Od długiego już czasu włosy farbuję farbami tints of nature. Są bardzo proste w użyciu, mają żelową konsystencję, która nie spływa z włosów i nie kapie. Praktycznie nie mają zapachu. Do tego mają świetną buteleczkę z dzióbkiem, dzięki której aplikacja jest szybka i sprawna. Łatwo się zmywają i nie niszczą włosów.
Nie znacie ich? Błąd!
Po obcięciu włosów jedno opakowanie to dla mnie za dużo, więc postanowiłam je dzielić. Miałam dwa opakowania farby w dwóch różnych kolorach. Do jednego farbowania zużyłam połowę koloru 4N i to było ciutkę za mało. Wystarczyło, ale musiałam się mocno nakombinować, żeby pokryć włosy równomiernie.
Do kolejnego farbowania postanowiłam więc użyć nieco więcej niż połowę opakowania - zmieszałam:
- pozostałą połówkę koloru 4N, czyli łącznie 50ml (25ml żelu koloryzującego i 25ml płynu aktywującego koloru)
- 30 ml farby 3N (15 ml żelu koloryzującego i 15 ml płynu aktywującego)
Taka ilość (80ml) była ok, nawet troszkę zostało. A na następne farbowanie mam 70ml farby w kolorze 3N :D, czyli idealnie.
Kolor wyszedł pośredni pomiędzy 3N i 4N.
Oczywiście nie mieszałam całych farb - odmierzyłam potrzebne mi ilości przed ich połączeniem. Z buteleczek odlałam do miarki tyle ile chciałam, wlałam wszystko do buteleczki z dzióbkiem i dopiero wtedy zmieszałam. Porcja na kolejne farbowanie czeka sobie grzecznie w oddzielnych pojemnikach - żel koloryzujący i płyn aktywujący osobno.
Farby Tints of Nature kupuję na iwos.pl, ich recenzje znajdziecie u mnie tu i tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz