Ciciałabym, chciała, czyli ...

Zakładki bloga

czwartek, 15 maja 2014

Zaklinanie czasu z make me bio

Postawiłam na zaklinanie upływającego czasu i nabyłam w lutym komplet do twarzy dla starszych pań firmy make me bio:
- krem anti - aging na dzień
- krem anti - aiging na noc
Śliczny komplecik :)


Wersja nocna kremu oczarowała mnie na etapie próbki (pisałam o tym TU), więc był to zakupowy pewniak.
Zwarta konsystencja, piękny zapach. Duża siła odżywcza, świetne nawilżanie i szybkie wchłanianie. Fajnie ujędrnia cerę i sprawia, że skóra wydaje się bardziej gęsta. Nie zapycha, nie podrażnia, wyrównuje koloryt. Skóra jest baaaardzo aksamitna i gładka! W tej kwestii nie ma sobie równych :), żaden inny krem nie robi takich cudów na moim ryjku.

Ze względu na siłę odżywczą używam przeważnie na noc, ale w chłodniejsze dni bardzo dobrze spisywał się również na dzień, pod makijaż. Minerały ładnie się na nim trzymają, nie tracą trwałości a skóra nie świeci się szybciej.
Wyjątkowo udany krem, strasznie go lubię i świetnie mi służy. Chwilowo zrobiłam przerwę w jego używaniu, czeka na jesień schowany w lodówce :).


W wersji na dzień pokładałam duże nadzieje, jednak nie została ona moim ulubionym kremem. Ma bardzo lekką, puszystą konsystencję, najkrótszy z kremów make me bio skład oraz najdelikatniejszy zapach. W przeciwieństwie do kremu pomarańczowego nie wchłania się do matu, pozostawia na skórze błyszczącą warstwę, ale nie jest ona tłusta, raczej wilgotna. Pomimo tego, po nałożeniu podkładu, nie przyspiesza świecenia się cery ani nie pogarsza trwałości makijażu.
Moja twarz po kremie anti-aging na dzień nie jest tak przyjemna i gładka w dotyku jak po wersji nocnej lub orange energy. Mam wrażenie, że po dłuższym stosowaniu pory są lekko rozszerzone a krem zaczyna się kiepsko wchłaniać. Nawilża i odżywia bez zarzutu, ale efekt wizualny nie jest wystarczająco dobry.
Moje 2 przyjaciółki z problematycznymi cerami dostały ode mnie duże odlewki kremu i obie się w nim zakochały! Jedna ma bardzo wrażliwą, alergiczną buzię z oznakami azs, druga natomiast wyjątkowo tłustą. Obu im krem służy fantastycznie i obie zaobserwowały znaczne polepszenie stanu skóry w trakcie jego używania.
Po raz kolejny dowodzi to oczywistego i powszechnie znanego faktu, że każda z nas jest inna :) i każdej co innego pasuje.


12 komentarzy:

  1. Ma faktycznie dziwną konsystencję. Może nie tyle dziwną, co.. oryginalną ;) Pierwszy raz widzę taki krem do twarzy.
    Buziaki, Michalina.
    www.soinspiring.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. krem na dzień bardzo mi odpowiada, mam wielką ochotę na ten krem na noc, miałam próbkę i byłam kremem zachwycona,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz - to ja jestem jakaś dziwna, skoro mnie wersja na dzień nie zachwyciła :) zła nie jest, ale nie powala.
      Fajnie, że jesteś zadowolona!
      Krem na noc z kolei mnie naprawdę oczarował :), świetny jest.

      Usuń
    2. absolutnie nie dziwna, po prostu nie każdemu to samo pasuje, a krem na noc już wpisany na listę

      Usuń
  3. Skuszę się na wersję różaną niebawem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam jeszcze niczego z tej marki ale kusicielki nie próżnują i pewnie w końcu skuszą :)

    OdpowiedzUsuń
  5. od dziś jestem fanką Twojego bloga :). Czuję, że się rozumiemy i działamy na wspólnym froncie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ogromnie!!!
      Też to czuję :)))
      I z zapartym tchem czekam na Twoje mydełko - Twoje wyroby wyglądają przecudnie! Gratuluję zdolności :)

      Usuń
  6. Mam co prawda tylko próbki tych kremów (od Ciebie), ale muszę przyznać, że oba przypadły mi do gustu! Żadnego pieczenia i zaczerwienienia jak w przypadku pomarańczowej wersji, super nawilżenie i odżywienie! Wersja na noc jest genialna! Tylko te zapachy- słodkie, aż za :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej Ci pasują od nich kremy nie Tobie dedykowane :)))))
      Zapachy trochę się z czasem ulatniają na szczęście, bo ja też za słodkościami nie przepadam.

      Usuń