piątek, 12 stycznia 2018

Yope - krem do rąk szałwia i zielony kawior

Yope, firma znana głównie ze słodkich rysunków zwierzątek na opakowaniach :). Ich mydła w płynie lubię, balsam do rąk, dostępny w półlitrowej butli znudził mi się w połowie opakowania i męczyłam się z nim. Kiedy do oferty weszły kremy do rąk w rozsądnej, 100ml objętości, wiedziałam, że kiedyś przyjdzie ich czas. I przyszedł :)


Od producenta:
Odżywczy krem do rąk z dużą porcją olejku z oliwek i masła shea. Stworzony do pielęgnacji przesuszonej i szorstkiej skóry dłoni.
Charakter zapachu: ziołowy, delikatny, świeży. Bliźniaczo podobny do aromatu naszych najnowszych mydeł z superdelikatną formułą TGA.
Co pielęgnuje skórę? Krem zawiera 98% składników pochodzenia naturalnego oraz o niskim stopniu przetworzenia. Główną rolę odgrywa ekstrakt z szałwii i wyciąg z glonów morskich (zwanych zielonym kawiorem). Pierwszy działa przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie. Drugi dostarcza cennych składników odżywczych i jak gąbka przyciąga wilgoć, a później stopniowo ją uwalnia gdy skóra potrzebuje nawilżenia. Do kremu dodaliśmy także dużą ilość masła shea i oleju z oliwek, które koją podrażnienia i chronią dłonie przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych, takich jak wiatr, mróz, suche powietrze. Natomiast organiczne oleje (kokosowy i arganowy) oraz witamina E, nawilżają i wygładzają nawet mocno przesuszoną, szorstką skórę.
Czego nie ma? Krem do rąk Szałwia i zielony kawior nie zawiera: olei mineralnych, PEG-ów, silikonów.

Pojemność: 100 ml, cena 29zł

Skład: Aqua, Olea Europaea Fruit Oil, Glycerin , Butyrospermum Parkii (Shea ) Butter, Cetearyl Glucoside, Sorbitan Olivate, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Glyceryl Stearate, Isononyl Isononanoate, Cetearyl Alcohol, Phenoxyethanol, Tocopheryl Acetate, Argania Spinosa Kernel Oil, Caulerpa Lentilliferia Extract, Salvia Officinalis Leaf Extract, Parfum, Xanthan Gum, Lactic Acid, Ethylhexylglycerin, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool.



Mam krem w wersji z szałwią i zielonym kawiorem. Początkowo krem silnie pachniał miętą.  Po jakimś czasie od rozpoczęcia tubki (jakieś 2 tygodnie) mięta ustąpiła miejsca zdecydowanie bardziej mi pasującej ziołowo - szałwiowej woni. Zapach utrzymuje się dość długo i jest intensywny. Uroczy rysunek borsuka (chyba...) cieszy oczy a metalowa tubka jest taka retro :).

Krem ma idealną konsystencję i bardzo łatwo się rozprowadza. Wchłania się szybciutko i pozostawia jedynie lekką warstewkę, która nie jest uciążliwa i znika po kilkunastu minutach. Skóra dłoni jest zazwyczaj po kremie elastyczna, gładka i miękka. Jednak kiedy mam dłonie bardziej suche to nawet po jego nałożeniu mam uczucie ściągnięcia i lekkiej szorstkości. W mojej ocenie krem nie poradzi sobie w przypadku bardzo wymagającej lub potrzebującej silnego odżywienia skóry. Do lekko zapuszczonych może się nada ;) pod warunkiem dość częstego stosowania. Niestety jest to bowiem krem, który najlepiej nakładać po każdym myciu rąk, daleka jestem od zaliczenia jego działania do długotrwałego. Jest dla mnie odpowiedni do stosowania w pracy i na te moje potrzeby jego działanie jest zadowalające, choć na pewno nie obraziłabym się za lepsze i bardziej długotrwałe. Jednak szybkie wchłanianie i brak tłustej powłoki to coś, co bardzo sobie w trakcie pracy cenię. Dlatego więc jestem skłonna pójść na pewne ustępstwa.
Podsumowując - jest to krem bardzo ładnie zapakowany i mający fajną szatę graficzną. Bardzo przyjemnie się go używa, ale działaniem nie powala.

A skoro już marudzę to ponarzekam też na zakrętkę. Bardzo chciałabym na jej miejscu zobaczyć klapkę! Czarna zakrętka jest śliczna i w ogóle, ale po dłuższym czasie stosowania kremu plastik zakrętki w zetknięciu z metalem tubki zwyczajnie się wyrabia i zakręcanie jest coraz bardziej upierdliwe - nie zawsze zakrętka wskakuje od razu na właściwy tor i nieraz muszę próbować parokrotnie, by była prawidłowo zakręcona. Mając na uwadze dużą pojemność kremu (a więc i większą ilość zamykania i otwierania) oraz oczywistość faktu, że plastik przegra z metalem, jestem za zastąpieniem obecnego zamknięcia bardziej przemyślanym.



Krem jest wydajny w stopniu zadowalającym. A dodając do tego 100ml tubkę na pewno będzie mi towarzyszył przy biurku długo. Na szczęście nie tak długo jak półlitrowy balsam do rąk Yope - szczerze mnie ten balsam zmęczył i znudził, pomimo że wcale nie był najgorszy. Po jakimś czasie zaczęłam go stosować jako balsam do ciała, ale wtedy też nie chciał się skończyć. Był zdecydowanie za duży jak dla mnie.

Pomimo opisanych niedogodności zamknięcia oraz nie całkiem satysfakcjonującego mnie działania, za jakiś czas z przyjemnością skuszę się na wersję imbirową, której cudny zapach poznałam dzięki próbce. Ale to będzie za dłuższy czas. Po zużyciu całego kremu szałwiowego (co nastąpi pewnie za jakieś 2 miesiące) muszę sobie zrobić wolne od kremów tej marki, żeby mi się nie przejadły tak jak wspomniany, półlitrowy balsam. Po za tym mam nadzieję, że brak mocy w działaniu odżywczym i naprawczym będzie mniej zauważalny w okresie letnim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz