Jakiś czas temu dałam sobie spokój z poszukiwaniami naturalnego tuszu do rzęs. Miałam sporo naturalnych mascar, ale żadna nie zachwyciła mnie do końca. Wymagam od tuszu do rzęs wyraźnego podkreślenia oka, konkretnego pogrubienia, ponieważ mascara to przeważnie jedyny element mojego ocznego makijażu.
Bliska ideału była mascara so'bio podkręcająca, ale okazała się krótkodystansowcem w kwestii okresu jej zdatności do używania. Dość szybko wyschła, zaczęła się kruszyć. Inne mascary (anne marie borlind, sante, kilka alverde, naturado, hauschka) dawały zbyt naturalny na moje potrzeby efekt.
Tusz alvy był na liście zachcianek makijażowych od dawna. Zarzuciłam jednak jej realizowanie na długi czas. Od paru tygodni naturalne tusze znowu zaczęły mnie męczyć... Skorzystałam zatem z promocji i kupiłam alvę!
Szczoteczka super! Idealna grubość, gęstość w sam raz. Opakowanie moim zdaniem metalowe, bardzo fajne.
Co do samego tuszu to skłamałbym twierdząc, że jest zachwycający. Ot, po prostu dobrej jakości naturalny tusz jakich wiele.
Mascara ma piękny, lśniący i głęboki kolor czerni, ale jest dość rzadka co przekłada się na bardzo naturalny efekt i brak pogrubienia. Przy próbie nałożenia więcej niż jednej warstwy bardzo długo schnie i kseruje się w nieskończoność... Nawet po godzinie odbija się na przyłożonym do rzęs palcu. Dodatkowo wyraźnie obciąża wówczas rzęsy i powoduje ich opadanie.
Tak więc mamy do wyboru:
- dobrą trwałość przy jednej warstwie ale super naturalny wygląd, przejawiający się w zasadzie jedynie poczernieniem rzęs,
- nieco bardziej wyraziste podkreślenie oka przy większej ilości warstw za cenę rozmazywania się tuszu i dużej skłonności do obciążania i sklejania rzęs.
Co by tu wybrać....
Po kilku dniach mascara troszkę gęstnieje, ale nie jest to zmiana na tyle poważna, aby w sposób widoczny mogła odmienić efekt jej użycia.
Zdecydowanym plusem jest to, że nie niszczy rzęs a wręcz o nie dba. Pielęgnuje i troszczy się o nie naprawdę dobrze. Rzęsy nie wypadają, są mocne i sprężyste. A ponieważ mam sporą skłonność do osłabiania rzęs przez tusze drogeryjne potrafię to docenić.
Jednak nie do końca jestem pewna, czy jedynym efektem, jakiego oczekuję po mascarze, jest pielęgnacja. Chciałoby się jednak dostać w pakiecie wyraźne podkreślenie oka... W końcu maluję oczy po to, by widzieć, że są umalowane. Od pielęgnowania są odżywki.
Pozostaje stwierdzić, że zakup nie spełnił moich oczekiwań. Szkoda, bo nadzieje pokładałam w nim duże :).
Pozostaje stwierdzić, że zakup nie spełnił moich oczekiwań. Szkoda, bo nadzieje pokładałam w nim duże :).
W stosunku do kolorówki raczej nie skuszę się na przejście na naturalne produkty:) Szkoda, że słaby zakup... Widocznie rzęsy potrzebują czegoś nienaturalnego ;)
OdpowiedzUsuńWidocznie tak :D
UsuńNaturalne tusze jakoś nie potrafią mnie do siebie przekonać.
A podjęłaś jakieś próby z naturalna kolorówką czy nie planujesz iść w te tematy? Bo cała reszta (podkłady, pudry, róże bronzery, cienie, błyszczyki) są bardzo fajne :)
Taa, w DDD zamówiłyśmy z siostrą podkłady mineralne La Rosa- nigdzie nie było informacji, że akurat wybrane przez nas kolory posiadają świecące drobinki :/ Nie używałam go jeszcze, trochę się obawiam efektu... Więc pierwsza próba niebyt udana...
UsuńP.S Właśnie (głównie przez Ciebie!!) popełniałam pierwsze zamówienie na Make Me Bio!:)
Nie przez mnie a dzięki mnie :D :D hihihi
UsuńMake me bio ma cudowne kremy!
Co wzięłaś???
La rosa nie znam - ja po testach wielu firm mineralnych zatrzymałam sie na lauressie i wierna mu jestem od dawana.
Jeśli to będzie Twój pierwszy raz z minerałami to poczytaj ile nakładać, czym i na co, żebyś się nie zniechęciła, bo obsługi minerałów trzeba się nauczyć.
Skusiłam się na FEATHERLIGHT który jest akurat w cenie promocyjnej, a który pasuje do mojego rodzaju cery oraz na ORANGE ENERGY, po Twojej entuzjastycznej recenzji ;) Kusił jeszcze Beautiful Face, ale to może pozycja na następne zamówienie ;)
UsuńFeatherlight nie znam jeszcze, więc ciekawa jestem opinii.
UsuńPomarańczowy musi Ci się spodobać :)
Przyjemności z używania życzę!
Z tuszy naturalnych bardzo lubię Hauschkę (szczególnie w kolorze aubergine) a ostatnio testuję maskarę essential care. Niestety, żaden tusz naturalny jakiego próbowałam nie daje efektu jak te nienaturalne. Czaję się jeszcze na maskarę Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńHauschka był całkiem fajny :)
UsuńJak nabędziesz lily lolo to chętnie poznam Twoja opinię :)
Chetnie przyjrzę się Twojemu rankingowi naturalnych maskar - uzywam pudrów mineralnych z EDM i Lily Lolo - o maskarze też już myślałam :)
OdpowiedzUsuńTylko nie nastawiaj się na efekt pogrubienia zbytnio.
UsuńNaturalne mascary są fajne, ale wyglądają na oku naturalnie :D
Jedyne jakie znam, dające wyraźniejszy efekt, to właśnie hauschka i so'bio.