Od producenta:
Balsam samoopalający na bazie masła kakaowego
Balsam doskonale nawilża, natłuszcza i wygładza skórę pozostawiając lekki odcień opalenizny. Wyprodukowany na bazie nierafinowanego, zimnotłoczonego masła kakaowego i kokosowego.
Skóra po jego użyciu jest miękka i jedwabista. Posiada naturalny, piękny zapach masła kakaowego, które dodatkowo doskonale pielęgnuje skórę. Masło kakaowe zawiera naturalne antyutleniacze neutralizujące działanie wolnych rodników, witaminy, potas, magnez, wapno i żelazo. Olej kokosowy jest zalecany do każdego typu skóry, daje uczucie chłodu, uspokaja skórę nadmiernie podrażnioną i swędzącą. DHA to substancja barwiąca skórę. Powoduje zabarwienie skóry na skutek reakcji z aminokwasami zawartymi w naskórku. W jej wyniku tworzą się barwne nierozpuszczalne w wodzie pigmenty.
Sposób użycia: Balsam można używać do twarzy i całego ciała. Po aplikacji należy umyć dłonie i odczekać kilka minut przed ubraniem się, żeby skóra całkowicie wchłonęła balsam.
Skład: Aqua, Theobroma Cacao Seed Butter, Cocos nucifera (Coconut) Oil, Glyceryl stearate, Cetearyl alcohol, Sodium stearoyl lactylate, Glycerin, Dihydroxyacetone (DHA), Gluconolactone*, Sodium Benzoate, Guar Gum, Citric Acid.
* konserwant posiadający certyfikat ECOCERT
Pojemność: 200 ml, cena 49zł
Balsam ma bardzo przyjemny zapach, w którym wiodącą i przeważającą nutę zapewnia masło kakaowe. Nie czuć typowego dla samoopalaczy smrodku.
Dla mnie bardzo ważne jest to, że balsam oprócz roli brązującej skórę ma świetne właściwości pielęgnacyjne. Super nawilża, odżywia. Skóra jest w dobrej kondycji i nie trzeba jej dodatkowo smarować niczym innym.
Początkowo miałam małą zagadkę, bo na łydkach, tuż nad kostkami, zostawał mi dużo jaśniejszy od reszty fragment skóry. Nie wiedziałam o co chodzi, aż pewnego wieczoru spłynęło na mnie olśnienie :D. Żeby nie wetrzeć świeżo nałożonego balsamu w kanapę zakładałam po jego aplikacji spodnie dresowe. A co mają standardowe spodnie dresowe na dole nogawki? Ściągacz! A co robi taki ściągacz? A przylega do skóry znacznie mocniej niż reszt nogawki….. Czyli co robi? A ściera z tej części balsam :D :D. I tak oto zagadka białego pasa nad kostkami została rozwikłana! A ja zaczęłam zakładać dresy bez ściągacza :D
Balsamem bez problemu można sobie narobić plam. W tym celu wystarczy nałożyć go nieco za dużo – wtedy ciężko jest go równomiernie rozetrzeć, szczególnie jeśli czujemy, że wcieramy go więcej niż skóra przyjmuje w pierwszym podejściu. Trzeba być oszczędnym w aplikacji i wsmarowywać go z uwagą. Na całą jedną nogę jedna pompka jest dla mnie optymalną ilością.
Skóra już po 2 oszczędnych aplikacjach zaczyna przybierać przyjemny kolorek, po 3-4 mamy naprawdę ładnie wyglądającą i opaloną skórę bez smażenia się na słońcu. Niestety barwienie to nie jest zbyt trwałe. Podczas kąpieli widzę jak kolor spływa razem z wodą. Należy też ostrożnie używać gąbki, bo gdy potrzemy ciało ostrą jej stroną zbyt ochoczo zostaniemy z jaśniejszą w tym miejscu skórą.
Efekt uzyskiwany przez balsam jest naprawdę przyjemny i świetnie wygląda, natomiast nie jest długotrwały. Łatwo się zmywa i ściera, wystarczy parę kąpieli i kolorek zanika.
Podsumowując samoopalacz lila mai to naturalny balsam brązujący o świetnych właściwościach pielęgnacyjnych. Barwi skórę na piękny, złocisty, elegancko opalony kolor, ale jego mała trwałość wymaga systematycznego stosowania. Przyłożenie się do aplikacji zapewni nam jednolity kolor.
Czy jestem zadowolona? Tak. Wy też będziecie o ile nie oczekujecie od naturalnego samoopalacza efektu rodem z solarium – czyli nie marzy się Wam spalona, wysuszona skóra i przedwczesne jej starzenie :D :D :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz