Ciciałabym, chciała, czyli ...

Zakładki bloga

środa, 15 marca 2017

Witamina C - moja suplementacja i serum do twarzy

Ponieważ od pewnego czasu codziennie towarzyszy mi witamina C postanowiłam napisać Wam jak wykorzystuję jej dobroczynne działanie. Z zamiarem jej systematycznego przyjmowania nosiłam się kilka miesięcy a przedłużający się okres choroby sprawił, że w końcu zrealizowałam te plany.
Dwa miesiące temu nabyłam kilogramowe opakowanie sproszkowanego kwasu L-askorbinowego Stanlab. Głównie w celu suplementacji, ale skoro już jest to przecież własnorobionym serum do twarzy z witaminą C nie pogardzę :D.


Suplementacja
Organizm człowieka nie wytwarza witaminy C, musimy mu ją dostarczać wraz z pożywieniem lub także dodatkowo w formie suplementacji. Wzmacnia ona i uszczelnia naczynia krwionośne, bierze udział w syntezie kolagenu, który jest niezbędny do utrzymania sprawności stawów, jest niezbędna do formowania i wydzielania osseiny - budulca kości, przyspiesza gojenie się ran, działa przeciwzapalnie, wzmacnia odporność. A to przecież nie wszystkie jej właściwości. Nie ma chyba więc sensu dyskutować z faktem, że jest ona nam niezbędna.

Zdecydowałam się na suplementowanie witaminy C i zakupiłam w tym celu wspomniany na wstępie kwas L-askorbinowy. Nie przyjmuję regularnie dużych czy uderzeniowych dawek witaminy C. Na stałe przyjmuję ją profilaktycznie, zapobiegawczo, wspomagająco. Dwa razy dziennie piję koktajl zrobiony z:
- 2,5-4 ml kwasu askorbionowego
- szklanki letniej wody
- łyżki miodu
- ćwiartki owocu cytrusowego – wyciskam sok do szklanki i wrzucam też do szklanki to co zostało po wyciśnięciu

Jeśli akurat nie mam cytryny, pomarańczy, mandarynki czy grapefruita to piję koktajl bez dodatku owocu.
Pamiętajcie też aby nie używać do mieszania i odmierzania witaminy C metalowych akcesoriów.

Po co ten owoc cytrusowy? Forma czystego kwasu askorbinowego nie zawiera bioflawonoidów, które znacznie polepszają przyswajanie witamicy C. Bioflawonoidy zawierają cytrusy. Z kolei same cytrusy, wbrew pozorom, zawierają małe ilości czystej witaminy C. W opracowaniach dotyczących witaminy C znalazłam więc sposób na przyjmowanie jej większej ilości i jednoczesne polepszenie jej przyswajania właśnie poprzez łączenie witaminy laboratoryjnej z sokiem z owoców. Spodobało mi się to wyjaśnienie i przemówiło mi do wyobraźni :D więc stosuje się do tej metody.

Jeśli czuję, że łapie mnie choroba koktajl piję 4, 5 czasem 6 razy dziennie. Nie ma sensu przyjmować dużych dawek jednorazowo, bowiem witamina C bardzo szybko ulega rozpadowi i jest wydalana z organizmu – po godzinie z przyjętej dawki pozostaje jedynie połowa. Po upływie następnej godziny znika z organizmu kolejna połowa tego, co zostało itd. Dlatego też w okresach wysokiego zapotrzebowania organizmu należy przyjmować mniejsze dawki, ale wielokrotnie w ciągu dnia (szczegóły znajdziecie w podlinkowanych niżej opracowaniach). Pamiętajcie też, że przyjęcie zbyt dużej dawki witaminy C jednorazowo może powodować rozwolnienie. Jest to w zasadzie jedyna konsekwencja przedawkowania witaminy C, ale ponieważ nie jest to zbyt przyjemna forma spędzania czasu to lepiej jej unikać ;).

Czy to działa? Mam wrażenie, że tak, szczególnie przyjmowanie wielu dawek w ciągu dnia w przypadku kiepskiego samopoczucia. Moja stała porcja, czyli dwie szklanki napoju dziennie, chyba też coś robią, bo już nie jestem zasmarkana po każdym kontakcie z chorym człowiekiem (jak to niestety miało miejsce w ostatnich miesiącach zeszłego roku). Ale nie oszukujmy się, witamina C nie chroni mnie całkowicie. Niestety pracuję i dojeżdżam do pracy w warunkach silnie podwyższonego ryzyka zarażenia się chorobami od wielu osób (komunikacja miejska i klima w pracy), więc musiałabym żyć chyba tylko witaminą C, by nie chorować wcale. W każdym razie suplementacja witaminy C na pewno nie robi nic złego, a ponadto liczę nie tylko na jej działanie w zakresie podnoszenia odporności, ale także na bardziej odległe efekty jej przyjmowania w postaci wpływu na stawy, kości, układ naczyniowy itd. Poza tym ten koktajl jest naprawdę smaczny :D

Poniżej 2 ciekawe opracowania dotyczące suplementacji witaminą C, do których często sięgam.
http://www.akademiawitalnosci.pl/qa-001-najczestsze-pytania-na-temat-witaminy-c/
http://sygnaturazdrowia.pl/witamina-c-kilka-slow-prawdy/


Pielęgnacja - serum z 15-20% zawartością witaminy C
W okresach wiosennych i jesiennych robię ze sproszkowanego kwasu askorbionowego serum do twarzy z 15-20% witaminą C. Witamina C przywraca skórze blask, rozjaśnia przebarwienia, stanowi dodatkową ochronę przed słońcem, walczy z wolnymi rodnikami i stanami zapalnymi, wspomaga wytwarzanie kolagenu i elastyny.
Do niedawna sproszkowaną witaminę C mieszałam z wodą oczyszczoną, ale od jakiegoś czasu mieszam ją z kwasem hialuronowym i jestem zachwycona tym sposobem - aplikacja przezroczystego żelu jest dużo przyjemniejsza niż nakładanie produktu w postaci całkiem płynnej, jaką otrzymujemy stosując do wykonania serum samą wodę.
Wykonanie własnego serum jest śmiesznie proste, a jego skuteczność (przynajmniej u mnie) znacznie przerasta skuteczność znanych mi, gotowych produktów lub zestawów z tą witaminą. Wyjątkiem jest serum NuFountain, ale ono jest dostępne tylko na amazonie.

Porcję na 10 dni przygotowuję według poniższego przepisu:
- 5 ml (g) zżelowanego HA, wody oczyszczonej lub mieszanki HA i wody oczyszczonej
- 1-1,2g kwasu askorbinowego

Z takich proporcji wychodzi stężenie ok. 15% i odpowiednio ok.20% witaminy C (witamina C wykazuje najbardziej aktywne działanie na skórę w stężeniach 10-20%). Mieszajcie do rozpuszczenia kwasu i przechowujcie w lodówce, najlepiej w ciemnym szkle, max 10 dni (nie jest to stabilna witamina C, więc po tym czasie ulega ona rozkładowi). Potem zróbcie po prostu kolejną porcję. Pamiętajcie by nie używać metalowych akcesoriów do przygotowywania serum i nie dodawać nic pochodzenia roślinnego – najlepiej nic nie dodawać :D. Jeśli wolicie bardziej płynne konsystencje, możecie zamiast 5 ml HA dać np. 3 ml HA i 2 ml wody oczyszczonej. Jeśli nie przeszkadza Wam całkiem płynna postać wymieszajcie kwas askorbinowy z samą wodą, jak ja robiłam przez parę lat.

Samodzielnie przygotowana mieszanka w małych ilościach ma tą wielką zaletę, że w każdej chwili możemy ją dostosować do własnych potrzeb – jeśli okaże się za mocna można dodać parę kropelek HA/wody a następną dawkę od razu zrobić mniej stężoną. Można też stopniowo zwiększać sobie zawartość witaminy C, zaczynając na przykład od 10-12% i podnosząc je do 20% w kolejnych porcjach (więcej niż 20% stężenie ma działanie złuszczające a dodatkowo może powodować powstawanie wolnych rodników, więc uważajcie).

Mieszankę nakładam wieczorem po oczyszczeniu twarzy. Dopiero po około pół godzinki nakładam krem/serum/olej.
Skład prosty, klarowny, optymalne stężenie witaminy C, świetne działanie, bardzo niski koszt, wysiłek niewielki. Polecam.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

U mnie witamina C w postaci sproszkowanego kwasu askorbinowego zagościła chyba na stałe. A jak jest u Was? Znacie? Lubicie? Używacie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz