sobota, 5 stycznia 2019

Peelmaska marki Sape

Peelmaska marki Sape zaciekawiła mnie od chwili debiutu, któremu towarzyszyła dość niemiła "aferka" na instagramie. Nie była ona jednak absolutnie wywołana przez Sape, lecz przez konkurencyjną firmę. Zarzuty wobec Sape były absurdalne i dziecinne a Sape zachowało taką klasę, kulturę i profesjonalizm, że wzbudziło to mój ogromny szacunek. Nie miałam wcześniej żadnego produktu tej marki, ale opisana sytuacja sprawiła, że z całych sił zapragnęłam ich poznać.
Oczywistym wyborem była peelmaska :), którą własnie kończę.


Od producenta:
Maseczka 3w1. Myje, peelinguje i odżywia. Połączenie białej glinki, węgla aktywnego, korundu, a także oleju z orzechów laskowych i sojowego, sprawia, że skóra staje się oczyszczona, gładka i głęboko odżywiona. Zawartość mydła potasowego, ułatwia zmywanie zanieczyszczeń po zabiegu. Zapach jest neutralny, by wyciszyć umysł przed snem.

Nałożyć na twarz, omijając okolice oczu. Pozostawić do 10 minut. Następnie zmyć ciepłą wodą okrężnymi ruchami, delikatnie masując. Stosować 1-2 razy w tygodniu.

Skład: Sodium Olivate, Sodium Castorate, Glycerin, Glycine Max Oil, Kaolin, Alumina, Corylus Avellana Seed Oil, Charcoal Powder, Tocopherol, Bisabolol

Pojemność 30ml lub 60ml, cena odpowiednio 25zł lub 35 zł




Maseczka ma grafitowy kolor i ledwo wyczuwalny zapach. Jest gęsta, ma konsystencję pasty z drobinkami korundu. Nakłada się dobrze, bez problemu można ją rozsmarować na twarzy.
Maseczka nie zasycha i nie sypie się w trakcie zabiegu, a zazwyczaj trzymałam ją dłużej niż zalecane przez producenta 10 minut. Jeśli skóra jest uszkodzona trochę podszczypuje, w końcu jest tam mydło.  Ale nigdy nie spowodowała zaczerwienienia ani podrażnienia. Zmywałam ją pod prysznicem - zwilżałam mokrymi rękami twarz i robiłam masaż, żeby korund miał szansę zadziałać. Miałam w przeszłości przykre doświadczenia z korundem, który dostał mi się do oka, więc usuwając maseczkę zaciskałam oczy z całych sił! Nic złego mi się nie przytrafiło :) ale warto na oczy uważać.

Maseczka ma bardzo interesujące wnętrze i kombinację składników, z jaką się wcześniej nie spotkałam. Jest w niej mydło potasowe, znane ze swoich właściwości peelingujących (peeling enzymatyczny) oraz oczyszczających. Peelmaska posiada dodatkowo korund, który zwiększa działanie peelingujące oraz węgiel i białą glinkę, które z kolei podbijają siłę jej oczyszczania. Świetny pomysł, bardzo mi się podoba takie zestawienie.
Dobrze dobrane i przemyślane składniki dają o sobie znać w działaniu maseczki. Cera jest mocno wygładzona, bo mamy tu zarówno peeling enzymatyczny jak i mechaniczny. Jest też dogłębnie oczyszczona, dzięki zawartości mydła potasowego, białej glinki i węgla. Obecność olejów zapobiega naciągnięciu i wysuszeniu cery a biała glinka dodatkowo wzmacnia skórę. 




Po zmyciu maski nie pozostaje tłusta powłoka, nic mi nie przeszkadza. Toniki i kremy pięknie się wchłaniają. Pory są znacznie mniej widoczne, skóra gładka, przyjemna w dotyku i o ładnym kolorycie. 
Miałam pojemność 60 ml, która wystarczyła mi na zdecydowanie więcej zabiegów niż początkowo przypuszczałam. Była i była :DDDD Nie, nie liczyłam ile razy jej użyłam, ale parokrotnie sądziłam, że za chwilę się na pewno skończy, co nie było zgodne z prawdą.

Sape zaimponowało mi swoją postawą. Okazało się, że imponująca jest również peelmaska. 

Proszę, nie dopytujcie o co chodziło z aferą przy wprowadzaniu peelmaski do sprzedaży i kto ją wywołał, bo nie zamierzam tego opisywać i powielać tych bzdur, które zarzucano Sape. Kto wie i śledził na insta, ten wie. Kto przegapił ten się już nie dowie, bo konkurencja usunęła film i wpis. W każdym razie marka Sape pokazała wielką klasę, a firma za aferą stojąca na zawsze straciła w moich oczach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz