Od kilkunastu dni jest lepiej. Widocznie i wyraźnie lepiej. Włosy są świeże o dobre kilka godzin dłużej. Kilka godzin nie brzmi szokująco, a jednak takie jest - weźcie bowiem poprawkę na to, że te kilka godzin koresponduje z ich dotychczasową świeżością na poziomie max 18-20 godzin.
Cieszę się bardzo. Ale wiadomo, że baba zawsze znajdzie dziurę w całym i powód do zmartwień. Znalazłam i ja :D. Nie wiem bowiem, co z obecnej pielęgnacji tak służy moim włosom. Jakiś konkretny produkt, czy wszystko razem? Nie dam rady na stałe używać jedynie obecnego zestawu pielęgnacyjnego, bo zanudzę siebie i swoje włosy na śmierć. Poza tym moje włosy, tak jak i skóra, lubią różnorodność i przyzwyczajają się do kosmetyków - za jakiś czas więc obecny zestaw nie będzie już skuteczny. I co wtedy? Niby nie ma sensu martwić się na zapas, ja jednak wolałabym znaleźć odpowiedź zanim to, czego używam teraz, przestanie działać.
W chwili obecnej moja pielęgnacja wygląda tak:
- łagodny szampon do codziennego stosowania Lavera
- odżywka Biolaven
- wcierka na noc zmywana rano: żel aloesowy, aloes w płynie, sok z brzozy, olej rycynowy
Żadne z powyższych nie doczekały się jeszcze recenzji, ukażą się za jakiś czas. Nie wiem też jak działałyby solo, bo boje się na razie zmienić cokolwiek :D
Z uwagi na opisany stan rzeczy i w wyniku głębszych przemyśleń, postanowiłam podejść do sprawy kompleksowo i podążać nową dla mnie drogą pielęgnacyjną - czyli stawiam na łagodne szampony i lżejsze odżywki do włosów. Być może właśnie to jest powód mojego małego, włosowego sukcesu? Będzie to spora zmiana, bowiem przez lata stosowałam, z powodzeniem, silniej oczyszczające szampony, ale za to bogatsze odżywki. Działało to super (myłam włosy co 2 dni) do momentu zmiany miejsca zamieszkania.
Zobaczymy czy zmiana zasad pielęgnacji przyniesie oczekiwane korzyści…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz