środa, 1 sierpnia 2018

Nie zarabiasz na blogu to nie jesteś prawdziwym blogerem?

Co jakiś czas przez blogosferę przewijają się wpisy z radami jak zarabiać na blogach. Jest tam mnóstwo wskazówek, czasami prawdziwych, czasami gówno wartych. Jedni są szczerzy i życzliwi inni wychodzą z założenia, że nie ma sensu szczerze doradzać, bo inni zarobią więcej...
Temat na wpis dobry jak każdy inny. Jednak bardzo często na samym radzeniu się nie kończy. Kończy się na wyrażaniu negatywnych opinii na temat tych, co na blogach nie zarabiają.

Przeważają dwa punkty widzenia - ktoś, kto na blogu nie zarabia jest według autora wpisu albo nic nie znaczącym w blogosferze trybikiem, któremu nikt kasy zwyczajnie nie proponuje albo świadomie naraża dobre imię i nadszarpuje szacunek do wszystkich blogerów zadowalając się barterem i żądań o zapłatę nie wysuwając. Jeśli zatem na blogu nie zarabiasz to żeś wart niewiele i jeszcze tym wartościowszym od siebie jednostkom nierzadko szkodzisz.
No nic tylko się pociąć... I koniecznie bloga natychmiast skasować, żeby dalszego wstydu sobie oszczędzić.

Barter postrzegany jest jako rzucenie ochłapu w zamian za recenzję. Ktoś przyśle ci byle co, a Ty się namęczysz, w pocie czoła i ślęcząc godzinami posta spłodzisz. Jesteś niczym więcej jak darmową siłą roboczą pracującą nie na swój sukces, tylko na cudzą sprzedaż. Pisanie opinii w zamian za kosmetyki to jawna kpina z całej blogosfery! Nie tylko sobie ubliżam przyjmując takie oferty - ubliżam całemu środowisku szanujących się blogerów! A skoro i inni tak robią to jak blogerów sklepy i producenci mają szanować???? Stawiasz Ich, Tych pisanych z wielkiej litery Blogerów, w nader niekorzystnej i kompromitującej sytuacji. Nieładnie, nieładnie! Jak możesz tak szkodzić osobom po fachu? Ośmieszasz, zwyczajnie ich ośmieszasz!

Zakładałam bloga, bo rozpierała mnie chęć podzielenia się z kimś swoimi kosmetycznymi doznaniami. Nie zakładałam go po to, żeby na kosmetyki mieć, tylko żeby o nich opowiadać.
Pisanie wprost bądź sugerowanie, że jeśli nikt mi za wpis nie płaci gotówką to dupa wołowa jestem a nie blogerka to zwykłe chamstwo. Prawdziwa blogerka się ceni i bez potwierdzenia wpłaty klawiatury do rąk nie bierze?! Ok - to ja będę dupą wołową.

Przepraszam wszystkich najmocniej, ale rzygać mi się chce na widok takich tekstów! Gówno kogoś obchodzi co i za co robię na swoim blogu. Ja to ja. Bloger przez wielkie B to Bloger. I choćby nie wiem z jak wielkiej litery nazwę jego strony się pisało to nigdy nie będzie miał prawa osądzać mnie i mojego sposobu prowadzenia własnej strony. A jeśli według niego moje działania w jakikolwiek sposób wpływają na opinię o nim to znaczy nic więcej jak to, że to mój blog jest bardziej opiniotwórczy! I wypisując takie bzdury sam przyznaje się przed światem, że według mojego, nic nie wartego przecież bloga, oceniana jest wartość jego pracy.
Blogerze przez wielkie B - czy na pewno o to Ci chodziło? Nie zapędziłeś się przypadkiem w kozi róg wypisując te bzdury?
Wartość pracy każdego z nas kształtujemy sami. Daruj więc sobie uświadamianie tych mniej popularnych od siebie, że jak nie chcą kasy za swoje wpisy to ci szkodzą. Zalatuje to usprawiedliwianiem własnego niepowodzenia - nie zarabiam tyle ile bym mógł, bo inni blogerzy są głupi i piszą za darmo!

Nie podoba mi się brak zrozumienia dla sytuacji, w której ktoś prowadzi bloga z czystej pasji. Czy naprawdę jest to aż trudne do uwierzenia, że można pisać dla własnej przyjemności a nie dla zarobku? Że nagrodą za wpis są rozmowy z czytelnikami, wymiana doświadczeń i że dla poczucia satysfakcji nie jest niezbędny przelew na konto? Że barter nie jest brakiem szacunku dla samego siebie tylko możliwością poznania czegoś nowego i że to poznanie jest wartością samą w sobie?

Poza tym nie zgadzam się z tym, że tworzenie wpisów w ramach barteru to pisanie za darmo. Produkty, które dostajemy kosztują.
Nie podejmuję współpracy w ramach barteru, jeśli nie zakłada ona mojej swobody w wyborze kosmetyków i ich ocenie. Zawsze wybieram je pod siebie i zawsze wybieram to, co jest mi w danej chwili potrzebne. Zatem rachunek jest prosty - zarabiam na barterze tyle, ile wydałabym na kosmetyki, które i tak musiałabym w najbliższym czasie kupić.
Przyjmuję niewiele spośród otrzymywanych propozycji. I zazwyczaj są to propozycje nie tylko ciekawych firm ale i ciekawych osób :). Nawet nie wiecie ile fantastycznych ludzi poznałam (i mailowo i osobiście) dzięki barterowi! Z niektórymi mocno zakumplowałam się prywatnie. I tych nowych znajomości nie da się na żadne pieniądze przeliczyć.

Jeśli ktoś nie rozumie mojego punktu widzenia i jego zdaniem blog powinien przynosić zysk to ok - jego sprawa, jego blog. Ale skąd się bierze ta potrzeba umniejszenia cudzej pracy? To, że inni robią coś za darmo wcale nie znaczy, że jest to gorsze. A już na pewno nie znaczy, że każdy na swoim blogu zarabiający może wartość mojej pracy podważać.

Piszę dla siebie. Cieszę się, że inni też chcą to czytać. Mam frajdę nieziemską! Jest to dla mnie odskocznia od codziennych spraw, taki mój własny, mały świat. Widzę go przez pryzmat znacznie poza pieniądze wykraczający, nie ograniczają mnie one. I chciałabym aby tak zostało :).

Wpisując się w ten trend blog-coachingu mam i ja radę dla wszystkich blogerów :D
Prowadź swój blog tak jak chcesz! Chcesz - zarabiaj! Nie chcesz - nie zarabiaj! Rób to co daje ci radość. Pisz jak chcesz. Pisz tak, żeby być z siebie dumnym. Pisz szczerze - to czuć! Miej w dupie złote rady i nie daj sobie wmówić, że jedynym pryzmatem oceny tego co robisz są pieniądze. Blogowanie to ogrom doświadczeń, nie dających się zamknąć w złotówkach.

Taka rada blogerce nie przystoi?
I co z tego? Już ustaliliśmy, że jestem dupa wołowa a nie blogerka :DDDD.
Co blogerce nie wypada dupie wołowej przystoi jak najbardziej :D

Ps.
Tak, tak, oczywiście. Zaraz pojawią się opinie, że piszę tak z zazdrości :D, bo inni zarabiają na blogu a anula nie!
I wiecie co? Mam to w wołowej dupie. Serio. Na opinii osób tak myślących po prostu mi nie zależy.
A poza tym gdzie napisałam, że nie zarabiam na blogu?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz