Mowa będzie oczywiście o testowanych przeze mnie próbkach i miniaturkach kosmetyków 100% pure, o których wspominałam TU.
Widoczne powyżej próbki i miniaturki poszły na pierwszy ogień testowy
- akurat wypadł mi parodniowy wyjazd, na który produkty były idealne
pojemnościowo. Te małe tubeczki rozkochały mnie w sobie totalnie :) są
przeurocze! I bardzo praktyczne w podróży.
Kremowy,
biały, zwarty. Dużo drobinek, które są średnio mocne. Peeling ściera na
poziomie, który przypadnie do gustu większości - nie za mocno, nie za
delikatnie. Można by rzec, że w sam raz. Miniaturka o pojemności 8ml
starczyła mi na 3 wypasione użycia. Pachnie cytrusowo. Niestety stosowałam zbyt
krótko, by zauważyć działanie rozjaśniające, ale wystarczająco by
stwierdzić działanie złuszczające. Złuszcza bardzo dobrze, acz
nienachalnie. Im bardziej przyłożymy się do masażu tym efekt jest
bardziej widoczny. Nie mam mu nic do zarzucenia. Skóra jest oczyszczona,
pory zamknięte, cera lekko napięta. Fajny.
Wygląda jak typowa pasta z zielonej glinki, jednak oparta jest nie na glinkach a na algach (czerwone i spirulina), wodorostach, ekstrakcie z zielonej herbaty, konopii, rumianku. W składzie znajdziemy też tymianek, oregano, szałwię i parę innych dobroci. A to wszystko doprowadzone do konsystencji pasty dzięki aloesowi i wodzie lawendowej.
Zapach jest silnie miętowo - eukaliptusowy. Po nałożeniu czułam pieczenie skóry i jednoczesne jej chłodzenie, oraz postępujące napinanie. Po 10 minutach i zmyciu maski skóra było pięknie oczyszczona, wszelkie brudy wyciągnięte a pory cudnie zamknięte! I do tego ogromna gładkość. Pomimo pieczenia w trakcie trzymania maski cera nie była zaczerwieniona ani podrażniona. Ale była ściągnięta, więc tonik i krem to pozycje obowiązkowe po jej użyciu. Bardzo skuteczny produkt.
Trochę
się go bałam :). Z reguły kremy regenerujące, do tego anti-age, to nie
jest dla mnie dobra kombinacja. Ale... ale :) ten jest super. Gęsta konsystencja, lekko krucha, jak silnie ubita śmietana. Wchłania się bosko i niezwykle szybko. Na twarzy nie
pozostawia żadnej tłustej powłoki tylko aksamitność. Nie
matuje, ale i nie nabłyszcza. Cera jest gładziusieńka i miła w
dotyku.
Miniaturka miała 8 ml i
używałam jej non stop przez 9 dni - na noc i na dzień pod makijaż. Z minerałami
kremik dogadywał się świetnie, bez zarzutu na nim leżały. Na noc też
bardzo mi pasował. Naprawdę wspaniały krem.
Te malutkie, bo przecież zaledwie 8ml i 11ml, opakowania są absolutnie przesłodkie! Na zdjęciu są około dwa razy większe niż w rzeczywistości. Do tego zakrętki w wersji mini :). Czyż nie są śliczne?
Balsamów było w próbkach zbyt mało bym mogła wydać rzetelną o nich opinię. Z całą pewnością zachwycają zapachem - wszystkie pachną tak jak wskazują na to nazwy i są to zapachy bardzo nasycone i naturalne. Balsamy są gęste, mają kremową konsystencję i dobrze się wchłaniają.
Moje wrażenia ze stosowania kosmetyków 100% pure są bardzo pozytywne. Zachwycają skutecznością i wysoką jakością. Myślę, że trudno będzie Wam żałować zakupu :).
Za przysłowiową chwilkę przedstawię recenzję ich odżywki nabłyszczającej do włosów.
ciekawe produkty. :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ta ciekawość nas gubi :)))
UsuńNaprawdę świetna jakość. Bardzo dopracowane i dopieszczone kosmetyki.
Rzeczywiście - te miniaturki słodko wyglądają:) aaa... i spodobała mi się "krucha konsystencja" - aż próbuje sobie wyobrazić jak to może wyglądać :)
OdpowiedzUsuńTrochę jak mocno schłodzona i silnie ubita śmietana :)
UsuńBrzmi smakowicie :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOpakowania rzeczywiścvie są przecudne :") Jak skoncze zapasy to chyba skuszę się na ten super fruits :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się go używa :)
UsuńSłyszałam o tej firmie i pewnie w końcu coś zakupię :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie maleństwa chociażby do torebki
OdpowiedzUsuńJa też lubię :))) słodkie są!
Usuń