Ten piękny peeling w kształcie serduszka, składający się w z dwóch warstw, dostałam niedawno od Mariki (blog Le Bleuet). Dwie warstwy to genialny pomysł! Ciemna jest kawowa, biała to olej kokosowy i sól morska.
Zapraszam Was na post Mariki Świąteczne (superłatwe) DIY, w którym dokładnie opisała jak powstały takie peelingujące serca kawowe.
A teraz zapraszam Was na moje wrażenia po zużyciu serduszka Mariki :).
Serduszko pięknie wygląda i jeszcze piękniej pachnie! Mocno palona kawa złagodzona słodyczą kokosa. Poszłam na całość i peeling zużyłam za jednym podejściem :D. Była to porcja idealna do całego ciała (od szyi po stopy).
Najpierw przejechałam po całym ciele stroną kawową, która pozostawiała na skórze warstwę kawowych ziarenek. Potem powtórzyłam czynność stroną białą, która była bardziej tłusta, ostrzejsza i zawierała dużo ziarenek soli. Obie warstwy w kontakcie ze skórą pięknie przechodziły w płynniejszą formę, rozprowadzenie kosmetyku po skórze było bajecznie proste, ale ani przez chwilę się nie ciapał i nie rozlazł. Tym oto sposobem miałam na całej skórze zarówno część kawową jak i białą :).
Nie będę ukrywać - ten peeling to produkt dla twardzieli! Jest mocny, drobinki na pewno nie są łagodne. Pokuszę się o stwierdzenie, że to najmocniejszy peeling do ciała jakiego używałam. Ale żeby było jasne, to nie jest zarzut. Wręcz przeciwnie! Nie lubię peelingów - głaskaczy, które oprócz łaskotania pozostawiają jedynie marzenie o gładkiej skórze i tłuszcz. To nie moja bajka. Ja lubię raz a porządnie! Serduszko mi to zapewniło jak jeszcze żaden inny zdzierak.
Fakt, miałam w delikatniejszym miejscach skóry czerwone ślady. Fakt, skóra była gdzie niegdzie porysowana. Ale był to wynik mojego świadomego działania. Od pierwszego przyłożenia serduszka do skóry wiedziałam z czym mam do czynienia :) i pomimo to nie oszczędzałam się nic a nic! Masaż zrobiłam długi i mało delikatny, aż do momentu, kiedy skóra zaczęła delikatnie podszczypywać we wrażliwszych częściach.
Peeling genialnie trzyma się skóry, prawie nic się nie osypało, choć miałam go na całym człowieku - od góry do dołu. Dobrze trzymał się także podczas spłukiwania :D nie wystarczyło postać pod prysznicem, trzeba było dokładnie zmyć drobinki rękami. Nie używałam po zabiegu ani żadnego środka do mycia ani balsamu. Ciało było super gładkie, miękkie, nawilżone i natłuszczone w stopniu dla mnie optymalnym. Po prostu spełnienie moich marzeń. I wciąż pachniałam kawą!
Czy można chcieć czegoś więcej od peelingu??!
Marika - serduszko jest genialne! Nie dla "mięczaków" i "miziaczy" :D Zakochają się w nim na zabój Ci, co lubią ostro i szybko jak ja ( i bez skojarzeń proszę :P). Niesamowite doznania, dziękuję Ci za nie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz