Po paru miesiącach oczekiwania na powrót korektorów pod oczy do asortymentu Pixie stałam się posiadaczką nowej już wersji korektora w kolorze vanilla cream 01.
Od producenta:
Całkowicie naturalny korektor pod oczy, który doskonale koryguje niedoskonałości, neutralizuje i rozjaśnia przebarwienia skóry. Znakomicie kryje cienie pod oczami, utrwala makijaż oczu na cały dzień. Zawiera witaminę A (retinol), witaminę E oraz witaminę C. Zawarta w składzie gliceryna roślinnego pochodzenia, na skórze tworzy ochronny film i nawilża skórę.
Aplikacja: Nanoś korektor punktowo i delikatnie wklepuj go opuszkami palców. Korektor znakomicie sprawdza się również do kamuflażu rozszerzonych naczynek na twarzy. Pamiętaj, aby nie rozcierać korektora lecz delikatnie wklepywać go opuszkami palców. Korektor topnieje pod wpływem ciepła rąk.
Wskazówka: Możesz również wymieszać odrobinkę korektora ze swoim ulubionym kremem pod oczy. Uzyskasz w ten sposób krem koloryzujący, który wspaniale rozświetli spojrzenie i zatuszuje wszelkie oznaki zmęczenia.
Skład: Ricinus Communis Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Kaolin, Titanium Dioxide, Mica, Hydrogenated Coco-Glycerides, Sucrose Tetrastearate Triacetate, Cera Alba, Candelilla Cera, Copernicia Cerifera Cera, Squalane, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Stearyl Alcohol, Glycerin, Ascorbyl Palmitate, Retinyl Palmitate, Parfum, +/-[ CI 77492, CI 77491, CI 77499].
Cena 48zł, pojemność owiana tajemnicą.
Już na pierwszy rzut oka widać różnicę, na niekorzyść, w wyglądzie kosmetyku. Eleganckie, zaopatrzone w lusterko, słodko wyglądające i ponoć wykonane z wysokiej jakości plastiku opakowanie, zastąpiono średnio wydumanym designersko, zakręcanym, okrągłym pojemnikiem o wątpliwych walorach jakościowych. Nie wiem jak Wam się wydaje, ale według mnie nowe opakowanie jest dużo brzydsze. A do tego mniej praktyczne, bo jednak lusterko by się przydało a opcja odkręcania też nie do końca zdaje egzamin, szczególnie przy wykonaniu z marnego plastiku i codziennym używaniu. Zmiana opakowania nastąpiła wraz z podniesieniem ceny – obecnie korektor kosztuje 48zł, wcześniej była to chyba kwota 39zł.
Co do jakości samego korektora – tak jak napisałam na wstępie nie znam wersji starszej, nie porównam jej więc z obecnie dostępną. A ta obecna nie powala. Wnioskuje zatem, że starsza wersja nie dość, że dużo ładniejsza to była też lepsza, bo tyle pozytywnych opinii nie mogło być przypadkowych.
Korektor, który posiadam jest kremowy i ma bardzo zbitą, gęstą konsystencję. Zbyt zbitą moim zdaniem. Jest tępy w trakcie nakładania, kiepsko i trudno się go rozprowadza. A przecież nawet przy wklepywaniu trzeba jakoś równomiernie go rozłożyć poprzez lekkie rozsmarowanie, które właśnie w przypadku Pixie nie może być lekkie, bo jest wówczas nieskuteczne. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to korektor pod oczy, gdzie skóra jest bardzo delikatna, jego gęstość i toporność rozprowadzania są dość uciążliwe i zwyczajnie niemiłe. Producent podkreśla, by korektor nanosić punktowo i wklepywać, bez rozcierania. Wszystko fajnie, nanoszę punktowo i wklepuję. Jednak muszę doprowadzić do równomiernego pokrycia skóry pod oczami... więc lekko rozsmarować muszę w celu ujednolicenia koloru. Aby korektor nanosić wyłącznie punktowo, jedynie wklepując i uzyskać jednolity odcień musiałabym nanieść kosmetyku dużo więcej niżbym sobie tego życzyła - mówiąc kolokwialnie zrobiłabym sobie pod okiem tapetę :D.
Trwałość i siłę krycia cieni pod oczami oceniam dobrze, aczkolwiek nie zachwyca. Zauważam tendencję do osiadania w zmarszczkach, czego, według wielu czytanych przeze mnie opinii, starsza wersja nie posiadała. Dość trudno jest również zbieranie się korektora w załamaniach skóry zniwelować w ciągu dnia, bowiem lekkie "przeklepanie" skóry pod oczami nie jest w stanie ruszyć zbyt gęstego kosmetyku, a bardziej zdecydowanie działanie w tym zakresie powoduje ścieranie się korektora.
Brakuje mi też efektu świeżości i rozświetlenia skóry pod oczami, który uzyskuję stosując korektor firmy couleur caramel o praktycznie identycznym kolorze (pod nazwą podlinkowałam Wam moją recenzję korektora couleur caramel). Korektor Pixie powoduje, że skóra pod oczami jest jakaś taka smutna, przygaszona, co negatywnie odbija się na wyglądzie całej twarzy. Podkreśla też ewentualną suchość skóry i źle sprawdza się przy próbie tuszowania małych niedoskonałości na twarzy. Ja wiem – to jest korektor pod oczy, ale chyba przyznacie, że ukrycie drobnych niedoskonałości za jego pomocą nie jest przesadnym wymaganiem. Pixie niestety sobie z tym nie radzi, szybko się z nich ściera, w przypadku małych uszczerbków skórnych czy drobnych strupków powstających w trakcie gojenia się problematycznych miejsc, bardzo je podkreśla, przez co zmiany są widoczne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podsumowując nie jestem zadowolona z tego zakupu. Możliwe, że po tylu zachwytach nad starą wersją miałam nieco wygórowane oczekiwania. Jednak moje oczekiwania, nawet po zdecydowanym ich obniżeniu, nie zostały spełnione nawet w połowie. Szkoda, że w zamian za tak powszechnie cenioną, starszą opcję korektora, wprowadzono coś tak niedoskonałego z wyglądu i działania a w dodatku w wyższej cenie.
Czekałam na powrót korektora Pixie parę miesięcy. Okazało się, że nie było na co czekać, bo mój wcześniej zakupiony korektor couleur caramel sprawdza się dużo lepiej i zdecydowanie lepiej w nim wyglądam.
Już na pierwszy rzut oka widać różnicę, na niekorzyść, w wyglądzie kosmetyku. Eleganckie, zaopatrzone w lusterko, słodko wyglądające i ponoć wykonane z wysokiej jakości plastiku opakowanie, zastąpiono średnio wydumanym designersko, zakręcanym, okrągłym pojemnikiem o wątpliwych walorach jakościowych. Nie wiem jak Wam się wydaje, ale według mnie nowe opakowanie jest dużo brzydsze. A do tego mniej praktyczne, bo jednak lusterko by się przydało a opcja odkręcania też nie do końca zdaje egzamin, szczególnie przy wykonaniu z marnego plastiku i codziennym używaniu. Zmiana opakowania nastąpiła wraz z podniesieniem ceny – obecnie korektor kosztuje 48zł, wcześniej była to chyba kwota 39zł.
Co do jakości samego korektora – tak jak napisałam na wstępie nie znam wersji starszej, nie porównam jej więc z obecnie dostępną. A ta obecna nie powala. Wnioskuje zatem, że starsza wersja nie dość, że dużo ładniejsza to była też lepsza, bo tyle pozytywnych opinii nie mogło być przypadkowych.
Korektor, który posiadam jest kremowy i ma bardzo zbitą, gęstą konsystencję. Zbyt zbitą moim zdaniem. Jest tępy w trakcie nakładania, kiepsko i trudno się go rozprowadza. A przecież nawet przy wklepywaniu trzeba jakoś równomiernie go rozłożyć poprzez lekkie rozsmarowanie, które właśnie w przypadku Pixie nie może być lekkie, bo jest wówczas nieskuteczne. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to korektor pod oczy, gdzie skóra jest bardzo delikatna, jego gęstość i toporność rozprowadzania są dość uciążliwe i zwyczajnie niemiłe. Producent podkreśla, by korektor nanosić punktowo i wklepywać, bez rozcierania. Wszystko fajnie, nanoszę punktowo i wklepuję. Jednak muszę doprowadzić do równomiernego pokrycia skóry pod oczami... więc lekko rozsmarować muszę w celu ujednolicenia koloru. Aby korektor nanosić wyłącznie punktowo, jedynie wklepując i uzyskać jednolity odcień musiałabym nanieść kosmetyku dużo więcej niżbym sobie tego życzyła - mówiąc kolokwialnie zrobiłabym sobie pod okiem tapetę :D.
Trwałość i siłę krycia cieni pod oczami oceniam dobrze, aczkolwiek nie zachwyca. Zauważam tendencję do osiadania w zmarszczkach, czego, według wielu czytanych przeze mnie opinii, starsza wersja nie posiadała. Dość trudno jest również zbieranie się korektora w załamaniach skóry zniwelować w ciągu dnia, bowiem lekkie "przeklepanie" skóry pod oczami nie jest w stanie ruszyć zbyt gęstego kosmetyku, a bardziej zdecydowanie działanie w tym zakresie powoduje ścieranie się korektora.
Brakuje mi też efektu świeżości i rozświetlenia skóry pod oczami, który uzyskuję stosując korektor firmy couleur caramel o praktycznie identycznym kolorze (pod nazwą podlinkowałam Wam moją recenzję korektora couleur caramel). Korektor Pixie powoduje, że skóra pod oczami jest jakaś taka smutna, przygaszona, co negatywnie odbija się na wyglądzie całej twarzy. Podkreśla też ewentualną suchość skóry i źle sprawdza się przy próbie tuszowania małych niedoskonałości na twarzy. Ja wiem – to jest korektor pod oczy, ale chyba przyznacie, że ukrycie drobnych niedoskonałości za jego pomocą nie jest przesadnym wymaganiem. Pixie niestety sobie z tym nie radzi, szybko się z nich ściera, w przypadku małych uszczerbków skórnych czy drobnych strupków powstających w trakcie gojenia się problematycznych miejsc, bardzo je podkreśla, przez co zmiany są widoczne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podsumowując nie jestem zadowolona z tego zakupu. Możliwe, że po tylu zachwytach nad starą wersją miałam nieco wygórowane oczekiwania. Jednak moje oczekiwania, nawet po zdecydowanym ich obniżeniu, nie zostały spełnione nawet w połowie. Szkoda, że w zamian za tak powszechnie cenioną, starszą opcję korektora, wprowadzono coś tak niedoskonałego z wyglądu i działania a w dodatku w wyższej cenie.
Czekałam na powrót korektora Pixie parę miesięcy. Okazało się, że nie było na co czekać, bo mój wcześniej zakupiony korektor couleur caramel sprawdza się dużo lepiej i zdecydowanie lepiej w nim wyglądam.