Olej z czarnuszki (nigella sativa, czarny kminek) gości w naszej łazience od dawna. A tak naprawdę jest na stanie nieprzerwanie od kilku lat. Mój mąż używa go do twarzy, ja dodatkowo aplikuję czasem na skórę głowy i włosy.
Olej stosowany zewnętrznie wspomaga leczenie problemów skórnych (łupież, azs, trądzik, egzema, opryszczka, różnego rodzaju stany zapalne), zapobiega wypadaniu włosów, przyspiesza gojenie się ran, zmiękcza i wygładza naskórek, chroni przed poparzeniami słonecznymi. Ponadto jest naturalnym antyoksydantem, niszczy wolne rodniki i zapewnia prawidłową gospodarkę skóry.
Ma również szerokie i cenione od czasów faraona Tutenchamona działanie lecznicze, gdy stosowany jest wewnętrznie. Niestety te jego zalety nie są mi znane osobiście. Może kiedyś zdecyduję się to zmienić.
Wcześniej używaliśmy oleju z nigelli firm alepia i royal alep. Teraz uderzyłam w patriotyczną nutę i kupiłam olej polskiej, zapewne dobrze Wam znanej, firmy Olvita.
Moim zdaniem jakość produktu niczym nie odbiega od dotychczas przez nas stosowanych. Problemem jest opakowanie, niedostosowane do kosmetycznego przeznaczenia. Brak jakiegokolwiek dozownika, po prostu szklany otwór z gwintem. Posiada to swój niepodważalny urok :), jednocześnie jednak wymusza przelanie oleju do innego opakowania. Ale to techniczny drobiazg, z pewnością łatwy do ogarnięcia. A znacznie niższa cena polskiego produktu wynagrodzi nam trud w to włożony :). Ja przelałam olej do buteleczki z dozownikiem z rossmanna.
Olej z czarnuszki świetnie wpływa na problematyczną cerę. Mój mąż jest od niego uzależniony :), dzięki niemu udało nam się całkiem sprawnie okiełznać jego kapryśną skórę. Nakłada olej głównie na noc, zimą również na dzień.
Pięknie łagodzi wszelkie stany ropne, ogranicza ich powstawanie, szybciej doprowadza skórę do ładu w razie, gdy coś brzydkiego już się na niej wydarzy. Ma silne właściwości regenerujące skórę. Utrzymuje bardzo dobry stopień nawilżenia.
Oczywiście jest tłusty i oczywiście pozostawia tłustą powłokę. Ale dla jego działania nawet ja mogę ją znieść bez marudzenia :). Często nakładam olej aby podkręcić i zregenerować skórę, ale nie mogę tego robić zbyt często, bowiem jest dla mnie nieco za ciężki. Dlatego od czasu do czasu funduję sobie czarnuszkową terapię i chodzę z olejem na twarzy cały dzień albo nakładam go na noc. Bardzo lubię dodawać olej z nigelli do maseczek glinkowych. Wystarczą 2-3 kropelki by zapobiec zbyt szybkiemu zasychaniu glinki na twarzy i nadać maseczce odżywczy wymiar. Jego dodatek nie zmniejsza siły oczyszczania i sprawia, że cera nie jest nadmiernie wysuszona po zabiegu.
W ramach cotygodniowego dopieszczania włosów stosuję go nieraz do olejowania. Czasem nakładam solo, częściej mieszam z innymi olejami. Świetnie radzi sobie z wszelkimi podrażnieniami bądź nadwrażliwością skóry głowy, cudnie odżywia włosy i pozostawia je błyszczące, sprężyste i dobrze układające się.
Kolor oleju jest ciemnożółto - zielonkawy, pachnie dość specyficznie. Mi się podoba :) odczuwam go jako głęboki, przyprawowy i oleisty zapach. Nasiona czarnuszki, widoczne na powyższych zdjęciach, stosuję również w kuchni. Mają silny aromat i wyrazisty smak.
Ze swojej strony szczerze polecam olej z czarnuszki. W naszym domu jest niezastąpiony od wielu lat :).
Nie wiedziałam, że czarnuszka wspomaga leczenie tradziku. : )
OdpowiedzUsuńTak twierdzą :) ale osobiście trądziku nie posiadamy, więc doświadczenia w tym zakresie nie mam.
Usuńbardzo bardzo fajny olej, ktory ma stale miejsce w moim serduszku i ciesze sie, ze pomaga tez innym :)
OdpowiedzUsuńU mnie olej z czarnuszki - nałożony na policzki, sprawił, że oczy łzawiły. Musiałam szybko zmyć.
OdpowiedzUsuńRzadko tak na mnie działają naturalne rzeczy.
W takim razie wcale się nie dziwię, że nie podzielasz mojego zachwytu.
UsuńSzkoda, że tak na Ciebie działa.