niedziela, 13 kwietnia 2014

Wykończeniówka lauressa

Lauress - moja miłość mineralna :)
O tym, że ich podkład skradł me serce po wsze czasy pisałam TU.
Jakiś czas temu dostałam od Promolci dużą próbkę pudru wykończeniowego lauress ulimatte finish. Puder okazał się strzałem w dziesiątkę i po małych zawirowaniach przesyłkowych w końcu jest mój!


W samą porę, bo próbka, choć ogromna, była już na wykończeniu (starczyła mi na ponad dwa miesiące).
Kolor pudru bardzo mi odpowiada. Jest to neutralny beż z domieszką żółci, różu brak. Jest bardzo drobno zmielony, drobniej niż podkład.


Puder daje śliczne wykończenie makijażu - zgodnie z opisem producenta lekkie i miękkie. Matuje skutecznie i na długo, mat nie jest tępy i płaski, twarz zachowuje wielowymiarowość i nie wygląda jak obsypana mąką. Cera nie błyszczy, ale nie traci promienności - mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi :). Dodatkowo zauważyłam, że po dłuższym czasie stosowania twarz zaczyna się błyszczeć nieco później, tak jakby buzia z pudrem coraz lepiej się dogadywały. W zależności od dnia i sposobu, w jaki go spędzam, cera jest matowa przez 6-7 godzin, czasem nawet dłużej. Po tym czasie nie mam wylewu sebum i rzadko obserwuję efekt tłuszczu na twarzy. Zaczynam się świecić lecz w taki mało ciężki i nietłusty sposób. Wystarczy wówczas odcisnąć paszczkę w chusteczkę higieniczną i mamy odpoczynek od błyszczenia na kolejne godziny. Często, w wyniku zabiegania w pracy, całkiem zapominam nawet o tym drobnym zabiegu chusteczkowym a pomimo to cera wygląda naprawdę dobrze.
Ciężko jest mi określić wpływ pudru na trwałość makijażu, bo dotychczas stosowany w formie wykończeniówki puder jedwabny hauschki sprawował się w tym względzie świetnie. W każdym razie nie zauważyłam, aby po zmianie jedwabnego na puder lauressa z trwałością było gorzej.



Opakowanie jak zwykle u lauressa.
Osobiście nie polecam zdjęcia folii zabezpieczającej tak po prostu - po odkryciu wszystkich dziurek z siteczka wysypuje się zbyt duża ilość kosmetyku. Ja odcinam z folii kawałek, odsłaniając 3-4 dziurki. Wtedy jest ok.


Przy okazji zakupu pudru ultimatte finish wzięłam też sampelki innych wykończeniówek - fantastic finish medium i finishing touch medium. A co :), jak była okazja to trzeba było brać.


Na koniec porównanie pudru ultimatte finish i mojego codziennego podkładu - soft gold w formule ethereal.
Jak widzicie puder ma mniej żółtych pigmentów niż mój podkład, ale nie jest czysto beżowy i nie zawiera różowych tonów. Kolor na twarzy daje bardzo delikatny, nie przytłumia i nie zmienia jej odcienia w znaczący sposób, tylko lekko go podkreśla.


Sądząc po wydajności próbki będę go miała minimum 3 lata...
Kosztował 20$, więc biorąc pod uwagę czas, na jaki mi wystarczy, wychodzi taniej niż przysłowiowy barszcz.

5 komentarzy:

  1. O uwielbiam podrywał mineralne. Tych jeszcze nie słyszałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tej marki. Ja dopiero zaczynam przygodę z kosmetykami mineralnymi do makijażu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja uwielbiam wykończeniowy z Lily Lolo, pięknie odbija światło :)

    OdpowiedzUsuń