Ale w każdej rodzinie zdarza się czarna owca - w przypadku bio2you taka czarną owcą jest granatowa mgiełka do ciała o czerwonym kolorze :D.
Od producenta:
Lekka nawilżająca mgiełka do ciała z Letniej Kolekcji BIO2YOU o świeżym, słonecznym zapachu owoców Granatu. Łączy rolę lekkiej letniej wody toaletowej z rewitalizującym działaniem rokitnika. Doskonała jako kojący i odświeżający skórę zastrzyk energii w ciągu dnia. Pełen słońca, witamin i energii owoc granatu dodaje wigoru i pozytywnego nastroju każdego dnia. Mgiełka jest bardzo delikatna, nie zawiera alkoholu, przeznaczona także dla skóry wrażliwej. 100 ml
Ekstrakt z rokitnika dostarcza skórze witamin, mikroelementów, aminokwasów i kwasów tłuszczowych Omega 3-6-9. Jest silnym antyoksydantem. Wykazuje działanie odżywcze, naprawcze i regeneracyjne, poprawia strukturę i elastyczność skóry oraz wspomaga leczenie podrażnień i zmian skórnych. Wspomaga mikrokrążenie w skórze, działa przeciwstarzeniowo, odżywczo i nawilżająco.
Kosmetyk naturalny. Nie zawiera alkoholu, składników pochodzenia zwierzęcego, parabenów ani SLS. Nie testowany na zwierzętach.
Sposób użycia: używać po kąpieli jako lekką, nawilżającą ciało wodę toaletową oraz w ciągu dnia do odświeżenia skóry i nadania jej wspaniałego zapachu. Polecamy stosowanie mgiełki razem z nawilżającym żelem pod prysznic BIO2YOU Granat.
Składniki: Aqua, Hippophae Rhamnoides extract, Parfum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, CI 16255.
Pojemność 100 ml, cena 34,99, dostępność Bioekodrogeria
Bardzo ucieszyłam się, kiedy ją dostałam. Miałam co do niej dobre przeczucia, bo kosmetyki tej marki bardzo dobrze mi służą. Jednak tym razem kobieca intuicja chyba miała wolne. Użyłam jej 2 razy, ale ponieważ jest to mgiełka i nie oczekuje się po niej działania pielęgnacyjnego, którego ocena wymaga dłuższego czasu, pokuszę się o napisanie paru słów na jej temat. Niestety brak będzie pochwał…
1. Po pierwsze primo (cytując klasyka) opakowanie, choć przyjemne dla oczu jest bardzo niepraktyczne. Mgiełka do ciała, którą planowałam stosować głównie poza domem, nie ma osłonki atomizera - owszem jest plastikowa klamerka blokująca, ale jest ona malutka, z łatwością ginie w czeluściach torebki i nie jest trwała. Brak przykrywki dla atomizera powoduje niekontrolowane wydostawanie się kosmetyku w torebce po nacisku na psikacz.
2. Mgiełka wygląda uroczo, ma śliczny czerwono - różowy kolorek. I barwi skórę. Oraz ciuchy. I możecie mi wierzyć, że wówczas ten słodki kolor traci na uroku...
3. Po użyciu mgiełki skóra się klei. Szczerze mówiąc używanie mgiełki skutkujące wzrostem lepkości skóry (która lepi się wystarczająco z powodu upału) mija się z celem.
4. Zapach zbyt słodki jak na produkt mający za zadanie odświeżać. Ja po cukierkowej bryzie nie czuję się świeższa.
A miało być tak pięknie :). Jak widać nawet takiej marce jak Bio2You zdarzają się spektakularne wtopy.
1. Po pierwsze primo (cytując klasyka) opakowanie, choć przyjemne dla oczu jest bardzo niepraktyczne. Mgiełka do ciała, którą planowałam stosować głównie poza domem, nie ma osłonki atomizera - owszem jest plastikowa klamerka blokująca, ale jest ona malutka, z łatwością ginie w czeluściach torebki i nie jest trwała. Brak przykrywki dla atomizera powoduje niekontrolowane wydostawanie się kosmetyku w torebce po nacisku na psikacz.
2. Mgiełka wygląda uroczo, ma śliczny czerwono - różowy kolorek. I barwi skórę. Oraz ciuchy. I możecie mi wierzyć, że wówczas ten słodki kolor traci na uroku...
3. Po użyciu mgiełki skóra się klei. Szczerze mówiąc używanie mgiełki skutkujące wzrostem lepkości skóry (która lepi się wystarczająco z powodu upału) mija się z celem.
4. Zapach zbyt słodki jak na produkt mający za zadanie odświeżać. Ja po cukierkowej bryzie nie czuję się świeższa.
A miało być tak pięknie :). Jak widać nawet takiej marce jak Bio2You zdarzają się spektakularne wtopy.
Nie mam na razie na nią pomysłu. Z pewnością jej nie wyrzucę, bo skład ma fajny. Kombinuję z wykorzystaniem jej do włosów (jako baza do sprayu albo wcierki), ale ta lepkość trochę mnie odstrasza. Może zużyję zamiast hydrolatów do maseczek glinkowych? Albo będę nią rozcieńczać mieszanki włosowe z glinką, które spłukuję, więc lepkość nie powinna być przeszkodą (zresztą zapewne zniknie w połączeniu z glinką i maską do włosów).
Coś wymyślę :). Ale jako mgiełka do ciała z całą pewnością mi nie posłuży, bo w tym zastosowaniu dała ciała, zamiast być do ciała.
A myślałam, że to będzie fajny produkt... lecz za dużo minusów, szczególnie, że się klei i farbuje ... :(
OdpowiedzUsuńja byłam pewne, że będzie fajna :) markę bardzo lubię.
UsuńSzkoda że się nie sprawiła bo uwielbiam mgiełki i obecnie poszukuje jakiejś nowości :)
OdpowiedzUsuńTej nie mogę polecić na pewno :D
UsuńJak się klei i barwi ciuchy to zupełnie odpada .
OdpowiedzUsuńNiestety.
UsuńA wyglada tak pieknie!
Farbuje? O jesusku, latem noszę głównie białe ciuchy. Zabiłabym :D
OdpowiedzUsuń:D
UsuńŚlady nie były duże, ale jednak. Na szczęście bez problemu się sprało.
NIe znam ale przyznam że mgiełki latem to u mnie podstawa
OdpowiedzUsuńJa tez bardzo lubię :) teraz mam aloes wymieszany z hydrolatem pomaranczowym :)
UsuńZdziwiłam się trochę tym barwieniem :P. Kompletnie bym się nie spodziewała takich minusów :)
OdpowiedzUsuńMgiełka jest czerwona, więc w sumie... mogłam to przewidzieć.
UsuńO matko, barwi ciuchy?? No to nieźle:/
OdpowiedzUsuńTrochę, ale jednak....
UsuńPo prostu czerwony płyn po psiknięciu na ciało i przylgnięciu bluzki przechodzi na nią.
Nigdy się z tym nie spotkałam. Raz reklamówka z Lidla zafarbowała mi nogę i spódnicę hihihi:)
Usuńhahahahaaaa :))
UsuńBędę uważać na reklamówki :DDDD
A tak ciekawie wygląda... lepkość to coś czego nienawidzę po prostu....a atrakcje kolorystyczne to coś czego bym sie po tego typu produkcie nie spodziewała
OdpowiedzUsuńJa, jak tak teraz się nad tym zastanawiam, to myślę, że czerwony kolor mgiełki powinien był mi dać do myślenia w kwestii możliwości brudzenia....
Usuńno ale kto by sie spodziewał...
UsuńJa nie :D
UsuńNo cóż, raczej już nie kupię. Żeby nawet zatyczki na atomizer nie było...
OdpowiedzUsuńNie będę Cię namawiać :D
UsuńEj no... Ale jak to? Spodziewałam się czegoś więcej po niej...
OdpowiedzUsuńTo tak jak i ja :D
UsuńAle muszę przyznać, że to ciekawe i pouczające doświadczenie :)
Ja mgiełki stosuję tylko na odsłonięte ciało, np. dekolt, plecy, wtedy nie ma problemu farbowania, a oc do lepkości... to może za dużo po prostu?
OdpowiedzUsuńZa dużo nie było, ona po prostu tak ma :)
UsuńJa stosuje mgiełki głównie pod ubranie, bo wtedy bardziej orzeźwia i daje większą ulgę.
No tak miało być tak pięknie. To mój pierwszy kosmetyk tej marki. Nabrałam ochoty dzięki Tobie. I co? Totalna porażka. Ty i tak byłaś litościwa dla tej mgiełki. Ja w pewien upalny piątek postanowiłam świeża wyjść z pracy. Spryskałam dekolt sowicie. i po minucie ... ogień. Katastrofa totalna. jeszcze nigdy żaden kosmetyk mnie tak nie uczulił. Mgiełka skończyła w koszu naśmieci. A do marki ciężko będzie mi się przekonać.
OdpowiedzUsuńUuuuuuuuu.......
UsuńNiefajnie się zachowała!
Naprawdę ta pozycja im nie wyszła.
Ale seria z rokitnikiem, ta najstarsza (serum, tonik, kremy) są genialne i wysokiej jakości. Zupełnie inna bajka.
Wygląda kusząco, szkoda, że nie zdała u Ciebie egzaminu. ;/
OdpowiedzUsuńTeż żałuje...
UsuńŁe, spodziewałam się zupełnie innych właściwości...
OdpowiedzUsuń