poniedziałek, 7 lipca 2014

Olej z korzenia łopianu

Mowa oczywiście o powszechnie znanym i cenionym za swoje właściwości oleju firmy Nami.
Oprócz głównego składnika, olejowego wyciągu z korzenia łopianu, mamy też domieszkę uczepu trójlistkowego, pokrzywy, omanu, podbiału i skrzypu polnego. Piękne towarzystwo :).

Z nieznanych mi składników obecny jest tu oman, który według speców od ziół jest uważany za jedną z najbardziej cennych roślin.


Oman był stosowany głównie jako lek silnie odkażający układ oddechowy (przy infekcjach i stanach zapalnych gardła, oskrzeli, płuc, jamy ustnej), wykrztuśny, przeciwkaszlowy, przeciwgruźliczy, przeciwprzeziębieniowy i przeciwgrypowy. Zanim wprowadzono leki przeciwko gruźlicy, antybiotyki i sulfonamidy olejek omanowy należał do najsilniejszych antyseptyków i substancji odkażających oraz przeciwgnilnych i antypleśniowych.
Stosowany zewnętrznie służy do leczenia zapaleń skóry, świądu, owrzodzeń, odleżyn.
To oczywiście zaledwie częśc jego zastosowań, ale musicie przyznać, że ciekawe z niego ziółko.

Olej z korzenia łopianu odżywia i wzmacnia cebulki włosowe, poprawia wzrost włosów, odnawia zniszczoną strukturę włosa. Pomaga zwalczyć łupież, suchość i swędzenie. Na skórę działa odżywczo, przeciwstarzeniowo i przeciwzmarszczkowo.

Olej łopianowy nie jest ani bardzo tłusty, ani mocno ciężki. Taki raczej średni. Włosy ładnie go chłoną, bez problemu wnika zarówno w nie jak i w skórę głowy. Bardzo łatwo też się zmywa i z reguły wystarczą mi standardowe 2 mycia. Dobrze spłukany nie obciąża i nie przyspiesza przetłuszczania. Włosy są po nim fajnie ciężkie, wizualnie grubsze, ale sprężyste i nie oklapnięte. Układają się bez problemu i ładnie błyszczą.
Skóra głowy jest odprężona, mniej napięta, zrelaksowana.

Od czasu do czasu kapnę też olejem do maseczek glinkowym lub nałożę na twarz - cieszy się z jego obecności. Jest gładka, ma ładny koloryt, jest dobrze odżywiona. Nie zauważyłam zapychania, ale zaznaczam, że nie stosuję oleju łopianowego na twarz regularnie, tylko sporadycznie.



Zdarza mi się też podrasować łopianem balsam do ciała. Robię to gdy moja suchość skóry woła o pomstę... Nie przepadam za olejowaniem ciała, bo nienawidzę mieć tłustej skóry. Odrobina łopianu domieszanego do balsamu jest jednak przeze mnie tolerowana, bo znacznie zwiększając siłę odżywczą i regeneracyjną smarowidła nie powoduje jego przesadnej tłustości.
Kusiło mnie przetestowanie go na rzęsach. Więc spróbowałam. Używałam jednak zbyt krótko, by zauważyć efekty. A to dlatego, że jestem zbyt leniwa na cowieczorne zdejmowanie soczewek, a mając soczewki nie nałożę przecież oleju na rzęsy... W każdym bądź razie moim zdaniem taka kuracja rzęsowa może być naprawdę świetna, a przy okazji okolice oczu dopieścimy. Nie stwierdziłam szczypania ani podrażnienia, olej pod tym względem był bardzo łagodny dla oczu.

Olej ma absolutnie fantastyczny, zielony kolor! Przecudny :). Pachnie... łopianowo :) i trochę ziołowo, mi bardzo odpowiada.