Ciciałabym, chciała, czyli ...

Zakładki bloga

środa, 22 lutego 2017

Nagietkowa Weleda na wiatr i niepogodę

Podobno dzieckiem jest się całe życie. Myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, by w kontekście pielęgnacyjnym, czasem zastosować się do tego wprost :).
Przedstawię Wam dzisiaj nagietkowy krem na wiatr i niepogodę dla dzieci - tych małych i tych nieco przerośniętych :P


Od producenta:
Ochronny krem dla dzieci na wiatr i niepogodę Weleda
Ten bogaty krem chroni delikatne twarze przed zimnem, wiatrem i złą pogodą. Olejek z organicznego migdała i przyjazna skórze lanolina odżywiają suchą skórę, tworząc na jej powierzchni naturalną barierę ochronną. Ekstrakt z organicznego nagietka lekarskiego łagodzi skórę. Krem przeznaczony również dla dorosłych o wrażliwej skórze.

Produkty do pielęgnacji dla niemowląt Weleda dzięki naturalnym składnikom dbają o skórę Twojego dziecka już od dnia narodzin. Łagodne formuły, opracowane we współpracy z położnymi, przeznaczone są do pielęgnowania skóry niemowląt i małych dzieci. Nasze produkty zapewniają komfort i stymulują rozwój zdrowo wyglądającej skóry.
Nagietek delikatnie otula skórę warstwą ochronną, aby wspomagać jej naturalne funkcje.
Gwarancja wysokiej jakości.
Certyfikowana, naturalna pielęgnacja skóry. Nie zawiera syntetycznych konserwantów, zapachów ani barwników. Wolna od surowców pozyskiwanych z olejków mineralnych.

Aplikacja:
Delikatnie nakładaj niewielką ilość kremu na twarz Twojego dziecka. Sprawdzono dermatologicznie, że formuła jest bardzo przyjazna dla skóry, nawet wrażliwej.

Skład: Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Lanolin, Beeswax (Cera Alba), Calendula Officinalis Flower Extract, Fragrance (Parfum)*, Limonene*, Linalool*, Geraniol*, Citral*.



Ten krem jest bardzo nietypowy - nie zawiera wody, jest mieszanką olejów, lanoliny, wosku. Konsystencja więc daleka jest od typowo kremowej. Kosmetyk jest półtransparentny, żółtawy, ma konsystencję gęstszą niż olej. Pachnie ziołowo, roślinnie, dla mnie neutralnie.

Ze względu na skład jest oczywiście produktem tłustym. Rozsmarowuje się ciężkawo, trzeba dać mu chwilkę by ciepło rąk zadziałało. Pozostawia na skórze tłustą i trochę lepką powłokę. Jako krem do twarzy nie odpowiadał mi, nie czułam się komfortowo. Sprawdzał się natomiast jako silnie regenerująca i łagodząca maseczka do twarzy i dłoni po dłuższym pobycie na mrozie i wietrze. Kiedy moja skóra była w kiepskim stanie nakładałam krem nagietkowy na twarz i dłonie i byczyłam się 20-30 minut na kanapie :D. Taki czas był wystarczający, by ukoić skórę, zmniejszyć jej napięcie spowodowane wysuszeniem, wygładzić i uspokoić ją. Parę razy poratowałam też nim łokcie i skórę pomiędzy palcami u nóg i efekty były naprawdę fajne. W trakcie ostrej grypy i silnego kataru, należał do asortymentu ratującego moją skórę na nosie i wokół niego. Sprawdził się w tej roli najlepiej spośród pozostałych kosmetyków, bo zostawiał na skórze ochronny płaszcz, który nie ulegał pierwszej lepszej chusteczce :D więc nie musiałam smarować skóry po każdym smarkaniu. Po 2 tygodniach choroby, zużytych wielu pudełkach chusteczek higienicznych i wycieraniu nosa średnio co 2-3 minuty skóra była jedynie zaczerwieniona, ale nie zeszła i nie miałam zdartych placków. Łuszczyła mi się nieco na skrzydełkach nosa, ale było to minimalne. Moim zdaniem to imponujący wynik!



Nagietkowy krem weledy na niepogodę nie zachwycił mnie w roli kremu. Nie jestem niemowlakiem, którego delikatną skórę należy silnie chronić, więc w sumie nie mam mu tego za złe. Bardzo służył mi natomiast do ratowania i ochrony skóry w trakcie choroby a także jako kosmetyk reperujący skórę zmordowaną trudną, zimową i wietrzną aurą. Czy w trakcie jego stosowania poczułam się znowu dzieckiem? Troszkę tak :D za sprawa tej słodkiej biedronki na opakowaniu! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz