Ciciałabym, chciała, czyli ...

Zakładki bloga

czwartek, 24 października 2013

The best of porażki 2012-2013

Moje zakupy naturalne nie są niestety wyłącznie pasmem sukcesów. Szkoda.
Początkowo zaliczałam więcej wpadek, teraz lepiej wiem czego potrzebuję, co mi szkodzi - pozwala mi to do pewnego stopnia ograniczyć zakupowe wpadki, ale niestety wyeliminować się ich nie da.

Zrobiłam rachunek sumienia w temacie największych porażek kosmetycznych ostatnich 2 lat :) a oto efekty.



1. Oczywiście pierwsze miejsce w tym poście zarezerwowała sobie odżywka xlash :). Szczegóły TU.
zdjęcie ze strony producenta



2. Zaszczytne, drugie miejsce, bez wahania przyznać mogę farbie biokap nutricolor.
Po kilku latach stosowania do farbowania włosów wyłącznie henny i innych ziółek zachciało mi się odmiany i kupiłam to cudo w aptece. Odmieniłam sobie głównie kondycję włosów – z bardzo dobrej na fatalną. Siano, spustoszenie, mat, przyklap i nadmierne wypadanie włosów przez ładnych parę miesięcy było wysoką ceną za szukanie wrażeń w kwestii koloryzacji włosów. Na długo mi ta nauka wystarczy!



3. Na podium załapał się także podkład z minerałami  w płynie marki alverde.
To, co ten podkład zrobił z moją cerą w przeciągu 5 dni, nie udało się jeszcze żadnemu produktowi :). Przez niespełna tydzień zmasakrował mi twarz potwornie, doprowadzałam ją do ładu długo. Pierwsze użycie – pełen zachwyt! Drugie użycie – podobnie. Przy trzecim coś mnie zaczynało niepokoić, ale nie poddawałam się. A trzeba było... uniknęłabym totalnego zapchania, wysuszu, wysypu niedoskonałości i skóry tak szorstkiej, że żaden peeling nie dawał sobie z nią rady.





4. Dość kosztowne rozczarowanie zaliczyłam przy okazji nabycia odżywki do włosów John Masters Organic rozmaryn i mięta. Odżywka oprócz ułatwiania rozczesywania nie robiła nic. O przepraszam – jeszcze dużo kosztowała :)


5. Phenome peeling enzymatyczny jest przez wiele osób lubiany. Mi jednak nie przypadł do gustu. Nie posiadam cery delikatnej, lubię mocne, mechaniczne zdzieraki, więc wydawałoby się, że delikatny peeling enzymatyczny nie powinien mnie skrzywdzić. A jednak zrobił to i dość konkretnie – po dosłownie chwili na twarzy miałam strasznie piekącego buraka, który trzymał się kilka godzin :). Jak się domyślacie użyłam go tylko ten jeden raz.




6. Lotion zwężający pory holistic phenome wykazał się całkowitym brakiem działania. Szkoda pieniędzy na kosmetyk, który nic nie robi. Ale plus dla niego za to, że jego nicnierobienie objęło również brak zrobienia mi krzywdy.



7. Tonik na dobranoc marki yves rocher mnie zapchał :) wcześniej nie wiedziałam, że tonik jest w  stanie mi to zrobić.




8. Eye liner marki alverde, kupiony stacjonarnie w drogerii dm, skostniał i zastygł zanim go otworzyłam :). Fakt – przeleżał u mnie ze 3 miesiące od zakupu, ale nie był otwierany. Kiedy osiągnęłam stan emocjonalny pozwalający mi na zmierzenie się z nieznaną dotąd formą kosmetyku, zastałam sztywny, twardy pędzel i skawalony produkt. I po co przez tyle czasu zbierałam się na odwagę by stanąć z nim oko w oko?


9. Odżywka do włosów kręconych le petiti olivier, którą mam z wymiany. Całe szczęście, że z wymiany, bo płakałabym nad każdą złotówką na nią wydaną! Koszmar jakiś. Ja w ogóle zastanawiam się co to za produkt, bo odżywka do włosów to nie jest na pewno! Rzadkie, tępe, oblepia włosy jakimś smarem, zbija je w strąki, nie da się wypłukać wodą.

10. Żeby dobić do okrągłej dziesiątki :) poskarżę się jeszcze na deo eco - cosmetics w sztyfcie. Działał znośnie przez pierwszych kilka dni. Potem, nawet nie pocąc się, czułam się nieświeżo po 2-3 godzinach. Sztyft jest za twardy, używając go wielokrotnie miałam wrażenie, że głaszczę się pod pachami nakrętką i często sprawdzałam, czy nie zapomniałam jej zdjąć…




Ten oto poczet kosmetycznych porażek to moje największe rozczarowania ostatnich dwóch lat. 
Miewałam oczywiście w tym okresie również inne kosmetyki, które nie były moimi wymarzonymi, ale przynajmniej w pewnych względach mi pasowały.

Trzymajcie kciuki, abym przez pozostałe do końca roku dwa miesiące nie nabyła nic, co zmuszałoby mnie do edytowania tego posta!

3 komentarze:

  1. Post przydatny wiem już że tych kosmetyków nie kupię :)
    obserwujemy ?
    mojakolorowacodziennosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. mogłabyś wyłączyć weryfikacje obrazkową ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Weryfikacja wyłączona :) dzięki.
    Nie to, żebym namawiała do zakupu któregoś z nich, bo mam o tych kosmetykach negatywne zdanie, ale to, że mi nie pasują, nie oznacza, że Tobie się nie spodobają.
    Peeling enzymatyczny na przykład wielu osobom bardzo odpowiada :) tak samo jak odżywka JMO.

    OdpowiedzUsuń