Skład:
Sorbitol, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Caprylyl/Capryl Glucoside, Lactic Acid, Disodium Capryloyl Glutamte, Xanthan Gum, Glycerin, Lavandula Hybrida Oil*, Vaccinum Myrtillus Extract* Calendula Officinalis*, Gosspypium Herbaceum Seed Oil*, Linalool
* z upraw organicznych
* z upraw organicznych
Płyn jest wydajny, ma konsystencję rzadszego żelu. Myje i odświeża skutecznie, bez zarzutu dba o strefy intymne. Nie podrażnia, nie uwrażliwia, nie wysusza i bardzo dobrze pielęgnuje. Płyn sprawdza się świetnie, ale prawda jest też taka, że nie mam zbyt dużych ani wyjątkowych potrzeb w tym zakresie.
Nie mam nic do zarzucenia jego działaniu. Dlaczego więc recenzja nie jest tak radosna jak powinna być?
Ano dlatego, że płyn jest bezzapachowy :). Czuć jedynie lekką kwaskowość, ale taką bezpłciową. Nie lubię bezzapachowych kosmetyków. Kosmetyk musi pachnieć. Nie musi to być zapach ładny, ale musi być.
Brak zapachu przeszkadza mi bardzo. Bez niego kosmetyk jest w moim odczuciu niepełny, niedokończony... Nie potrafię w pełni czuć jego działania - być może dziwnie to brzmi, ale tak właśnie jest.
Zapewne wiele osób ucieszy bezzapachowość produktu :).
Naprawdę go polecam - to bardzo skuteczna i delikatna pielęgnacja stref intymnych. Ja raczej do niego nie wrócę, ale jedynie z uwagi na jego bezwonność, bowiem cała reszta jest na wysokim poziomie.
Jedyne na co można trochę ponarzekać to fakt, że zielony rysunek na butelce ściera się w trakcie używania. Jest on zrobiony na podobieństwo wodnych naklejek, którymi w dzieciństwie obklejałam wszystkie drzwi w domu :). Pamiętacie je? Były na kredowym, sztywnym papierze, namaczało się je w wodzie a potem przyklejało w dowolnie wybrane miejsce doprowadzając rodziców do szału.
Ścieranie naklejki nie jest mocno uciążliwe, ale zielone resztki etykiety, przyczepiające się do rąk w trakcie kąpieli, mogą człowieka nieco drażnić.
Nie mam nic do zarzucenia jego działaniu. Dlaczego więc recenzja nie jest tak radosna jak powinna być?
Ano dlatego, że płyn jest bezzapachowy :). Czuć jedynie lekką kwaskowość, ale taką bezpłciową. Nie lubię bezzapachowych kosmetyków. Kosmetyk musi pachnieć. Nie musi to być zapach ładny, ale musi być.
Brak zapachu przeszkadza mi bardzo. Bez niego kosmetyk jest w moim odczuciu niepełny, niedokończony... Nie potrafię w pełni czuć jego działania - być może dziwnie to brzmi, ale tak właśnie jest.
Zapewne wiele osób ucieszy bezzapachowość produktu :).
Naprawdę go polecam - to bardzo skuteczna i delikatna pielęgnacja stref intymnych. Ja raczej do niego nie wrócę, ale jedynie z uwagi na jego bezwonność, bowiem cała reszta jest na wysokim poziomie.
Jedyne na co można trochę ponarzekać to fakt, że zielony rysunek na butelce ściera się w trakcie używania. Jest on zrobiony na podobieństwo wodnych naklejek, którymi w dzieciństwie obklejałam wszystkie drzwi w domu :). Pamiętacie je? Były na kredowym, sztywnym papierze, namaczało się je w wodzie a potem przyklejało w dowolnie wybrane miejsce doprowadzając rodziców do szału.
Ścieranie naklejki nie jest mocno uciążliwe, ale zielone resztki etykiety, przyczepiające się do rąk w trakcie kąpieli, mogą człowieka nieco drażnić.
O! jak jest bez zapachu to może mi się spodobać. Choć mój ulubiony specyfik tego typu to płyn z natury, który sprawdza się świetnie także do mycia twarzy :D
OdpowiedzUsuńDawno nie byłam w naturze, pomimo że wiem o powrocie płynów.
UsuńMoże zajrzę....