Xlash, naturalna odżywka do rzęs, po której są one długie, gęste,
czarne i oszałamiające!
W zasadzie nie mogę zaprzeczyć większości obietnic
producenta. Jednakże najbardziej rozczarowało mnie to, co producent przemilczał
– czyli efekt odwrotnego jojo po jej odstawieniu.
Pewnym utrudnieniem była dla mnie konieczność zdejmowania na
noc soczewek kontaktowych, bowiem zgodnie z informacją dystrybutora używanie
odżywki w soczewkach nie jest wskazane (stosuję soczewki night&day, leniwa
jestem po prostu). Ale co tam! Dla powalających rzęs i pełnych nieukrywanej
zazdrości spojrzeń koleżanek mogę zdobyć się na dłubanie sobie w oczach dwa
razy na dobę – wszak niska to cena.
Przez pierwszych parę użyć odczuwałam lekki dyskomfort w
postaci pieczenia oczu, ale nie było to na tyle straszne, abym odstawiła
xlasha, a poza tym minęło szybko i bezpowrotnie. Przyznam, że regularność nie
leży w mej naturze, więc zdarzało się, że zamiast codziennie nakładałam odżywkę
na 3-4 noce tygodniowe. Pomimo to pierwsze efekty zauważyłam dość szybko. Po
ok. 3 tygodniach na rzęsach pojawiły się początkowo dziwne, cieńsze i
pozaginane końcówki, przypominające efekt owadzich nóżek, jakie można sobie czasem zmajstrować na oku tuszem.
Potem nowe końcówki wyprostowały się, zgrubiały dorównując reszcie i
pociemniały. Po kolejnych dniach efekt był coraz lepszy i lepszy – byłam
zachwycona! Rzęsy były naprawdę długie. Ale na objętości nie zyskały.
Po uzyskaniu pożądanego efektu, lub najlepszego z możliwych
do osiągnięcia, zalecane jest nakładanie xlasha 2-3 razy w tygodniu celem jego podtrzymania.
No fajnie. Ale xlash nie jest bez dna. Kiedyś się skończy. Oczywiście można
kupić wówczas kolejne opakowanie, potem kolejne i tak do emerytury. Ale czy na
pewno chcemy aby nasze rzęsy wiecznie były na dopingu??
Na to pytanie egzystencjalne, pozostające wówczas dla mnie
bez odpowiedzi, życie odpowiedziało mi samo. Po prostu zostawiłam odżywkę z
dala od domu na 3 tygodnie. No i wyszło szydło z worka, a precyzyjniej wyszły
rzęsy z powieki……
Wypadły, wykruszyły się. To co zawdzięczałam xlashowi zostało
mi odebrane z ogromną nawiązką! Nigdy wcześniej moje rzęsy nie były w tak
tragicznym stanie! Wyglądało to z grubsza tak, jakby mi ktoś uciął rzęsy
nożyczkami w połowie ich długości i wyrwał co trzecią.
Ja rozumiem – nie stosowałam odżywki jak Pan Producent
przykazał, czyli nie podtrzymywałam efektu nakładając produkt 2-3 razy
tygodniowo, ale chyba jednak lekką przesadą jest karać mnie za to aż tak
dotkliwie. Najwidoczniej Pan Producent miłościwy nie jest.
Moim zdaniem w trakcie stosowania xlasha rzęsy były na tak wysokich
obrotach, że po zaprzestaniu jego używania po prostu były niezmiernie osłabione
i musiały złapać drugi oddech.
O ile zrozumiała byłaby dla mnie sytuacja, w której po
odstawieniu xlasha rzęsy po prostu wróciłyby do stanu sprzed stosowania najlepszej
na świecie naturalnej odżywki na porost rzęs, o tyle nie rozumiem, dlaczego
to cudo tak mi je zmasakrowało po odstawieniu.
Podsumowując – polecam xlasha tylko tym, którzy zdecydowani
są stosować ją po wsze czasy.
Po miesiącu z kawałkiem moje rzęsy się odrodziły – znowu są
takie jak kiedyś!
I wiecie co? Nie rozumiem, po jaką cholerę
zaczęłam je kiedyś ulepszać….. Wprawdzie nie mają 20 cm, nie chronią mnie przed
słońcem w upalne dni, nikt nie łamie sobie karku oglądając się za nimi, ale są
zdrowe, nie takie całkiem najkrótsze a przede wszystkim wyhodowane bez
dopalaczy.
Na pocieszenie kupiłam sobie odżywkę w spiralce sante za 30
zł z niewielkim ogonkiem – jest świetna jako baza pod tusz! Polecam!
http://skarbiec-natury.pl/pl/p/Odzywka-do-rzes/2876
Skład odżywki xlash:
Aqua,
Folium Isatidis Extract, Nigella Sativa Extract, Cacumen Platycladi
Extract, Terminalia chebula extract, Polygonum multiflorum extract,
Corallium japonicum Kishinouye Extract
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz