Miałam przyjemność testować go przedpremierowo od ponad 2 miesięcy, więc dzisiaj zapraszam na recenzję.
Jest to krem do cery wrażliwej z rucolą, kwasem hialuronowym i witaminą C. Bazuje na hydrolacie oczarowym i z róży damasceńskiej - kocham kremy mające na początku składy wody kwiatowe zamiast zwykłej wody.
Jego zadaniem jest zmniejszanie przekrwienia cery, kojenie oraz wzmacnianie cery wrażliwej. Ekstrakty z pomidora i żurawiny zapobiegają wolnym rodnikom. Dobroczynne efekty działania kwasu hialuronowego i witaminy C w nim zawartych zapewne każdy zna.
Krem ma lotionową konsystencję, ale jest treściwy. W zapachu znajdziecie charakterystyczną dla bemy waniliowo - budyniową nutę. Aplikacja jest bardzo fajna, kremik pięknie się rozprowadza i świetnie wchłania. Nie matuje ani nie nabłyszcza, pozostawia skórę z jej naturalnym, subtelnym blaskiem - żadne glow tylko naturalnie promienna skóra. Krem jest dość lekki, ale pozostawia wrażenie dobrego nawilżenia i odżywienia - w sam raz na ciepłe dni. Otula cerę bardzo aksamitną, delikatnie ochronną warstwą, która sprawia, że skóra jest tak gładka i miękka, że nie mogę przestać się głaskać :) odczuwam działanie kojące i łagodzące, szczególnie kiedy nakładam go na twarz smagniętą słonkiem.
Moja skóra świetnie się z nim dogaduje i wygląda zdrowo i świeżo.
Uważam, że warto się nim zainteresować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz