Olej z czarnuszki (nigella sativa, czarny kminek) gości w naszej łazience od dawna. A tak naprawdę jest na stanie nieprzerwanie od kilku lat. Mój mąż używa go do twarzy, ja dodatkowo aplikuję czasem na skórę głowy i włosy.
Olej stosowany zewnętrznie wspomaga leczenie problemów skórnych (łupież, azs, trądzik, egzema, opryszczka, różnego rodzaju stany zapalne), zapobiega wypadaniu włosów, przyspiesza gojenie się ran, zmiękcza i wygładza naskórek, chroni przed poparzeniami słonecznymi. Ponadto jest naturalnym antyoksydantem, niszczy wolne rodniki i zapewnia prawidłową gospodarkę skóry.
Ma również szerokie i cenione od czasów faraona Tutenchamona działanie lecznicze, gdy stosowany jest wewnętrznie. Niestety te jego zalety nie są mi znane osobiście. Może kiedyś zdecyduję się to zmienić.
Wcześniej używaliśmy oleju z nigelli firm alepia i royal alep. Teraz uderzyłam w patriotyczną nutę i kupiłam olej polskiej, zapewne dobrze Wam znanej, firmy Olvita.