Ciciałabym, chciała, czyli ...

Zakładki bloga

sobota, 16 grudnia 2017

Moje pierwsze świece z wosku sojowego

Chwaliłam się na instagramie, pochwalę się i na blogu :)
Przedstawiam moje pierwsze, własnoręcznie zrobione, świece z wosku sojowego.


Świeczek było więcej, ale znalazły już nowe domy :). 
Poniżej napiszę Wam z czego i jak je robiłam. 

1. Miałam 1 kg wosku sojowego. Roztopiłam go w kąpieli wodnej - trzeba pilnować, żeby nie podgrzać wosku do zbyt wysokiej temperatury (mój akurat miał tolerancję do 80 stopni, ale są różne woski, o różnych temperaturach topnienia i jest to zawsze dokładnie opisane). Wosk po roztopieniu odstawiłam do ostygnięcia, ale nie czekałam aż zacznie się ścinać, tylko do momentu kiedy był wciąż dobrze ciepły i wciąż całkowicie klarowny.
2. Doprawiłam wosk 6ml olejku o zapachu drzewa różanego i ok. 20 kroplami olejku o zapachu geranium.
3. Do szklaneczek wsypałam suszone płatki różane, które własnoręcznie przygotowała i przysłała mi kochana Aneczka :* i listki herbaty (czarnej i zielonej).
4. Zalałam susz w szklankach woskiem, lekko wymieszałam, potem osadziłam knoty. Knoty lekko się przechylały, więc oparłam je na patyczkach do szaszłyków, położonych w poprzek szklanki, na górze. Wosk po zalaniu w szklaneczki szybko zastygał, więc knoty szybko zrobiły się stabilne.
5. Po zastygnięciu wosku docięłam knoty, aby sięgały tylko do rancików szklaneczek i gotowe :)



Z 1 kilograma wosku wyszło mi 8 świeczek zalanych w naczyniach o pojemności 100-150ml.
Przepraszam, że nie pokazuję Wam zdjęć z procesu robienia świeczek, ale nie sądziłam, że będą się tym dzielić na blogu :)).

Był to mój pierwszy raz z robieniem świeczek i popełniłam dwa błędy:
1. Knoty są za cienkie, w sklepie źle mi doradzono. Wosk spalał się w zbyt małym kręgu, przy ściankach zostawała ok. 3mm, niestopiona obwódka. Poradziłam sobie z tym felerem wsadzając dodatkowo w miejscu knota drewnianą wykałaczkę. I potem spalanie było już w sam raz :)
2. Byłam zbyt hojna w ilości suszu w szklaneczkach :D. Następnym razem dam trochę mniej, bo teraz muszę co kilka godzin wybierać płatki, żeby nie zakłócały procesu spalania.



Pomimo tych dwóch niedoróbek (no chyba, że dziewczyny, którym wysłałam świeczki, jeszcze jakieś wady znajdą), jestem bardzo zadowolona ze swojego świeczkowego debiutu :))). Zapach jest delikatny, ale wyczuwalny. Nie wali po nosie i nie powoduje bólu głowy, ale otacza delikatnym, eleganckim aromatem różanego drewna. Susz ładnie wygląda i dodaje świeczkom uroku :).

Spodobało mi się bardzo :). Myślę, że to powtórzę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz