sobota, 15 lutego 2014

Truskawka w płynie

Mowa oczywiście o hydrolacie truskawkowym z biochemii urody :).


Zapach jest nie do znudzenia - każdorazowo zachwyca mnie woń słodkiego kompotu truskawkowego!
Jest to pierwszy od bardzo dawna hydrolat, którego używam saute. Początkowo było to podyktowane chęcią nacieszenia się jego słodkim zapachem, a potem działanie podpasowało mi tak bardzo, że nie widziałam potrzeby podrasowania.

Truskaweczka bardzo dobrze nawilża i lekko napina skórę. Widzę delikatne działanie rozjaśniające, przebarwienia po niedoskonałościach trochę szybciej bledną. Wyrównuje i bardzo fajnie poprawia koloryt cery.
Teraz zapewne pomyślicie, że nie jestem do końca zdrowa na umyśle, ale w działaniu hydrolatu truskawkowego podoba mi się to, że twarz mnie lekko szczypie i jest przez parę chwil lekko zaczerwieniona po jego użyciu... Nie zawsze ma to miejsce, ale dość często. Być może jestem dziwna, ale dzięki temu wiem, że on działa, że coś robi! Nie jest to uczucie niemiłe ani powodujące dyskomfort, ale jest zauważalne. Po 2-3 minutkach delikatne zaczerwienienie znika a skóra jest ładnie napięta, pory mniej widoczne.
Strasznie fajny produkt :). Chętnie ponownie kupię!


Gdyby nie to, że w zapasie mam pół litra hydrolatów, kupiłabym truskaweczkę bezzwłocznie :).
Na razie resztki zdrowego rozsądku biorą górę.


2 komentarze: