Ciciałabym, chciała, czyli ...

Zakładki bloga

piątek, 7 kwietnia 2017

Moje metody pielęgnacji: ciało

Zapraszam na kolejną część serii "moje metody pielęgnacji". Dzisiaj opiszę Wam jak dbam o ciało, w szerokim tego słowa znaczeniu :).


Oczyszczanie
Zacznę od najbardziej trywialnej kwestii :D - kąpię się codziennie :D, w zasadzie dwa razy dziennie. Mam prysznic, nie mam wanny. Wybór był świadomy i niewymuszony brakiem miejsca. Po prostu wolę prysznic a duże prysznice wprost ubóstwiam! Nie napiszę Wam zatem o dobrodziejstwach soli do kąpieli i cudownych właściwościach kul i płynów kąpielowych, bo nie mając wanny nie używam ich. No dobra, używam, ale wyłącznie do moczenia stópek. W codziennej higienie królują u nas naturalne mydła w kostce, zazwyczaj jest też jakiś żel pod prysznic, ale nie cieszy się zbyt dużym powodzeniem…. Jedyne żele, jakie mają u nas branie to żele do higieny intymnej, choć i w higienie intymnej bardzo często zastosowanie znajdują u nas mydlane kosteczki.
Tak, wiem, mydła naturalne o zasadowym pH to zabójstwo dla miejsc intymnych! Narażam się na zaburzenie właściwego odczynu pochwy, podrażnienia, wysuszenia i całą masę innych nieprzyjemności, z infekcjami włącznie. No cóż, może po prostu lubię ryzyko i adrenalinę, bo naturalne mydła do higieny intymnej to u mnie norma i wieloletnia praktyka. Co więcej – nigdy w życiu nie miałam żadnej infekcji. Podrażnień i innych przypadłości też sobie nie przypominam. Nie twierdzę, że takowe pojawić się nie mogą, bo nie mam na ten temat wystarczającej wiedzy. W każdym razie u nas nic się nigdy nie zadziało.
A swoją drogą zawsze mnie zastanawiała kwestia zaburzenia właściwego odczynu pochwy poprzez preparaty myjące, których przecież używamy wyłącznie na zewnętrznych okolicach intymnych, a nie wewnątrz…. Może jestem po prostu niedouczona albo mam za małą wyobraźnię.

Kupowałam kiedyś preparaty dedykowane goleniu, ale od dawna już rzadko po takie sięgam. Zazwyczaj do golenia wykorzystuję żele do higieny intymnej, nielubiane odżywki do włosów, żele pod prysznic, nieraz mydła.
Polerowanie ciała to dla mnie lekka kwestia problematyczna. Zdarzają mi się krótkie okresy fascynacji peelingami, ale zazwyczaj mijają szybko i na długo. Nie lubię peelingów zbyt delikatnych i takich, które zostawiają tłustość na skórze. Mam na szczęście kilka sprawdzonych, spełniających moje oczekiwania, ale i tak nie są one stałym elementem mojej pielęgnacji. Żebyście jednak nie pomyślały, że całkowicie zaniedbuję usuwanie martwego naskórka i wygładzanie ciała napiszę, że bardzo lubię ostrą gąbkę a od jakiegoś czasu szczotkuję ciało na sucho. Wprawdzie szczotkowaniu w moim wydaniu daleko jest do regularności, ale nawet takie nieregularne przynosi lepsze efekty co do gładkości skóry niż peelingi :D.

Odżywianie i nawilżanie ciała
Odżywianie i nawilżanie ciała opiera się u mnie o balsamy, masła i oleje. Czyli standard :D. Oleje toleruję jedynie zimą, przy niskich temperaturach. Gęste i tłuste masła, będące mieszanką maseł i olejów, również tylko w zimne okresy mają u mnie szanse. Tłuściochy aplikuje na mokrą lub mocno wilgotną skórę, by polepszyć i przyspieszyć ich wchłanianie. Zdecydowanie jednak preferuję formy niezbyt tłustych balsamów lub gęstych maseł kosmetycznych, które nie pozostawiają śliskiej warstwy i w miarę dobrze się wchłaniają. Uwielbiam poczucie nawilżonej, odżywionej i aksamitnie gładkiej skóry, ale nienawidzę, jeśli tym wrażeniom towarzyszy pozostająca na skórze tłustość.
Nie wiem jak Wy, ale ja przez wiele lat po macoszemu traktowałam skórę pod pachami. Nakładając balsam na ciało zapominałam o tym rejonie. Odkąd puknęłam się w głowę i przestałam pomijać skórę pod pachami w trakcie nakładania balsamu, jest ona w widocznie lepszym stanie! Rzadko zdarzają mi się teraz podrażnienia po goleniu i po stosowaniu dezodorantów. Naprawdę warto pamiętać o tym obszarze w procesie pielęgnacji!

Stopy i dłonie
Miałam może ze dwa kremy przeznaczone stricte do stóp. Przyzwyczaiłam się do smarowania stóp tym samym kosmetykiem, który aplikuje na ciało. Przyznaję się bez bicia, że codzienne wcieranie w stopy czegokolwiek nie jest u mnie rutyną, mocno kuleję w tym temacie. Raz na jakiś czas urządzam stopom spa – przygotowuję im kąpiel z solą, olejami, olejkami, mocznikiem i wcieram w nie coś bardziej regenerującego. Do kąpieli dla stóp zawierającej olej dobrze jest dodać trochę żelu pod prysznic bądź do kąpieli – dzięki emulgatorom zawartym w żelu olej nie będzie się tak mocno oddzielał i nie będzie w całości pływał jedynie na powierzchni wody.
Od paru miesięcy stosuję pumeks marokański składający się z glinki (recenzja). Nadal jestem w nim zakochana! Zmiękczona kąpielą skóra stóp cudownie poddaje się obróbce tym pumeksem i jakikolwiek jej nadmiar jest usuwany kilkunastoma ruchami. Cudo! Polecam.
Kremy do rąk miewam zazwyczaj w paru odsłonach i w paru miejscach – w domu, w pracy, w torebce. Gustuje w tych nietłustych, szybko wchłaniających się, ale robiących co do nich należy (czyli muszą odżywiać i nawilżać). Jeśli bardzo dokuczą mi warunki pogodowe i łapki podupadną, stosuję mocniejszy asortyment kosmetyczny na noc lub w formie maski. O skórki dbam wcierając w nie oleje bądź dedykowane temu preparaty (olejki i masełka do paznokci i skórek). Ostatnio zaczęłam też nakładać na skórki peeling enzymatyczny (taki zwykły, twarzowy) i bardzo sobie tą metodę chwalę – ładnie wyrównuje skórę przy paznokciach, zmiękcza ją, wygładza i przygotowuje na przyjęciu kosmetyku nawilżająco – natłuszczającego. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I to chyba tyle w kwestii szeroko rozumianej pielęgnacji ciała :). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz