Glinka rhassoul towarzyszy mi od wielu lat w pielęgnacji całego ciała. Bardzo ją lubię i cenię.
Dzięki ogromnemu zapasowi glinki rhassoul, jakim obdarowała mnie Malkontentka (*:), od długiego czasu używam jej namiętnie do pielęgnacji włosów.
- zwiększa siłę oczyszczającą szamponów
- pięknie odbija włosy u nasady
- poprawia kondycję włosów i odżywia je
- delikatnie i lekko peelinguje skórę głowy, która przy regularnym jej stosowaniu w szamponie w zasadzie nie domaga się odrębnego peelingu
- wzmacnia włosy i polepsza ich połysk
- zmniejsza skłonności włosów do elektryzowania się
- zwiększa objętość włosów (!) i sprawia, że wydają się grubsze i dużo mocniejsze.
- w 100 ml wody/hydrolatu rozrabiam stołową łyżkę rhassoulowych płatków
- jak już z glinki i wody/hydrolatu zrobi się ładne błotko przelewam je do butelki z szamponem i dokładnie mieszam
- czasami dodaję dodatkowo różne ekstrakty, np. z pokrzywy, czarnej rzepy a ostatnio z jabłka
Przed każdym użyciem należy nasz specyfik dokładnie wymieszać, bo oczywiście glinka osiada na dnie. Ale jest to znikomy wysiłek w porównaniu do osiąganych efektów. Lubię zostawić spienioną miksturkę na parę minutek na włosach, dając czas na działanie glince. Czasami dodaję też rozrobioną glinkę do masek włosowych. Moje włosy kochają rhassoul! I każdy włos z osobna oraz wszystkie ich tysiące razem są wdzięczne Kasi za zapas ukochanej glinki!
Miewałam glinkę rhassoul w różnych wydaniach (mniej i bardziej zmieloną, w formie pudru), jednak ta w płytkach jest moim zdaniem najfajniejsza, bo ma najgrubszą strukturę i od razu mamy dzięki temu łagodny, acz skuteczny peeling.
Oczywiście raz na jakiś czas stosuję rhassoul także w formie maseczki na twarz, ale w wydaniu włosowym dużo bardziej mnie zauroczyła. Wcześniej używałam jej w ten sposób, ale bardzo sporadycznie. Żałuję.
- poprawia kondycję włosów i odżywia je
- delikatnie i lekko peelinguje skórę głowy, która przy regularnym jej stosowaniu w szamponie w zasadzie nie domaga się odrębnego peelingu
- wzmacnia włosy i polepsza ich połysk
- zmniejsza skłonności włosów do elektryzowania się
- zwiększa objętość włosów (!) i sprawia, że wydają się grubsze i dużo mocniejsze.
Aby skombinować sobie takie cudo myjące jakiego ja używam naprawdę nie trzeba dużo wysiłku. Ja robię to tak:
- do połowy 200ml butelki wlewam szampon (mniej więcej 100ml)- w 100 ml wody/hydrolatu rozrabiam stołową łyżkę rhassoulowych płatków
- jak już z glinki i wody/hydrolatu zrobi się ładne błotko przelewam je do butelki z szamponem i dokładnie mieszam
- czasami dodaję dodatkowo różne ekstrakty, np. z pokrzywy, czarnej rzepy a ostatnio z jabłka
Przed każdym użyciem należy nasz specyfik dokładnie wymieszać, bo oczywiście glinka osiada na dnie. Ale jest to znikomy wysiłek w porównaniu do osiąganych efektów. Lubię zostawić spienioną miksturkę na parę minutek na włosach, dając czas na działanie glince. Czasami dodaję też rozrobioną glinkę do masek włosowych. Moje włosy kochają rhassoul! I każdy włos z osobna oraz wszystkie ich tysiące razem są wdzięczne Kasi za zapas ukochanej glinki!
Miewałam glinkę rhassoul w różnych wydaniach (mniej i bardziej zmieloną, w formie pudru), jednak ta w płytkach jest moim zdaniem najfajniejsza, bo ma najgrubszą strukturę i od razu mamy dzięki temu łagodny, acz skuteczny peeling.
Oczywiście raz na jakiś czas stosuję rhassoul także w formie maseczki na twarz, ale w wydaniu włosowym dużo bardziej mnie zauroczyła. Wcześniej używałam jej w ten sposób, ale bardzo sporadycznie. Żałuję.