Co więc mnie podkusiło do kontynuowania tej znajomości i stosowania kolejnego produktu Vianek? Zwykła babska ciekawość :D. To przez nią właśnie kupiłam enzymatyczny żel myjący do twarzy z ekstraktem z porzeczki. No dobra, wspomnienie o porzeczce też odwaliło kawał roboty - uwielbiam porzeczki w kosmetyku!
Od producenta:
Wyjątkowy żel, przeznaczony do oczyszczania cery naczynkowej, zaczerwienionej, wrażliwej. Bromelaina – enzym proteolityczny z ananasa delikatnie złuszcza martwy naskórek i wygładza. Ekstrakt z owoców czarnej porzeczki to źródło witaminy C, dzięki której skóra jest odporniejsza na skutki działania czynników zewnętrznych. Żel skutecznie myje, nie naruszając naturalnej bariery lipidowej, a olejek rumiankowy przynosi ukojenie.
Pojemność: 150 ml, cena 21 zł.
Skład: Aqua, Glycerin, Coco-Glucoside, Bromelain, Panthenol, Propanediol, Ribes Nigrum Seed Extract, Mandelic Acid, Xanthan Gum, Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Sodium Benzoate, Chamomilla Recutita Oil, Parfum.
W trakcie pierwszych paru zastosowań po umyciu twarz była trochę zaczerwieniona w niektórych obszarach, ale nie piekła i nie szczypała. Potem efekt ten zniknął bezpowrotnie. Muszę przy tej okazji wspomnieć, że moja cera często bardzo źle reaguje na bromelainę, więc patrzcie na ten chwilowy efekt zaczerwienienia przez pryzmat moich osobistych przypadłości a nie wady produktu.
Śliskość żelu sprawia, że po jego spłukaniu skóra nie jest ściągnięta, nie zauważyłam też by miał tendencję do wysuszania. Myje i zmywa makijaż dobrze jak na kosmetyk do codziennego stosowania. Z pewnością nie jest to jednak pozycja do dogłębnego oczyszczania.
Co do działania zawartych w nim enzymów można je zauważyć przy regularnym stosowaniu, ale nie liczcie na efekt peelingu enzymatycznego. W końcu jest to żel do mycia, obecny na skórze krótką chwilkę, a nie produkt peelingujący nakładany i trzymany na twarzy przez wielokrotnie dłuższy czas. Producent obiecuje delikatny efekt złuszczania i taki właśnie delikatny efekt możemy zaobserwować w trakcie jego stosowania. Żel z całą pewnością nie zastąpi nam peelingu, ale moim zdaniem nie taką rolę ma pełnić. Pełni funkcję myjącą i wspomagającą złuszczanie a nie złuszczającą sensu stricte.
Trzeba tylko pamiętać o przykładaniu większej niż zwykle uwagi na omijanie okolic oczu w trakcie stosowania żelu enzymatycznego.
Nie oceniam go przez pryzmat peelingów enzymatycznych, bo to nie jest peeling enzymatyczny tylko enzymatyczny żel myjący. A to duża różnica :). Uważam, że nie można od niego wymagać tego, do czego nie został stworzony.
Żel jest pierwszym kosmetykiem z serii vianek, który faktycznie robi to, co producent obiecał. I pierwszy, który polubiłam na tyle, że chętnie kiedyś do niego wrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz