Poprzednio zrobiony tonik się wziął i skończył a bez toniku jakoś nie potrafię prawidłowo funkcjonować. Nie zostało więc nic innego jak wymieszać kolejny. A że robota to przyjemna, nieskomplikowana i sympatyczna to zrobiłam to z ochotą :).
Tym razem podstawą jest hydrolat lawendowy.
Lawendowy tonik ryjkowy:
- hydrolat lawendowy 150ml
- ekstrakt z prawoślazu 4% (4ml na 100ml hydrolatu, czyli 6ml na 150ml)
- stężony ekstrakt z aloesu 4% (jw.)
- witamina B3 4% (6ml na 100ml hydrolatu, czyli 9ml na 150 ml - mam niacynamid z e-naturalne, ciężar właściwy 1g = 1,5ml)
Hydrolat kupiłam na mazidłach, reszta pochodzi z e-naturalne.
Gotowy tonik pachnie ślicznie! Ziołowy zapach lawendy, bardzo naturalny, wyraźny ale nie za mocny.
Bardzo przyjemnie chłodzi twarz i super odświeża. Pozostawia uczucie nawilżenia i odprężenia cery. Nie ściąga, choć przyznam, że spodziewałam się tego :). Ziołowy zapach czuć jeszcze troszkę po nałożeniu kremu, ładnie komponuje się z kremem orange energy make me bio :).
Mgiełkę do włosów (z biochemii urody) też mam na bazie hydrolatu lawendowego, więc ostatnio cała jestem lawendowa :) :).
a wiesz, że sobie zrobię :)
OdpowiedzUsuń:)))))
Usuńnie żałuj sobie :)
i daj znać jak się używa.
Też kręcę własne toniki, proste a dobre:) Za każdym razem robię jakiś inny, następnym razem może wypróbuję Twój, jednak nie mam hydrolatu lawendowego, więc użyję oczarowego lub rumiankowego:)
OdpowiedzUsuńDokładnie!
UsuńJa też zawsze robię inny - zależy jaki mam hydrolat i co w lodówce :)
Teraz zamówiłam na biochemii hydrolat porzeczkowy i z pszenicy.