Ciciałabym, chciała, czyli ...

Zakładki bloga

środa, 20 listopada 2013

Higiena intymna - naturalnie!

Rynek kosmetyków naturalnych jest całkiem dobrze rozwiniety i wydawać by się mogło, że jest pod dostatkiem wszystkiego. Otóż nie do końca - naturalne płyny do higieny intymnej, oczywiście występują, ale ich oferta jest ograniczona. I do tego są to wciąż stosunkowo drogie produkty.
Przez długi czas w płyny do higieny intymnej zaopatrywałam się w drogerii natura. Zużyłam dużą ilość płynów intimelle - aloesowego i rumiankowego (tylko te dwa przeszły weryfikację składową bez zająknięcia).
Jakież było moje zdziwienie, gdy wycofano je z drogerii i to prawdopodobnie na stałe. Był to tak naprawdę jedyny produkt, z powodu którego regularnie odwiedzałam naturę, więc obraziłam się na nich i więcej tam chodzić nie będę...
Płyn był duży, niespotykanie tani i delikatny. Nie pienił się zbyt dobrze i nie był szczególnie wydajny, ale nie odbijało się to na jego działaniu, któremu nie miałam nic do zarzucenia. Zapachy były delikatne i bardzo przyjemne, używaliśmy ich całą rodziną. Bardzo lubiłam intimelle.
No ale cóż - pozostały miłe wspomnienia!


Jedynym plusem z wycofania intimelle była konieczność ponownego zainteresowania się tematem i wybór innego płynu do higieny intymnej.
Wcześniej stosowałam płyn coslys - był bardzo fajny, ale mój najnowszy nabytek zdecydowanie bardziej mi odpowiada.
A mowa o płynie włoskiej firmy omia. Wprawdzie w składzie jest phenoxyethanol, ale nikt nie jest doskonały...
W ujęciu cenowym omia wypada dużo gorzej - intimelle przy pojemności 400ml kosztował 6-8 zł, natomiast za 250 ml omia trzeba zapłacić 23 zł.
Ale w innych aspektach omia wysuwa się na prowadzenie. Świetnie odświeża i dba o okolice intymne. Płyn jest bardzo wydajny, mocno się pieni, co zapewne przekłada się na zminimalizowanie ilości koniecznej do użycia. Zapach śliczny - typowo kremowy, ciepły, lekko nagietkowy. Oprócz swojej delikatności i skuteczności działania, płyn omia nie pozostawia tak jałowej skóry jak intimelle. Ciało jest delikatnie nawilżone i natłuszczone - coś w stylu lekkiej i fajnej warstwy ochronnej. Niezwykle przyjemny efekt.
Bardzo, bardzo fajny produkt!


Oczywiście oprócz płynów używam do higieny intymnej mydeł - najczęściej któregoś alep lub czarnego afrykańskiego. Naczytałam się jaką to mydła straszną krzywdę strefom intymnym robią i ... dalej je stosuję. Nie będę wnikać w dywagacje dotyczące zasadowości mydeł i kwaśnego odczynu wewnętrznych części stref intymnych, bo moim skromnym zdaniem za diabła nie trzyma się to kupy. Mydła stosuję na zewnątrz, nie wewnątrz, więc co mnie obchodzi różnica odczynów?
Ale tak jak napisałam, nie będę dyskutować z tymi stwierdzeniami. Używałam mydeł, używam i używać będę w przyszłości. A dlaczego? Ano dlatego, że oprócz tego, że nie robi mi to żadnej krzywdy to wręcz przeciwnie - uważam stosowanie mydeł za niezwykle skuteczną i służącą mi metodę higieny intymnej.

1 komentarz: