Teraz już naprawdę moja szafka kosmetyczna pęka w szwach i nadszedł koniec kupowania mydeł na długi czas!
Mydła south of france znam i lubię od dość dawna. Jedno z nich, o zapachu mango, ze starej jeszcze szaty graficznej, opisałam TU.
Obecnie mydełka mają owalny kształt i nieco mniejszą gramaturę - zamiast dotychczasowych 200g ważą teraz 170g. Wizualnie mydełka po liftingu podobają mi się bardziej :).
Pachną zniewalająco!!! Każde z osobna i wszystkie naraz. Coś pięknego, raj dla nosa :))).
Główny i przewodni motyw danego mydełka, wskazany na opakowaniu, jest zawsze suto i z klasą okraszony moim ukochanym, czystym i klasycznym zapachem mydlanym.
Doszłam do wniosku, że internet jest bardzo ubogim nośnikiem danych i kulawym komunikatorem, bo nie daje możliwości przesłania zapachów...
Chyba najbardziej rozkochał mnie w sobie zapach lush gardenia -
świeży, mydlany, rześki, z gardenią w tle. Wersja z karite pachnie
miękko kremowo, jak klasyczna kostka dove :). Róża jest mydlana i
słodka, ale nie mdła, a figa soczysta i elegancka.Polecam.
To naprawdę świetne mydła, delikatne, kremowe, niedrogie a bardzo dobrej jakości. Trzeba je mieć.
Bosze... ale które ja mam pierwsze użyć?????