Na początku grudnia zostałam szczęśliwą posiadaczką ich kilku produktów, o których pisałam TU.
Używany przeze mnie krem pomarańczowy rozszedł się jak świeże bułeczki i obecnie pozostały jedynie jego resztki na dnie słoiczka...
W kwestii wyjaśnienia - fakt zużycia przeze mnie kremu pomarańczowego o pojemności 60 ml w niecałe 2 miesiące nie jest wynikiem niskiej wydajności kosmetyku (wydajność jest standardowa). Na tempo jego znikania złożyły się dwa czynniki:
- dużo osób obdarowałam jego próbkami, co znacząco wpłynęło na jego obecny prawie brak
- używam go zarówno na dzień jak i na noc, chyba się uzależniłam...
W związku z widocznym na zdjęciu prześwitem denka dokonałam ponownych i owocnych odwiedzin sklepu firmowego :). Moja kolejna wizyta na make me bio zakończyła się wrzuceniem do koszyka:
- kremu anti-aging na dzień
- kremu anti-aging na noc
- mydełka z awokado i wanilią
Nie mogłam się zdecydować, czy tym razem kupić krem pomarańczowy, który kocham namiętnie, czy jednak iść w kierunku pielęgnacji dla starszych pań, bo krem anti-aging zachwycił mnie w trakcie zużywania próbki. Jak widać poszłam w kierunku prewencji i postanowiłam zaklinać czas...
Po otrzymaniu przesyłki okazało się, że moje dylematy towarzyszące zakupom postanowiła rozwiązać ostatecznie i w sposób powalający z nóg Pani Ania :). W przesyłce bowiem znalazłam mydełko i ... 6 kremów!
Przy okazji powyższego zamówienia dostały mi się w prezencie kremy: pomarańczowy i featherlight oraz próbki produktów myjących do twarzy.
Moje skarby :))) |
Urodziny córki postanowiłam uczcić kolejnym remanentem ;) i jak się zapewne domyślacie kremy make me bio będą grały w nim główne role.
A to skarbki dla Was - bądźcie czujne, remanent urodzinowy się zbliża! |
Możliwość wzięcia udziału w urodzinowym remanencie zostanie ogłoszona za chwilę dosłownie, więc bądźcie czujni :).