Zjawisko owego "detoksu" czy "wysypu" tłumaczone jest tym, że skóra po przejściu na pielęgnację naturalną oczyszcza się z chemicznych składników poprzednio stosowanych kosmetyków. Czyli przez lata stosowania kosmetyków drogeryjnych skóra nigdy się nie oczyszczała? Magazynowała te przeszkadzające jej substancje i czekała aż wpadniesz na pomysł zmiany pielęgnacji by się ich pozbyć? A jeśli ktoś całe życie stosuje pielęgnację drogeryjną to skóra nigdy się nie oczyści i zabierze chemiczne składniki ze sobą do grobu? Jakoś mi się to nie widzi….
W naszej skórze stale zachodzi szereg procesów związanych z jej funkcjonowaniem. Usuwanie zbędnych substancji mieści się w tych procesach. Dlaczego więc po zmianie pielęgnacji miałoby się nagle stać to tak intensywne? Nie wiem. Owszem, z powodu innego składu kosmetyku skóra może mieć ułatwione zadanie usuwania zbędnych jej substancji, ale łatwiej nie znaczy więcej. Owszem, skóra może reagować na zmianę dostarczanych jej za pomocą kosmetyku składników, ale jest to raczej właściwe dla każdej zmiany. Możemy spodziewać się focha albo chwilowego rozchwiania. Ale nie tak drastycznego, by opisywać to detoksem czy wysypem. Warto też zaznaczyć, że cera może strzelić focha nie tylko przy zmianie kremu nienaturalnego na krem naturalny, ale przy każdej zmianie kremu. Z loreala na dermikę. Z lavery na sylveco.
Według mnie intensywna, negatywna reakcja cery na wprowadzenie kosmetyków naturalnych może mieć miejsce wtedy, gdy:
1. Nasza skóra nie toleruje konkretnych substancji zawartych w produkcie (np. reakcja alergiczna lub nadwrażliwość na któryś ze składników).
2. Przy okazji zmiany rodzaju pielęgnacji zmieniamy także jej zasady i sposób. W zamian za lekki krem nawilżający wprowadzamy ciężkie oleje. Zamiast myjących żeli do twarzy zaczynamy stosować mydła i zapominamy o tonizowaniu w celu przywrócenia skórze właściwego pH. Zaczynamy stosować maseczki z glinki i robimy to zbyt często i bez dostatecznego zadbania o późniejsze nawilżenie cery. Dotychczas używaliśmy kremu raz na tydzień, a nagle nakładamy go 2 razy dziennie. Albo odwrotnie - naczytaliśmy się o bezkremowych nocach i bez zgłębienia wiedzy na ten temat nagle odstawiamy kremy. I tak dalej.
3. Zaczynamy stosować silnie działające produkty, których dotychczas nie używaliśmy (np. kwasy, retinoidy).
Jeżeli zmieniamy rodzaj stosowanych kosmetyków z głową i bez jednoczesnych zamian w zasadach pielęgnacji, nie powinno zadziać się nic nadzwyczajnego (oczywiście za wyjątkiem przypadków, o którym mowa w pkt 1).
Należy jednak pamiętać o tym, że wprowadzając pielęgnację naturalną odstawiamy silikony i inne działające powierzchniowo substancje, dzięki którym mamy złudzenie gładkiej skóry czy włosów. Piszę złudzenie, ponieważ substancje te wyłącznie „oblepiają” skórę lub włosy, które tak naprawdę nie są wcale aż tak gładkie jak się wydają - są tylko powleczone wygładzającą je substancją. Zdarza się niestety, że po odstawieniu silikonów i parafiny odkrywamy w jakim naprawdę stanie jest nasza skóra. Że wcale nie jest tak przyjemna w dotyku jak myśleliśmy i że włosy wcale nie są tak zdrowe i błyszczące jak nam się wydawało. Substancje, o których wspomniałam, mają bowiem zdolność tuszowania części problemów. Oczywiście dzieje się to tylko wtedy, kiedy są obecne na skórze czy włosach. Po ich wymyciu/wypłukaniu efekt ten zanika. Początkowo więc może się wydawać, że stan skóry czy włosów uległ nagłemu pogorszeniu - nie, nie uległ. Przestaliśmy po prostu oszukiwać nasze zmysły ;).
Z powyżej podanych powodów nie wierzę, że prawidłowe przejście z kosmetyków drogeryjnych na naturalne powoduje „detoks” skóry albo „wysyp” niedoskonałości.
Z powyżej podanych powodów nie wierzę, że prawidłowe przejście z kosmetyków drogeryjnych na naturalne powoduje „detoks” skóry albo „wysyp” niedoskonałości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz