Pisałam Wam TU jak bardzo polubiliśmy krem do skóry problemowej beautiful face od make me bio. Ponieważ był naprawdę fajny kupiłam go ponownie w ilości sztuk dwie (sobie i mężowi oraz bratu na urodziny).
Zaskoczył nas fakt, że krem jest obecnie prawie bez zapachu - czuć jedynie lekką, łojową woń. Wcześniejszy egzemplarz pachniał olejkiem tea tree.
Na swoje zapytanie skierowane do producenta otrzymałam odpowiedź, iż wielu klientów zwracało się do firmy z sugestiami, że krem ma zbyt intensywny zapach tea tree. Dlatego make me bio zdecydowało się "na lekką zmianę receptury aby ten olejek był mniej wyczuwalny". Zapewniono mnie jednocześnie, że "w dalszym ciągu w kremie jest ta sama ilość olejku, który tak fantastycznie działa na wszelkie zmiany skórne".
Nie do końca rozumiem jak to możliwe, by w kremie była nadal taka sama ilość olejku tea tree skoro go nie czuć. Zapytałam, czy istnieje jego bezwonna wersja i czy to właśnie jej użyto w kosmetyku, ale nie otrzymałam już odpowiedzi.
Zapachu nie uda mi się uchwycić na zdjęciu :), ale mam nadzieję, że widać numer serii.
Konsystencja też jest nieco inna - poprzedni krem był kruchy i lekki, ten jest zdecydowanie bardziej maślany i troszkę cięższy. Ale na to akurat nie zwracałabym większej uwagi. Przy naturalnych kosmetykach takie rzeczy nie są niczym nadzwyczajnym.
Strasznie żałuję, że receptura kremu została zmieniona. Poprzednia bardzo nam służyła. Ponowiłam zakup ze względu na zapach, który bardzo mi odpowiadał oraz działanie, nierozerwalnie z nim właśnie związane. Czuję się zawiedziona, bo zmiana receptury odbyła się bez informowania o tym klientów - w żadnym miejscu na opakowaniu nie znalazłam wzmianki na ten temat. Strona producenta również milczy. Rzadko kupuję jakiś kosmetyk drugi raz, tak już mam. Ale jeśli już kupuję to po to, by dostać coś co znam i lubię. A tutaj niespodzianka i to raczej nie z kategorii tych miłych.
Bardzo lubię kosmetyki make me bio, wyjątkowo dobrze mi służą ich kremy. Czy może raczej służyły? Bo jaką mam pewność, że inne formuły również nie zostały zmienione w zaciszu laboratorium?
Nie ukrywam zawodu. Moje zaufanie do marki zostało lekko nadszarpnięte.
W kwestii wyjaśnienia - producent oczywiście zaoferował mi zwrot pieniędzy albo wymianę kremów na inne kosmetyki w związku z moim niezadowoleniem z ich produktu. Ale ja nie chcę zwrotu pieniędzy. Nie chcę innych kosmetyków. Chcę mój stary krem beautiful face...
Nie ukrywam zawodu. Moje zaufanie do marki zostało lekko nadszarpnięte.
W kwestii wyjaśnienia - producent oczywiście zaoferował mi zwrot pieniędzy albo wymianę kremów na inne kosmetyki w związku z moim niezadowoleniem z ich produktu. Ale ja nie chcę zwrotu pieniędzy. Nie chcę innych kosmetyków. Chcę mój stary krem beautiful face...
Kurcze.. smutne to. Zmienili to trudno, ale powinni o tym poinformować i już! :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie.... wolałabym świadomie podejmować decyzję, czy kupić sprawdzony krem w nowej formule czy nie.
UsuńA na opakowaniu jaki jest skład? stary, czy zmieniony? ;)
OdpowiedzUsuńSkład na obecnym kremie jest identyczny z tym ze strony i z tym, który widniał na poprzedniej wersji.
UsuńAle wiesz - producent nie napisał, że zmienił skład. Zmieniono recepturę....
Tylko właśnie nie wiem jak to możliwe, by taka sama co poprzednio ilość olejku (o czym producent zapewnia) była całkiem niewyczuwalna.
Hmm, bo wiesz co miałam go kupować dziś i teraz sama się zastanawiam ...
UsuńAle skoro nie kupuję bezpośrednio od producenta, to może w sklepie jest wersja "stara" ? ;) Mam taką nadzieję.
Nie wiem kiedy zmienili.
UsuńZapytaj może o serię i datę ważności w sklepie?
To będzie kosmetyczny kazus roku - klienci rzucą się na "stare" kremy :D
Ja też nie kupowałam bezpośrednio u producenta - zakupy robiłam na iwosie. Ale oni też nie wiedzieli o zmianie formuły kremu.
UsuńWłaśnie na iwosie chcę kupić :)
UsuńNo nic, zaryzykuję ;)
Wiesz, ja nie twierdzę, że teraz krem jest do niczego. Po prostu w moim odczuciu wcześniej był lepszy...
UsuńNo rozumiem. Wypróbuję i się przekonam.
UsuńTo jest właśnie najgorsze, że firmy zmieniają skład nie informując o tym nas " zjadaczy " ; /
OdpowiedzUsuńSkład nie musiał zostać zmieniony, osobiście podejrzewam, że zmieniono ilość składników a nie je same (zaznaczam jednak, że to moje podejrzenia, producent zaprzeczył zmianie ilości olejku). Ale i tak mi się nie podoba, że coś zmieniają "po cichu".
UsuńKurczę czyli mnie sie też to przytrafiło !! :(:(:( Tylko, że ja nie znałąm poprzedniej wersji, zamówiłam właśnie z tej serii, po raz pierwszy i nie używam, bo nie służy mi, nie robi nic, a wręcz tłusci, bardziej niż Różany, którego kocham. Zdziwiona byłam sakramencko, ze coś tak chwalonego jest takie słabe? Faktycznie, nieciekawa zagrywka. Zniechęcili mnie do siebie. :( Dzięki za ten post, teraz wszystko stało się jasne.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi bardzo.
UsuńPoprzednia wersja była naprawdę świetna! A ta.... no cóż - jest dokładnie taka jak piszesz.
Tym bardziej cieszę się, że o tym napisałam, bo inaczej mogłabym zostać posądzona o nierzetelną recenzję. A tego bym nie chciała :).
Żałuję, że nie miałaś szansy poznać pierwowzoru...
Teraz też żałuję :( gdyż olejek herbaciany saute, od 15 lat gości w moim domu. Stosowany miejscowo bardzo pomógł leczyć wykwity trądzikowe. Mam go zawsze. (xxx butelek zużytych) Ale wiadomo, tak mocno skoncentrowany tylko punktowo, miło by było stosować go w kosmetyku. No ale na szczęście to nie koniec świata ;) Dzięki :)
UsuńTak strasznue chcialam sprobowac ten krem i jak zwykle musza zmieniac recepture: /
OdpowiedzUsuńJa tez bardzo bym chciała starą wersję dostać.
UsuńNiefajna sytuacja. Niestety producenci często tak mają, że niby chcą ulepszyć dobry kosmetyk i zazwyczaj go psują. No i szkoda, że nigdzie o tym nie poinformowali. :/
OdpowiedzUsuńTeż się zastanawiam po co ulepszać coś świetnego...
UsuńWedług mnie nie wyszło.
Musimy zacząć zwracać na to uwagę.
OdpowiedzUsuńCo masz na myśli?
UsuńBo wiedząc, że coś się zmieniło można przemyśleć sprawę zakupu. Najgorzej jednak, kiedy ponawiasz zakup bez świadomości zmian.
Kurcze niedobrze.. ja tez wolałabym "stary" produkt niż zwrot kasy.
OdpowiedzUsuńAle nie da się....
UsuńNie znałam starego, ale zaciekawił mnie jego skład. Co on zawiera, że pachnie "łojowo"?
OdpowiedzUsuńPS. Jaki fajny masz nowy avatar!
Wiesz, ja myślę, że to nie jest kwestia tego co zawiera, tylko czego nie zawiera - czyli brak olejku eterycznego. A łojowa woń pewnie pochodzi od olejów w składzie.
UsuńSkład kremu na stronie producenta www.makemebio.pl albo w poście podlinkowanym na samym początku tego.
PS. Dzięki :) to taki nowy-stary awatar, taki sam jak mam od dawna na wizażu :).
W końcu czuję się sobą :D
jak ja nie lubię takich myków producenckich, że niby coś lepsze ma być a robi się gorsze
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Najgorzej jest przekombinować.
UsuńWielka szkoda... Sama miałam ochotę na ten krem :-(
OdpowiedzUsuńGdybym wiedziała zrobiłabym zapasy...
Usuńszkoda;(
UsuńJa miałam identyczny przypadek z Orange Energy; najpierw miałam próbkę od koleżanki i pachniał zjawiskowo, więc zdecydowałam się na pełnowymiarowe opakowanie i tutaj zonk...zero zapachu (((: Ale przypomniałam sobie, że ktoś na wizażu kiedyś pisał, że te kremy mają identyczne składy co litewskie Uoga Uoga...Poszłam tym tropem, sprawdziłam- fakt! Zakupiłam na Plantsforbeauty (pojemności są mniejsze i cenowo nie jest już tak fajnie), ale zapach jest:)))
OdpowiedzUsuńW kwestii tego z olejkiem herbacianym nie pomogę, chociaż też go kupiłam, ale poszedł na prezent i na razie nic nie mogę powiedzieć...
Susabee
.
Pomarańczowy też zepsuli????
UsuńNo chyba się załamię....
A w ogóle to miło Cię u mnie widzieć *:
To było już jakiś czas temu, pisałam nawet chyba o tym na wątku...Te kremy Uoga są pakowane w pojemniczki typu airless i mają tylko 30 ml, niestety, ale zawsze to jest coś...A szampony też mają identyczne składy, dziwne...
UsuńCzęsto zaglądam, ale jakoś nie czytałam komentarzy, dopiero teraz...:)))
No widzisz to przegapiłam...
UsuńUoga mają fajne opakowania, bardziej praktyczne według mnie.
Nie tylko kremy i szampony są składowo takie same - peeling i puder myjący też. Pytałam make me bio o ich związki z uoga uoga, ale na razie nie odpisali.
Szybko działasz:)) w weekend pewnie nie pracują;) Jestem bardzo ciekawa, co odpiszą...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPisałam wczoraj, mam nadzieję, że za parę dni dostanę odpowiedź.
Też jestem ciekawa...
a to się zdziwiłam, dobrze, że mam kremy z poprzednich zakupów (różany i dla cery dojrzałej)
OdpowiedzUsuńklient powinien wiedzieć o zmianach
Mnie udało się im zaskoczyć.
UsuńA ja właśnie po Twoich recenzjach zapragnęłam sprawdzić kosmetyki tej marki. Mój krem pięknie pachnie tea tree. Kupiłam go w Mydlarni Leyla.
OdpowiedzUsuńTo super! Masz tą wcześniejszą wersję.
UsuńJaką ma datę ważności i numer serii?
Data produkcji: 11.2013
OdpowiedzUsuńNr serii: HB284-07
To mialas farta załapać się na stary egzemplarz.
UsuńNormalnie to by się człowiek wkurzył kupując coś, co ma 3 miesiące do upływu terminu ważności, ale Ty masz powód do radości :D
A może kupiłaś dużo wcześniej czując zagrożenie :D
Patrzyłam, ale już im chyba wyszły te kremy...
Mam je (bo kupiłam dwa rodzaje) już od początku lipca. Ze względu na krótki termin ważności były przecenione na 27zł. rano jak pisałam swojego posta był już po chyba 17zł. Teraz widzę, że już go nie ma. Został jedynie lekki krem do skóry tłustej. Sprawdz zakładkę promocje.
UsuńA i ten drugi ma okres ważności do 3.15.
UsuńMiałaś nosa po prostu :)
UsuńTak, featherlight widzialam.
Ciekawe czy ten drugi też będzie jeszcze wg starej receptury.
Miłego używania :*
Ja tez kupilam krem juz z nowa receptura :( nie ladnie make me bio...
OdpowiedzUsuńnie za fajnie wyszło...
Usuń