Zaczęły się chłodniejsze dni, więc nieuchronnie zbliża się moja wzmożona, acz nierówna walka z niechęcią do balsamowania ciała. No nie lubię! Masła do ciała, balsamy, olejki są fantastyczne - uwielbiam je kupować, oglądać, lubię je mieć. Problem zaczyna się wtedy, gdy trzeba ich użyć. Zawsze mam sto powodów, dla których muszę tą czynność odłożyć na później, odłożyć na następny dzień, odłożyć na kiedyś tam.
Na szczęście znalazłam kilka balsamów, które nie zostawiają tłustej powłoki na skórze (główny powód mojej niechęci) a jednocześnie bardzo dobrze odżywiają, nawilżają i szybko się wchłaniają. Nawet do takich balsamów mam jednak długie zęby, lecz zdecydowanie chętniej po nie sięgam. Dwa z moich ulubionych smarowideł akurat mam na stanie, więc przedstawiam je poniżej, wraz z resztą mojej aktualnej, balsamowej ekipy.