Ciciałabym, chciała, czyli ...

Zakładki bloga

piątek, 4 sierpnia 2017

Jestem pijakiem!

Wpis Esika "jak nie zostać suszoną rodzynką" na temat problemów z wypijaniem właściwej ilości wody sprawił, że zaczęłam się zastanawiać nad tym ile ja piję. I choć nigdy nie przyszło mi na myśl, że piję za mało, to nie sądziłam, że piję aż tyle! Standardem jest dla mnie osuszenie 1,5 litrowej butelki wody mineralnej w ciągu 8 godzin w pracy. Oprócz tego piję w pracy dwie kawy po 400 ml każda. W domu oczywiście też piję i to minimum pół litra, często litr i więcej różnych napojów. Zsumowanie daje zatrważającą ilość min. 3 litrów dziennie (i to jest dolna granica moich możliwości). Latem dodatkowo na porządku dziennym są arbuzy i melony, więc wychodzi jeszcze więcej.

To doprowadziło mnie do wniosku, że jestem pijakiem. Może powinnam zacząć pić mniej? :D


Nigdy nie piję na siłę, czy dlatego, że tak trzeba. Piję, bo chce mi się pić. W pracy idę na łatwiznę i ciągnę wodę z gwinta :D. W domu lubię się pobawić z przygotowywaniem wód smakowych. Moimi ulubionymi jest woda z:
- pomarańczą, plasterkiem cytryny lub grapefruita i imbirem
- jabłkami i kiwi
- gruszką, imbirem i świeżą melisą
- melonem, ananasem, miętą

Możliwości i kombinacji jest mnóstwo, często wrzucam po prostu resztki tych owoców, które mam akurat w domu i doprawiam jakimś ziółkiem. Od czasu do czasu dodaję do wody odrobinkę miodu lub syropu z agawy. Dobrze, żeby taka woda ze świeżymi owocami trochę postała celem wyciągnięcia smaku i zapachu ze składników. Jeśli Wam się spieszy to polecam wrzucić owoce do dzbanka, zalać je niewielką ilością gorącej wody i odstawić na 10 minutek. Potem uzupełniamy dzbanek zimną wodą i napój jest od razu gotowy do picia :).

Nasza Arika natomiast z całą pewnością nie wdała się we mnie, bo ma duże problemy z piciem wody. Na początku, w psiej klinice, lekarze zwracali nam uwagę, że pies jest niewystarczająco nawodniony. Patrzyli na nas podejrzliwie a z oczu lekarza można było wyczytać co o nas myśli - że zaniedbujemy psa, że nie ma dostępu do wody i różne takie paskudztwa. A ta gwiazda po prostu nie chce pić (na szczęście i lekarze już ją znają i przestali ciskać w nas groźnymi spojrzeniami). Podczas naszej nieobecności w domu nie ruszy ani wody ani jedzenia. Wracając do domu o 17 podstawiamy jej wodę, żeby chlipnęła choć trochę przed wyjściem na spacer i nie zawsze udaje nam się ją do tego namówić.  Na dwór idziemy z poidełkiem, ale i z tym nie jest tak dobrze jak byśmy chcieli.


Najchętniej Arika pije wodę prosto ze słuchawki prysznicowej :D. Po powrocie ze spacerów mamy nasz mały rytuał mycia łapek – Arika sama idzie pod prysznic, wchodzi do brodzika a my kładziemy słuchawkę na dnie i puszczamy chłodną wodę. I wtedy pije. Wtedy naprawdę pije. I to na razie jedyna skuteczna metoda na jej niechęć do picia. I żeby nie było – nie pije wody z prysznica dlatego, że lubi świeżą wodę a w misce ma starą! Zmieniamy jej wodę kilka razy dziennie. Niewiele to daje.
I wytłumacz takiej 5 kilowej blondynce, że musi pić, bo na dworze upały. A dla niej przecież upał jest wyjątkowo niebezpieczny - jest tak przesłodka, że z łatwością może się rozpuścić!


Nie wiem jak Wam, ale mi bardzo podoba się stawianie pod sklepami misek z wodą dla piesków. I cieszę się, że do coraz większej ilości miejsc można bez stresu z czworonogiem wejść. Nawet właścicielka naszego małego sklepiku spożywczego w sąsiednim bloku pozwala wchodzić nam z Ariką - oczywiście psinka jest zawsze na przy nodze i jedyne co może zrobić to powąchać wszystko z daleka :D nie zbliża się do półek a tym bardziej produktów.
Mamy niedaleko domu naszą ulubioną restaurację chińską z dużą, zamkniętą altaną ze stolikami. Arika bardzo lubi tam jadać. Albo siedzi nam na kolanach i sępi kurczaka lub krewetki, albo zwiedza altanę obwąchując każdy kąt. Mąż tylko nerwowo reaguje na kucharza, który czasem wychodzi z restauracji i siada na schodach - od razu woła Arikę i trzyma ją na rękach hahahaaa.
Latem, przebywając w zewnętrznych częściach knajpek Arika może liczyć na miskę z wodą, bekonik na talerzyku lub hot-doga bez bułki i dodatków (parówkę znaczy się dostaje :D).
Niezmiernie podoba mi się to, że psiaki są w wielu miejscach traktowane jak klienci, a nie zaraza. I do takich miejsc wracam :D

Ps. i w taki oto sprytny sposób od tematu upałów i wody zeszłam na temat Ariki... Ale co zrobić, to najwdzięczniejszy ze wszystkich tematów!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz