Jak zmienić pielęgnację na naturalną

Jak zmienić pielęgnację na naturalną i nie zwariować :)

Wszystkich gorąco zachęcam do przejścia na pielęgnację naturalną - naprawdę warto! Jest to jednak dość poważna zmiana i proces, do którego warto podejść metodycznie i z głową. I taki właśnie sposób polecam.
Wariaci i osoby posiadające syndrom kosmetycznego ADHD mogą iść na żywioł. A co! Jak szaleć to na całego! Ponoć bez ryzyka nie ma zabawy! W sumie każdy sposób prowadzący do upragnionego celu jest dobry.

Przede wszystkim nie wierzcie powszechnie głoszonym hasłom, jakoby pielęgnacja naturalna była zastrzeżona dla posiadaczy grubych i pełnych portfeli - to tylko kretyński slogan osób wiedzących o kosmetykach naturalnych tyle, co ja o pieczeniu ciast! Nie dajcie się nabrać.
Tak samo jak w kosmetykach drogeryjnych występują tu różne półki cenowe. Owszem, są kosmetyki drogie, bardzo drogie i absurdalnie drogie. Ale to, czy na takie własnie się zdecydujecie zależy wyłącznie od Was. Powszechnie dostępne są marki oferujące swoje produkty w cenach od kilku do 20 - 30 zł. Przykładem może być wspaniała polska firma sylveco (apteki, zielarnie, internet), szeroki dorobek rosyjskiej kosmetyki naturalnej (zielarnie, internet), alterra (rossmann), alverde (drogerie dm, allegro), produkty z lawendowej farmy i tuli (polskie mydlarnie internetowe), czy chociażby neobio, benecos, marilou bio (sklepy internetowe). Kosmetyków w przedziale cenowym 30-50 zł jest już całe mnóstwo! Niektóre dostępne są stacjonarnie, ogromna ilość w sklepach internetowych, które w dodatku często organizują promocje, wyprzedaże. Zatem kupienie fajnego kosmetyku naturalnego w niewygórowanej cenie nie jest żadnym wyczynem. Wystarczą dobre chęci i trochę refleksu :).

Uważajcie na produkty udające tylko naturalne – nie wszystko, co producent reklamuje jako naturalne faktycznie takie jest. Firmy kosmetyczne wyspecjalizowały się w niedomówieniach i grze słownej. Na fali ostatniej popularności pielęgnacji naturalnej każdy producent chciałby być postrzegany jako mający w ofercie produkty naturalne. U części jednak przypadków naturalność kończy się na paru składnikach na końcu INCI. No przecież o tym, że poza dwoma naturalnymi olejami w ilości symbolicznej, krem naszpikowany jest po brzegi chemią klienta uświadamiać nie będą - jak głupi i czytać ze zrozumieniem nie potrafi to niech ma…
Jeśli kosmetyk ma certyfikat (np. ecocert, natrue, bdih. cosmebio, icea, soil association, demeter) możemy być spokojni o skład. Jednak do naturalności składu certyfikat nie jest niezbędny. Warto więc rozpoznawać choćby najbardziej niepożądane substancje i poznać zasady czytania składów.

Należy pamiętać, że kosmetyki naturalne to nie to samo co hipoalergiczne.
Jeśli macie alergie skórne, bądź wyjątkowo wrażliwą cerę to nie wszystkie kosmetyki naturalne są dla Was. Kupujcie tylko te kosmetyki, które nie zawierają drażniących lub szkodliwych dla Was składników.
Dobrym pomysłem w takich przypadkach jest także zaopatrywanie się w sklepach z półproduktami i pielęgnowanie skóry własnymi, prostymi mieszankami. Pozwoli to całkowicie wyeliminować z pielęgnacji te substancje, które Wam szkodzą. A poza tym robienie własnych, choćby najprostszych produktów pielęgnacyjnych, sprawia nieopisaną radochę i daje wielką satysfakcję :).

Wiedza o typie cery jest raczej niezbędna. Bez tego jest trudno :).
Jak już wiemy jaką mamy cerę, wiemy też w obszarze jakich kosmetyków się poruszać. Myślę, że spokojnie można zaufać producentom i dokonać wyboru spośród produktów dedykowanych naszemu typowi skóry. Na kombinowanie przyjdzie czas. Warto też zaznajomić się z recenzjami :).

Największym błędem jaki popełniałam na początku mojej naturalnej przygody była zachłanność. Chciałam mieć wszystko i to od zaraz! Kupowałam dużo nowych kosmetyków i dużo naraz zaczynałam używać, przyprawiając skórę o zawrót głowy. Gdy jej stan się pogarszał wielkim problemem było stwierdzenie co mi nie pasuje i z czego powinnam zrezygnować. Jestem strasznie niecierpliwa i wiecznie ciekawa nowości, więc bardzo ciężko było mi to zwalczyć...
Ale udało się i zapanowałam nad swoim kosmetycznym ADHD!
Na podstawie własnych doświadczeń i błędów doradzam zawsze początkującym w tym temacie umiar :). Jak widać umiar jest uniwersalną receptą na wszystko :). Najlepiej wprowadzać produkty kolejno i osobno, w odstępie czasu pozwalającym na zaobserwowanie, jakie reakcje spowodowało włączenie ich do programu pielęgnacyjnego.

Nie wyrzucajcie dotychczas stosowanych kosmetyków - nie zabiły Was dotychczas, nie zdążą też tego zrobić do czasu skończenia napoczętego opakowania :). Wymieniajcie je sukcesywnie. Po zużyciu kremu pędzonego na parafinie zamieńcie go na krem naturalny, pozbawiony pochodnych ropy naftowej :). Skończył Wam się drogeryjny tonik? Super! Kupcie sobie hydrolat! W żelu do higieny intymnej prześwituje dno? Nareszcie możecie wymienić go na coś, co nie jest napakowane szkodliwymi, chemicznymi konserwantami i substancjami zapachowymi!
Jedynie szampony z sls i sles wyrzućcie od razu... Żartuję oczywiście :). Jak skończycie śmieciowy szampon drogeryjny - napiszcie do mnie, pomogę w wyborze naturalnego z nieukrywaną przyjemnością!

Nie zniechęcajcie się pielęgnacyjnymi porażkami - przekujcie je w sukces!
Nieudane zakupy kosmetyczne (które dopadają każdego, bez względu na stosowany rodzaj pielęgnacji), nie niosą ze sobą jedynie szkód w postaci chwilowego pogorszenia cery i straty pieniędzy - niosą ze sobą również bardzo cenne informacje, których nie można przegapić. Pozwalają nam wyłowić spośród gąszcza składników obecnych w kosmetykach te, które nam ewidentnie nie służą. Jest to naprawdę niezmiernie istotne, więc pomimo złości na nieudany zakup nie zapominajcie o wyciągnięciu tych ważnych wniosków.

Prowadźcie listę swoich kosmetycznych porażek - analiza ich składów może otworzyć Wam oczy na przyczyny kłopotów. Zwróćcie uwagę na te składniki, które się powtarzają. Oczywiście nie chodzi o składniki typu woda :) tylko o składniki aktywne, ekstrakty, wyciągi, oleje, detergenty, substancje nawilżające, wypełniające itd. W necie znaleźć można listy substancji najczęściej odpowiedzialnych za zapychanie, uczulanie, reakcje alergiczne. Niech będą dla Was wskazówką, ale pamiętajcie, że każdy ma swoich własnych wrogów i nie starajcie się na siłę dopasować do siebie najbardziej popularnych psujów cerowych. Każdy z nas jest inny, każdy z nas jest indywidualny i każdy z nas może mieć odmienną i mało powszechną listę składników nietolerowanych. Obserwujcie swoją cerę i jej reakcje - jesteście z nią od dawna i to Wy znacie ją najlepiej :). Zaufajcie więc sobie, swojemu wyczuciu i swojej wiedzy, a z pewnością uda się namierzyć i pożegnać przyczyny Waszych problemów.

Kosmetyki naturalne wprawdzie są cudowne, ale jednak działać cudów nie potrafią :). Nie wymagajcie więc tego od nich.
Nie oczekujcie, że po tygodniu stosowania naturalnego kremu Wasza cera, od lat nękana problemami, stanie się gładka jak pupcia niemowlaka i jędrna jak 10 lat temu! Efekty wymagają czasu. Dajcie go sobie. 
Zdarzyć się może również, że początkowo zaliczycie okres buntu - skóra może być kapryśna. Nie dziwcie się jej i bądźcie wyrozumiali. Przez tyle lat faszerowaliście ją chemią, że może być od niej uzależniona i ma prawo do focha! 
Ale gdy miną pierwsze zawirowania związane ze zmianą pielęgnacji, gdy dobierzecie pasujące Wam kosmetyki i nauczycie się traktować swoją skórę tak, jak na to zasługuje, odwdzięczy się Wam po tysiąckroć :). Nie dawajcie więc za wygraną zbyt szybko i nie poddawajcie się przy pierwszych niepowodzeniach - nagroda jaka Was czeka warta jest tej odrobiny wytrwałości i cierpliwości!

Nawet jeśli okaże się, że pielęgnacja oparta wyłącznie na naturalnych składnikach niestety nie jest dla Was (zdarza się i tak, na szczęście są to jedynie wyjątki) i że musicie włączyć trochę nienaturalnych produktów, to i tak osiągnęliście sukces. Pozbyliście się przecież większości szkodliwych i złych substancji, które dotychczas królowały w Waszej łazience. 

Jakby więc na to nie spojrzeć, będąc za pan brat z naturą zawsze jesteście wygrani!

Kosmetyki naturalne są wspaniałe!
I wcale nie musicie wierzyć mi na słowo. Spróbujcie.
Dajcie sobie i swojej skórze szansę na zdrową pielęgnację :)

14 komentarzy:

  1. Bardzo mądry post, ja właśnie dałam sobie szansę i nie żałuję... nie mam już na półce w lazience żadnej chemii.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale fajny artykuł, dlaczego dopiero teraz go czytam

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny post, przeczytałam z przyjemnością. Chyba jestem na dobrej drodze, aby porzucić tą całą chemię (jak zużyję mega zapasy kosmetyków) i przejść na naturalną pielęgnację. Przynajmniej spróbuję za jakiś czas, a póki co powiększam swoją wiedzę i chłonę :)

    OdpowiedzUsuń


  4. Ja polecam łagodne przejście w eko-pielęgnację poprzez kosmetyki paranaturalne - na przykład tą linię Tołpy: http://tolpa.pl/spa,k42, przede wszystkim mydła i preparaty borowinowe do kąpieli, albo rossmannowa Alterra. Kosmetyki w 100% naturalne są trochę kłopotliwe (czas przydatności do zużycia, dziwne konsystencje, duże ryzyko alergii), a takie kompromisowe rozwiązania pozwolą ciału "odetchnąć" od całej tej chemii i zaznać dobrodziejstw natury w przyjemny sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgadzam się z Tobą :)
      Nie widzę sensu zmiany pielęgnacji, jeśli tak naprawdę jej nie zmieniamy. Stosowanie kosmetyków jedynie z dodatkiem składników naturalnych to nie jest żadne rozwiązanie, bo przeciągamy tylko dostarczanie skórze chemii. Jeśli ktoś chce przejść na pielęgnację naturalną to taki wybieg nie mam moim zdaniem sensu.
      Kosmetyki naturalne mają różne konsystencje i różne terminy na zużycie - tak jak i chemia :D to żaden argument. Są takie, które mają standardowe dla drogeryjnych terminy, ale oczywiście są też takie, które są mniej żywotne z uwagi na świeże składniki. Jakich będziemy używać zależy wyłącznie od nas - nie musisz decydować się na te, które są krótkoterminowe.
      I w zasadzie kosmetyków w 100% naturalnych jest niewiele :) są to zazwyczaj tylko półprodukty :). Według niektórych standardów organizacji certyfikujących naturalne kosmetyki to takie, w których składniki naturalne stanowią 95% inci.

      Usuń
  5. Bardzo mądry artykuł :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja od dawna nie używam SLS, więc musiałam znależć nowe, ale nie tylko szampony, bo to jest też w pastach do zebów, żelach pod prysznic itd, ale okazało się że łatwo znależć nawet niedrogie rzeczy bez tego. W większości używam rzeczy naturalnych, ale trochę zgadzam się z Laurą, bo nie wszystko co jest chemią czy jest syntetyczne od razu jest złe. Tak w każdym razie twierdzi moja mama, która jest chemiczką naukowcem i wykładała chemię kosmetyczną. Niektóre opinie o szkodliwości czegoś tam to też tricki marketingowe, np producent kosmetyków naturalnych będzie zainteresowany tym, żeby podjaskrawić ewentualny negatywny wpływ czegoś. Na pewno jednak warto rzeczy kuchenne, jak oliwa, argan spożywczy czy sól himalajska zanieść też do kuchni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie twierdzę, że cała chemia jest zła. Czego używamy to nasz własny wybór.
      Nie zgadzam się natomiast z twierdzeniem Laury, że chcąc przejść na pielęgnację naturalną należy stosować okres przejściowy - mieszany. Jeśli ktoś już się jednak zdecydował zmienić swoją pielęgnację na naturalną to nie widzę potrzeby kupowania przez jakiś czas kosmetyków chemicznych z dodatkami naturalnymi.
      Nie potępiam chemii. Ani nie twierdzę, że to samo zło, bo to nieprawda. Ja stosuję pielęgnację naturalną, bo taki jest mój wybór.

      Usuń