Moja znajomość kosmetyków biolove jest mocno ograniczona – miałam ich sól do kąpieli i obecnie mam parę żeli pod prysznic. Przyszła kolej na kokosowy balsam w sprayu, który bardzo mnie ciekawił za sprawą nietypowej dla takich produktów aplikacji za pomocą atomizera.
Od producenta:
Od producenta:
Balsam w sprayu długotrwale nawilża i odżywia skórę. Wzbogacony m. in. o olej sojowy i olej kokosowy.
Przed użyciem wstrząsnąć. Spryskać ciało i rozsmarować.
Pojemność 150 ml, cena 25 zł
Zapach jest typowo kokosowy. Konsystencja lejąca, mocno wodnista, bez problemu nanosi się balsam atomizerem. Jest to rozwodniona mieszanka olejów i tak właśnie się zachowuje. Kilka psików, rozsmarowanie i gotowe. Fajne to, ale balsam nie daje rady jako samodzielny kosmetyk do pielęgnacji. Ja musiałabym go nakładać regularnie ze 2-3 razy dziennie by spełniał moje długookresowe oczekiwania, które wcale nie są wygórowane. Jako dodatkowa i wspomagająca pielęgnację pozycja jest ok., ale sam w sobie ma niewystarczające właściwości nawilżające i odżywiające.
Z plusów natomiast napisze, że fajnie sprawdza się jako poranne psikadełko przed wyjściem do pracy. Szybko i łatwo się rozprowadza, nieźle wchłania, nie pozostawia mocno tłustej warstwy i nadaje skórze delikatny zapach kokosowy. Trochę wygładza, nabłyszcza. Aby jednak skóra była w dobrej formie nie mogę się zdać wyłącznie na ten balsam – muszę właściwie dopieścić ją wieczorem.
Tak więc z jego funkcji podstawowej, czyli balsamu do ciała, nie jestem zadowolona.
Postanowiłam dać mu szansę i używałam w pielęgnacji włosów. Po nałożeniu wcierki na skórę głowy spsikiwałam nim włosy na długości oraz nieco mocniej na końcach i pozostawiam razem z wcierką na całą noc. W roli lekko odżywczej mgiełki włosowej niestety również nie zachwyca. Kosmetyk lekko natłuszcza i troszkę odżywia. Rano dość ciężko się spłukuje, znacznie trudniej niż czyste oleje. Poza tym włosy po nim mają tendencję do puszenia się, nie najlepiej się układają i wyglądają tak sobie. Na jego obronę mam jedynie to, że moje włosy nie przepadają za olejem kokosowym w dużym stężeniu.
Częścią balsamu uszczęśliwiłam Agnieszkę (Kosmetyczny Fronesis), z nadzieją, że jego lekkość jej bardziej się spodoba i może jej włosy lubią kokosa. A jak nie to zawsze może zużyć do moczenia stópek :D
Przed użyciem wstrząsnąć. Spryskać ciało i rozsmarować.
Skład: Aqua, Glycine Soja Oil, Cocos Nucifera (Coconut) Oil,
Glycerin, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate,
Parfum, Benzyl Alcohol, Stearic Acid, Sodium Lauroyl Glutamate, Dehydracetic
Acid.
Pojemność 150 ml, cena 25 zł
Zapach jest typowo kokosowy. Konsystencja lejąca, mocno wodnista, bez problemu nanosi się balsam atomizerem. Jest to rozwodniona mieszanka olejów i tak właśnie się zachowuje. Kilka psików, rozsmarowanie i gotowe. Fajne to, ale balsam nie daje rady jako samodzielny kosmetyk do pielęgnacji. Ja musiałabym go nakładać regularnie ze 2-3 razy dziennie by spełniał moje długookresowe oczekiwania, które wcale nie są wygórowane. Jako dodatkowa i wspomagająca pielęgnację pozycja jest ok., ale sam w sobie ma niewystarczające właściwości nawilżające i odżywiające.
Z plusów natomiast napisze, że fajnie sprawdza się jako poranne psikadełko przed wyjściem do pracy. Szybko i łatwo się rozprowadza, nieźle wchłania, nie pozostawia mocno tłustej warstwy i nadaje skórze delikatny zapach kokosowy. Trochę wygładza, nabłyszcza. Aby jednak skóra była w dobrej formie nie mogę się zdać wyłącznie na ten balsam – muszę właściwie dopieścić ją wieczorem.
Tak więc z jego funkcji podstawowej, czyli balsamu do ciała, nie jestem zadowolona.
Postanowiłam dać mu szansę i używałam w pielęgnacji włosów. Po nałożeniu wcierki na skórę głowy spsikiwałam nim włosy na długości oraz nieco mocniej na końcach i pozostawiam razem z wcierką na całą noc. W roli lekko odżywczej mgiełki włosowej niestety również nie zachwyca. Kosmetyk lekko natłuszcza i troszkę odżywia. Rano dość ciężko się spłukuje, znacznie trudniej niż czyste oleje. Poza tym włosy po nim mają tendencję do puszenia się, nie najlepiej się układają i wyglądają tak sobie. Na jego obronę mam jedynie to, że moje włosy nie przepadają za olejem kokosowym w dużym stężeniu.
Częścią balsamu uszczęśliwiłam Agnieszkę (Kosmetyczny Fronesis), z nadzieją, że jego lekkość jej bardziej się spodoba i może jej włosy lubią kokosa. A jak nie to zawsze może zużyć do moczenia stópek :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz