Zacznę od najbardziej trywialnej kwestii :D - kąpię się
codziennie :D, w zasadzie dwa razy dziennie. Mam prysznic, nie mam wanny. Wybór
był świadomy i niewymuszony brakiem miejsca. Po prostu wolę prysznic a duże
prysznice wprost ubóstwiam! Nie napiszę Wam zatem o dobrodziejstwach soli do
kąpieli i cudownych właściwościach kul i płynów kąpielowych, bo nie mając wanny
nie używam ich. No dobra, używam, ale wyłącznie do moczenia stópek. W
codziennej higienie królują u nas
naturalne mydła w kostce, zazwyczaj jest też jakiś żel pod prysznic, ale nie cieszy się zbyt dużym powodzeniem….
Jedyne żele, jakie mają u nas branie to
żele do higieny intymnej, choć i w
higienie intymnej bardzo często zastosowanie znajdują u nas mydlane kosteczki.
Tak, wiem, mydła naturalne o zasadowym pH to zabójstwo dla
miejsc intymnych! Narażam się na zaburzenie właściwego odczynu pochwy,
podrażnienia, wysuszenia i całą masę innych nieprzyjemności, z infekcjami
włącznie. No cóż, może po prostu lubię ryzyko i adrenalinę, bo naturalne mydła
do higieny intymnej to u mnie norma i wieloletnia praktyka. Co więcej – nigdy w
życiu nie miałam żadnej infekcji. Podrażnień i innych przypadłości też sobie
nie przypominam. Nie twierdzę, że takowe pojawić się nie mogą, bo nie mam na
ten temat wystarczającej wiedzy. W każdym razie u nas nic się nigdy nie
zadziało.
A swoją drogą zawsze mnie zastanawiała kwestia zaburzenia
właściwego odczynu pochwy poprzez preparaty myjące, których przecież używamy
wyłącznie na zewnętrznych okolicach intymnych, a nie wewnątrz…. Może jestem po
prostu niedouczona albo mam za małą wyobraźnię.
Kupowałam kiedyś preparaty dedykowane goleniu, ale od dawna
już rzadko po takie sięgam. Zazwyczaj do
golenia wykorzystuję żele do higieny intymnej, nielubiane odżywki do włosów,
żele pod prysznic, nieraz mydła.
Polerowanie ciała to dla mnie lekka kwestia problematyczna.
Zdarzają mi się krótkie okresy fascynacji peelingami, ale zazwyczaj mijają
szybko i na długo. Nie lubię peelingów
zbyt delikatnych i takich, które zostawiają tłustość na skórze. Mam na
szczęście kilka sprawdzonych, spełniających moje oczekiwania, ale i tak nie są
one stałym elementem mojej pielęgnacji. Żebyście jednak nie pomyślały, że
całkowicie zaniedbuję usuwanie martwego naskórka i wygładzanie ciała napiszę,
że bardzo lubię ostrą gąbkę a od jakiegoś
czasu szczotkuję ciało na sucho. Wprawdzie szczotkowaniu w moim wydaniu
daleko jest do regularności, ale nawet takie nieregularne przynosi lepsze
efekty co do gładkości skóry niż peelingi :D.
Odżywianie i nawilżanie ciała
Odżywianie i
nawilżanie ciała opiera się u mnie o balsamy, masła i oleje. Czyli standard
:D. Oleje toleruję jedynie zimą, przy niskich temperaturach. Gęste i tłuste
masła, będące mieszanką maseł i olejów, również tylko w zimne okresy mają u
mnie szanse. Tłuściochy aplikuje na mokrą lub mocno wilgotną skórę, by
polepszyć i przyspieszyć ich wchłanianie. Zdecydowanie
jednak preferuję formy niezbyt tłustych balsamów lub gęstych maseł
kosmetycznych, które nie pozostawiają śliskiej warstwy i w miarę dobrze się
wchłaniają. Uwielbiam poczucie nawilżonej, odżywionej i aksamitnie gładkiej
skóry, ale nienawidzę, jeśli tym wrażeniom towarzyszy pozostająca na skórze
tłustość.
Nie wiem jak Wy, ale ja przez wiele lat po macoszemu
traktowałam skórę pod pachami. Nakładając balsam na ciało zapominałam o tym
rejonie. Odkąd puknęłam się w głowę i
przestałam pomijać skórę pod pachami w trakcie nakładania balsamu, jest ona w
widocznie lepszym stanie! Rzadko zdarzają mi się teraz podrażnienia po
goleniu i po stosowaniu dezodorantów. Naprawdę warto pamiętać o tym obszarze w
procesie pielęgnacji!
Stopy i dłonie
Miałam może ze dwa kremy przeznaczone stricte do stóp.
Przyzwyczaiłam się do smarowania stóp
tym samym kosmetykiem, który aplikuje na ciało. Przyznaję się bez bicia, że
codzienne wcieranie w stopy czegokolwiek nie jest u mnie rutyną, mocno kuleję w
tym temacie. Raz na jakiś czas urządzam
stopom spa – przygotowuję im kąpiel z solą, olejami, olejkami, mocznikiem i
wcieram w nie coś bardziej regenerującego. Do kąpieli dla stóp zawierającej
olej dobrze jest dodać trochę żelu pod prysznic bądź do kąpieli – dzięki
emulgatorom zawartym w żelu olej nie będzie się tak mocno oddzielał i nie
będzie w całości pływał jedynie na powierzchni wody.
Od paru miesięcy stosuję pumeks marokański składający się z
glinki (recenzja). Nadal jestem w nim zakochana! Zmiękczona kąpielą skóra stóp
cudownie poddaje się obróbce tym pumeksem i jakikolwiek jej nadmiar jest
usuwany kilkunastoma ruchami. Cudo! Polecam.
Kremy do rąk miewam
zazwyczaj w paru odsłonach i w paru miejscach – w domu, w pracy, w torebce.
Gustuje w tych nietłustych, szybko wchłaniających się, ale robiących co do nich
należy (czyli muszą odżywiać i nawilżać). Jeśli bardzo dokuczą mi warunki
pogodowe i łapki podupadną, stosuję mocniejszy asortyment kosmetyczny na noc
lub w formie maski. O skórki dbam
wcierając w nie oleje bądź dedykowane temu preparaty (olejki i masełka do
paznokci i skórek). Ostatnio zaczęłam też nakładać
na skórki peeling enzymatyczny (taki zwykły, twarzowy) i bardzo sobie tą
metodę chwalę – ładnie wyrównuje skórę przy paznokciach, zmiękcza ją, wygładza
i przygotowuje na przyjęciu kosmetyku nawilżająco – natłuszczającego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I to chyba tyle w kwestii szeroko rozumianej pielęgnacji ciała :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz