Dzisiaj prezentuję taki własnie szampon marki desert essence.
Skład: Water (aqua), coco-glucoside (coconut derived), sodium coco-sulfate (coconut derived), melaleuca alternifolia (tea tree) leaf oil, callitris introtropica wood oil (blue cypress), mentha piperita (peppermint) oil, hydrolyzed wheat protein, mentha arvensis leaf oil, eucalyptus globulus leaf oil, opuntia vulgaris extract (nopal cactus), yucca schidigera extract (yucca cactus), citric acid, glyceryl oleate (vegetable derived), glyceryl caprylate (vegetable derived), glycerin (vegetable derived), menthol, guar hydroxypropyl-trimonium chloride, sodium chloride, sodium benzoate
Niektórzy narzekają na zapach olejku tea tree a ja zupełnie tego nie rozumiem. Tak, ma zapach ostry, wyrazisty, mocny. Ale ładny! Szampon desert essence z olejkiem tea tree oczywiście nim pachnie, ale nie jest to zapach przytłaczający. Pojawia się świeża, miętowa nutka i myślę, że nie powinien być dla nikogo uciążliwy.
Szampon świetnie się pieni i jest wydajny. Jest nieco tępawy w aplikacji, co jest cechą wielu mocno oczyszczających szamponów. Rozcieńczenie go wodą lub hydrolatem zdecydowanie poprawia ten stan rzeczy. Po spienieniu czuć dużą świeżość, leciutki chłód. Bardzo lubię zostawić spieniony szampon na minutkę lub dwie na włosach – pozwalam zadziałać olejkowi tea tree. Szampon spłukuje się bez większych problemów, ale lekko kołtuni włosy. Są splątane nieco bardziej niż zazwyczaj, ale nie jest to nic, z czym odżywka do spłukiwania sobie nie poradzi.
Kocham to uczucie czystości i świeżości skóry głowy, którą zapewnia mi szampon! Oczyszcza genialnie, ale nie wysusza ani włosów ani skóry. Działa łagodząco, kojąco, zwalcza problemy jeśli się takowe pojawią. Włosy są odbite od nasady, przyjemnie sprężyste, lśniące i miłe w dotyku a skóra głowy zadbana i w świetnej formie. Włosy z całą pewnością nie przetłuszczają się szybciej, przy regularnym stosowaniu szampon lekko ich świeżość wydłuża, ale nie jest to wyczyn na miarę zachwytów :D. Na zachwyty zasługuje natomiast cała reszta z nim związana – chwalę więc :D
Szampon kupiłam na iHerbie (jaskinia kosmetycznej rozpusty!). Dla tych co wolą zakupy na naszym polskim podwórku uprzejmie donoszę, że jest także dostępny w sklepie iwos – o tu.
Bierzcie dopóki jest.
Niektórzy narzekają na zapach olejku tea tree a ja zupełnie tego nie rozumiem. Tak, ma zapach ostry, wyrazisty, mocny. Ale ładny! Szampon desert essence z olejkiem tea tree oczywiście nim pachnie, ale nie jest to zapach przytłaczający. Pojawia się świeża, miętowa nutka i myślę, że nie powinien być dla nikogo uciążliwy.
Szampon świetnie się pieni i jest wydajny. Jest nieco tępawy w aplikacji, co jest cechą wielu mocno oczyszczających szamponów. Rozcieńczenie go wodą lub hydrolatem zdecydowanie poprawia ten stan rzeczy. Po spienieniu czuć dużą świeżość, leciutki chłód. Bardzo lubię zostawić spieniony szampon na minutkę lub dwie na włosach – pozwalam zadziałać olejkowi tea tree. Szampon spłukuje się bez większych problemów, ale lekko kołtuni włosy. Są splątane nieco bardziej niż zazwyczaj, ale nie jest to nic, z czym odżywka do spłukiwania sobie nie poradzi.
Kocham to uczucie czystości i świeżości skóry głowy, którą zapewnia mi szampon! Oczyszcza genialnie, ale nie wysusza ani włosów ani skóry. Działa łagodząco, kojąco, zwalcza problemy jeśli się takowe pojawią. Włosy są odbite od nasady, przyjemnie sprężyste, lśniące i miłe w dotyku a skóra głowy zadbana i w świetnej formie. Włosy z całą pewnością nie przetłuszczają się szybciej, przy regularnym stosowaniu szampon lekko ich świeżość wydłuża, ale nie jest to wyczyn na miarę zachwytów :D. Na zachwyty zasługuje natomiast cała reszta z nim związana – chwalę więc :D
Szampon kupiłam na iHerbie (jaskinia kosmetycznej rozpusty!). Dla tych co wolą zakupy na naszym polskim podwórku uprzejmie donoszę, że jest także dostępny w sklepie iwos – o tu.
Bierzcie dopóki jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz