O ile sam pomysł wypuszczenia linii kosmetyków naturalnych jak najbardziej mnie zachwyca, to niestety daleka od zachwytu jestem w kwestii obranej przez markę drogi.
Informacje umieszczone na opakowaniach są podane w sposób mylący klienta:
1. W dolnej ramce na przodzie opakowania mamy tekst „100% składników aktywnych pochodzenia naturalnego”.
Przyznać się – kto tą informację utożsamił ze 100% naturalnym składem? No kto? Zapewne wiele osób. A przecież wcale nie to jest tam napisane – nie ma informacji o 100% naturalnym składzie! Jest tylko informacja, że naturalne są jedynie składniki aktywne zawarte w kosmetyku. A to duża różnica. Uważam, że było to celowe zagranie – konstrukcja słowna i układ graficzny miały nas zwieść i skłonić do założenia, że kosmetyk jest całkowicie naturalny. W razie czego producent ma czyste rączki, bo przecież wcale tego nie napisał :D A że klient tak pomyślał? Nie jego wina, że klient czytać ze zrozumienie nie potrafi....
2. Nie podoba mi nazywanie toniku hydrolatem/wodą roślinną.
W przypadku toniku w miejscu nazwy jest napis „hydrolat”, a w dolnej części etykiety „woda roślinna”. Oba te sformułowania znaczą to samo i niestety żadne z nich nie pokrywa się z zawartością butelki. Kosmetyk to zwykły tonik, a eksponowany na opakowaniu hydrolat, czyli woda roślinna, to jedynie część jego składników.
Skoro już producent wypuszcza kosmetyki o naturalnym składzie to mógł sobie darować tanie zagrywki z puli greenwashingu. Niby nie skłamał (chociaż z tym nazywaniem toniku hydrolatem….), ale spowodował wyciąganie fałszywych wniosków po przeczytaniu sformułowań na opakowaniach. W moim odbiorze były to działania celowe.
Składy kosmetyków są niezłe, ale niesmak po stosowanej eko-ściemie został.
I po co to było? Skład obroni się sam. A grono klientów odpornych na takie tanie sztuczki i nieprzychylnie do nich nastawionych rośnie w zatrważającym tempie!
No dobra – zniechęciłam Was?
Nie napiszę, że nie było to moim zamiarem, bo nie jestem co do tego przekonana. Ja po analizie opisów i składu zniechęciłam się bardzo i moje nastawienie do marki przekształciło się z początkowej radości w zniesmaczenie. I nie widzę powodu, by się z tym kryć.
A teraz przejdźmy do opinii na temat micela, śmietanki i toniku (przez klawiaturę nie przejdzie mi nazywanie tego produktu hydrolatem!).
Od producenta:
Botaniczny płyn micelarny do każdego rodzaju cery, zwłaszcza suchej, o obniżonej jędrności, z objawami wiotczenia, to bogata dawka natury, która przywróci komfort nawet najbardziej wymagającej skórze. Poddaj się rytuałowi roślinnej pielęgnacji, a przekonasz się jak natura zatroszczy się o Twoją cerę, jak dokładnie płyn oczyści i odświeży naskórek, skutecznie usuwa makijaż i pozostałe zabrudzania. Zapewni skórze wszystko, czego potrzebuje na etapie oczyszczenia, ukoi, złagodzi podrażnienia, nawilży, doskonale przygotuje cerę na przyjęcie kremu, serum lub olejku z linii Botanic Spa Rituals.
Odkryj niezwykła moc ekstraktu z opuncji figowej o działaniu przeciwzmarszczkowym. Dzięki zawartości kwasów Omega 6 i 9 oraz rożnych form witamin E, opuncja figowa ujędrnia, nawilża i zapobiega wiotczeniu naskórka. Poprawia elastyczność i napięcie skóry, opóźnia procesy starzenia. Sprawdź jak działa dobroczynny dla Twojej skóry miąższ z aloesu o niezwykłych właściwościach odżywczych i odmładzających. Aloes to skoncentrowany koktajl witamin A, C i E oraz minerałów, który długotrwale i głęboko nawilża, tworzy na powierzchni skóry barierę ochronną dzięki czemu zapobiega utracie wody. Wymusza produkcję nowego kolagenu, poprawia jędrność i elastyczność skóry, koi, łagodzi podrażnienia. Testowany dermatologicznie.
Efekt: czysta, świeża, gładka, ukojona, pełna blasku cera.
0% parabenów, silikonów, PEG, SLS, SLES, sztucznych kompozycji zapachowych, syntetycznych barwników, glutenu. 100% składników aktywnych pochodzenia naturalnego.
Skład: Aqua (Water), Sodium Lactate, Sorbitol, Glycerin, Panthenol, Sodium Cocoyl Alaninate, Opuntia Ficus-Indica Flower Extract, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, allantoin, Sodium Hyaluronate, Sodium Dehydroacetate, Benzyl Alcohol.
Pojemność 500ml, cena 20zł
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MOJA OPINIA
Pojemność wielka! Jak wiecie nie przepadam za takimi, ale to kwestia gustu. Cena nieduża, skład dobry. W moim odbiorze, gdyby pojemność i cena były mniejsze to byłby to jeden z najbardziej rozchwytywanych stacjonarnie naturalnych miceli! Płyn micelarny o pojemności np. 200ml, z naturalnym składem i w cenie 10zł to byłoby coś! Cena 20zł, pomimo dużo większej pojemności, nie jest już tak kusząca - klient zdecydowanie szybciej wyda na nieznany produkt 10 zł niż 20. Dodatkowo mnie osobiście tak duże pojemności odpychają przy pierwszym zakupie, bo jeśli kosmetyk się nie sprawdzi to mam pół litra kłopotu, zamiast 200ml.
Sam micel pachnie nieźle, ale w odbiorze jest to zapach mało naturalny. W każdym razie nie przeszkadza za bardzo. Napaliłam się na ten micel, oczami wyobraźni widziałam powszechnie dostępne źródło naturalnego i taniego płynu micelarnego! Ale nic z tego nie będzie. Nie u mnie. Micel jest po prostu kiepski.
Płynów micelarnych używam zazwyczaj tylko do zmywania oczu, na których mam wyłącznie niewodoodporny tusz. Micel bielendy słabo sobie radzi z jego zmywaniem. Powiedziałabym nawet, że dwukrotnie słabiej niż lipowy sylveco, aloesowy aloesove i rumiankowy polnego warkocza – muszę go zużyć 2 razy więcej i zmywać oczy 2 razy dłużej by efekty były porównywalne z wymienionymi micelami. Tak więc w zasadzie wielka pojemność skurczyła nam się właśnie o połowę….
Nie wrócę do niego. Przy regularnym stosowaniu odczuwam negatywny wpływ przedłużonego demakijażu oczu w postaci uwrażliwienia skóry, spowodowanego znacznie dłuższym jej obcowaniem z płatkami kosmetycznymi.
Śmietanka do oczyszczania i demakijażu, opuncja figowa i aloes
Od producenta:
Botaniczna śmietanka do oczyszczania i demakijażu każdego rodzaju cery, zwłaszcza suchej, o obniżonej jędrności, z objawami wiotczenia, to bogata dawka natury, która przywróci komfort nawet najbardziej wymagającej skórze. Poddaj się rytuałowi roślinnej pielęgnacji, a przekonasz się jak natura zatroszczy się o Twoją cerę, jak dokładnie śmietanka oczyści i odświeży naskórek, skutecznie usunie makijaż i pozostałe zabrudzenia. Zapewni skórze wszystko, czego potrzebuje na etapie oczyszczenia, ukoi, złagodzi podrażnienia, nawilży, doskonale przygotuje cerę na przyjęcie kremu, serum lub olejku z linii Botanic Spa Rituals.
0% silikonów, PEG, sztucznych barwników. 100% składników aktywnych pochodzenia naturalnego.
Składniki: Aqua, Tripelgaronin, Ethyhexyl Stearate, Orbignya Oleifera Seed Oil, Glycerin, Oryza Sativa Bran Oil, Sorbitan Stearate, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alochol, Opuntia Ficus- Indica Flower Extract, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Tocopheryl Acetate, Sodium Stearoyl Glutamate, Sorbitol, Sorbityl Laurate, Xanthan Gum, Citric Acid, Sodium Dehydroacetate, Benzyl Alcohol, Parfum (Fragrance), Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.
Pojemność 200ml, cena 20zł
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MOJA OPINIA
Śmietanka to mleczko kosmetyczne o typowej dla tego rodzaju kosmetyków konsystencji i dość mocnym, w moim odbiorze, nienaturalnym zapachu. Stosuję ją myjąc twarz w taki sposób jak myję żelem. Oczywiście śmietanka się nie pieni. Masowanie nią twarzy pozwala skutecznie pozbyć się makijażu i brudu, jeśli powtórzymy czynność dwukrotnie efekt będzie naprawdę dobry a cera oczyszczona. Jest przyjemna w stosowaniu, bardzo fajnie ślizga się po skórze, nie wywołała u mnie żadnych podrażnień.
Niestety śmietanka jest dla mnie za tłusta. Po jej użyciu muszę umyć dodatkowo twarz czymś, co usunie tłustą powłokę.
Nazwa „śmietanka” zasugerowała mi, że jest to produkt do demakijażu lżejszy niż mleczko. Okazuję się jednak, że po kolejny raz mijamy się z producentem na płaszczyźnie rozumienia stosowanej przez niego nomenklatury.
Od producenta:
HYDROLAT – tonizująca woda roślinna do każdego rodzaju cery, zwłaszcza suchej, o obniżonej jędrności, z objawami wiotczenia, to bogata dawka natury, która przywróci komfort nawet najbardziej wymagającej skórze. Poddaj się rytuałowi roślinnej pielęgnacji, a przekonasz się jak natura zatroszczy się o Twoją cerę, jak dokładnie hydrolat oczyści, odświeży i nawilży naskórek. Zapewni skórze wszystko, czego potrzebuje na etapie oczyszczania, ukoi, złagodzi podrażnienia, doskonale przygotuje cerę na przyjęcie kremu, serum lub olejku z linii Botanic Spa Rituals. Płynna konsystencja doskonale wtapia się w skórę – czuć, że skóra pije kosmetyk. Nie klei się i szybko się wchłania, posiada naturalny zapach wody kwiatowej.
Skład: Aqua (Water), Rosa Damascena Flower Water, Sodium Lactate, Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf Water, Citrus Aurantium Amara (Orange) Flower Water, Panthenol, Glycerin, Sorbitol, Opuntia Ficus-Indica Flower Extract, Malpighia Punicifolia Fruit Extract, Allantoin, Hydrolyzed glycosaminoglycans, Hyaluronic Acid, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder*, Calcium Gluconate,
Gluconolactone, Lactic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Dehydroacetate, Benzyl Alcohol
Pojemność 200 ml, cena 20zł
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MOJA OPINIA
Tonik bazujący na wodzie, z dodatkiem min. hydrolatu z róży damsceńskiej, hydrolatu z liści zielonej herbaty i hydrolatu z kwiatu pomarańczy – to tak celem uwypuklenia jego błędnej nazwy i przekonania Was, że to nie jest hydrolat! To jest płyn/tonik do twarzy z dodatkiem hydrolatów!
Jak działa tonik? Jak tonik. Jego działanie uważam za bardzo uśrednione – średnio nawilża, średnio tonizuje, średnio odświeża. Działa, ale jest w tym działaniu lekko nijaki. To jeden z tych produktów, które zużywamy i zapominamy o nich już w momencie, kiedy puste opakowanie jest na trasie do kosza. Krzywdy nie zrobił, ale wrażenia też nie. Był praktycznie obojętny dla cery. Nie przychodzi mi do głowy nic więcej co mogłabym o nim napisać…
Przyznam, że pomimo iż kosmetykom daleko do ideału, to bardziej niż one same rozczarowały mnie stosowane sztuczki marketingowe. Takie zagrywki nie są mile widziane, a uwzględniając błyskawicznie rosnącą świadomość konsumentów rynku kosmetycznego, coraz częściej mają skutek odwrotny od pożądanego. Klient, po przeanalizowaniu treści stosowanych przez producenta haseł i zderzając je ze składem, traci zaufanie do marki - tak przynajmniej było ze mną. Owszem, kupiłam. Miałam 2 minuty na wizytę w drogerii, więc rzuciłam tylko okiem na składy, omiotłam wzrokiem opisy, zapłaciłam i wyszłam.
Wyeksponowany w ramce napis "100% składników aktywnych naturalnego pochodzenia" i "hydrolat" wywołują pozytywne skojarzenia. Rozczarowanie przychodzi później, kiedy zaczynamy analizować i rozgrywać stosowane sztuczki słowne.
Z mojej strony była to jednorazowa przygoda i nie sądzę, abym na markę Bielenda jeszcze patrzyła w przyszłości. Nie jest sztuką raz nabrać klienta :) sztuką jest sprawić, by wracał!
Ja nie wrócę. Zwyczajnie nie lubię jak się ze mnie robi głupka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Edit:
Moi Drodzy Czytelnicy.
Z nieznanych mi przyczyn część z Was uważa, że mam zarzuty co do składów. Nie wiem skąd te przypuszczenia - nie mają one najmniejszego uzasadnienia w treści mojego wpisu. Mam zarzuty do opisów na opakowaniu i nazw kosmetyków nie do składów. Składy nie są złe w kontekście naturalnym, ani razu nie miałam do nich uwag we wpisie. I tym bardziej właśnie dziwi mnie stosowanie przez producenta tych sztuczek z zakresu greenwashingu - skoro skład fajny, to po co te gierki? Ktoś się w firmie zapętlił....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz