Ciciałabym, chciała, czyli ...

Zakładki bloga

niedziela, 9 marca 2014

Przeterminowany John!

Dzięki uprzejmości koleżanki nabyłam zdalnie :) mist do twarzy z mącznicą john masters organics. Koleżanka kupiła mi to cudo w likwidowanej drogerii marionnaud z 40% zniżką.

Okazało się, że mgiełka jest przeterminowana - skontaktowałam się z polskim dystrybutorem jmo, który po rozszyfrowaniu kodu na spodzie butelki poinformował mnie, że termin ważności upłynął 10 grudnia 2013r.




Gdyby nie fakt, że jedyną drogą odzyskania pieniędzy była reklamacja (czyli dwie osobiste wizyty w drogerii, do której mam 45 min w jedną stronę....) zapewne bym ją oddała. Ale doszłam do wniosku, że mój wolny czas wart jest więcej niż 66zł i postanowiłam zużyć przeterminowaną mgiełkę, po wcześniejszym upewnieniu się, że nie zaśmiardła ze starości.
Lenistwo me wrodzone i uwielbienie czasu wolnego na dobre mi wyszło :), bo mgiełka świetnie się sprawuje! Nie wiem, czy jest to jej standardowe działanie, czy też fakt upływu terminu ważności spowodował proces rozkładu zawartych w niej substancji i wytworzenie się nowych, cudnie działających związków :), ale zadowolona jestem z niej bardzo.


Przede wszystkim bardzo dobrze nawilża i wygładza twarz. Działanie w kierunku uregulowania wydzielania sebum jest widoczne już po kilku dniach regularnego stosowania. Cera nie świeci się tak intensywnie jak wcześniej, ale nie jest to działanie powalające w efektach - w końcu to tylko mgiełka :). Kremy bardzo ładnie z nią współpracują, mist przyspiesza czas i zwiększa stopień ich wchłaniania. Cera jest przyjemnie odświeżona, pory nieco mniejsze a koloryt z dnia na dzień trochę lepszy.

Przyjemny gadżecik. Niespecjalnie go oszczędzam, pryskam na bogato, zatem moja ocena wydajności nie byłaby obiektywna - dlatego powstrzymam się od niej.


Nerw z powodu zakupu przeterminowanego kosmetyku prawie mi minął, ponieważ mist mi służy. Wciąż jednak uważam, że 66 zł za mgiełkę po dacie ważności to zbyt dużo. Nawet jak na john masters organics.

Uważajcie na daty kosmetyków jmo, bo nie każdy ich produkt musi tak dobrze znosić nadmierny upływ czasu. Sprawdzajcie kody przed zakupem - pierwsze dwie cyferki to oznaczenie roku, w którym kosmetyk został wyprodukowany (są ważne 24 miesiące od wyprodukowania). Konkretną datę powinien rozszyfrować Wam sprzedawca. Jeśli tego nie potrafi spiszcie kod i zapytajcie polskiego dystrybutora - ja z tej opcji skorzystałam i zostałam potraktowana bardzo miło i profesjonalnie (dystrybutor jmo).
Zdarzały się też przypadki sprzedaży przeterminowanych próbek w sklepach internetowych, tak więc nie tylko stacjonarnie można się naciąć.

Bądźcie zatem czujne, bo przeterminowany John czyha na wasze portfele :).

3 komentarze:

  1. skoro się nie popsuła po dacie przydatności to świadczy to że produkt dobrze zabezpieczony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeważnie kosmetyki są zdatne do użytku po dacie ważności, co nie zmienia faktu, że nie powinni takich sprzedawać.
      Wiele razy stosowałam kosmetyki p upływie terminu wskazanego przez producenta, ale pierwszy raz od razu przeterminowany kupiłam :D

      Usuń
  2. Widziałam go ostatnio w moim Marrionnaud, ale nie jestem w grupie docelowej, więc go zostawiłam w spokoju :)

    OdpowiedzUsuń