skóra po niej jest super mięciutka i gładka. I te z ekstraktami! Oczywiście zamówienie zrobiłam pod wpływem bloga...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, muszę koniecznie te glinki od Ciebie wypróbować, tylko czas mi stoi na przeszkodzie.
      Strasznie Ci dziękuję za przesyłkę *-:
      Jednak marzenia się spełniają :) wystarczyło napisać, że chciałabym je mieć i proszę - wróżka Elusia zadbała o resztę!

      Usuń